niedziela, 21 lutego 2016

16. Twoja obojętność kruszy moje serce

 Louis chodził wzdłuż muru, czekając aż jego przyjaciele przyjdą na wieżę astronomiczną. Obserwował Zakazany Las, przygryzając niepewnie wargę. Rękę zaciskał w pięść, trzymając tam mały przedmiot, który odgrywał tutaj ważną rolę, choć Lou nie był pewny jaką dokładnie. W końcu na wieży pojawił się Liam z Perrie, którzy jako Krukoni mieli tutaj najbliżej. Tommo nie odezwał się ani słowem, tylko oparł się głową o wycięcie, które robiło za okno. Obserwował wschodzące słońce, czekając na pozostałych przyjaciół. Zaraz po nich po nich pojawił się Zayn, który od razu przytulił się do swojej dziewczyny oraz Jade. Lou nie musiał długo czekać na Harry'ego, Nialla i Eda. Na sam koniec przyszły Taylor i Danielle. W końcu Tomlinson się odwrócił i usiadł po turecku przed nimi z pokerową twarzą. Wszyscy przyglądali się mu uważnie, czekając na swoją kolej.
 - Jade i Danielle, mówcie pierwsze.- zarządził. W jego głowie już układał się plan, lecz potrzebował jak największej ilości szczegółów. Każda najdrobniejsza rzecz się liczyła. Spojrzał się na swoją "bliźniaczkę", a potem na Dani. Dziewczyny wymieniły spojrzenia, a głos zabrała Ślizgonka:
 - W wiosce mówią, że Doof'a już wyrzucili. Przynajmniej to jest pierwsza wersja od tych plotkarek, typu kelnerka z pubu "pod Trzema Miotłami". Ale rozmawialiśmy też w gospodzie "pod Świńskim Łbem" z pewnym czarodziejem, który stwierdził, że Doof kogoś szuka.- powiedziała, a Lou kiwnął głową.
 - Ed, Niall, a co wy odnaleźliście?- zapytał, patrząc na dwóch rozrabiaków. Gryfoni wzruszyli ramionami, starając sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów. To było prawie trzy tygodnie wcześniej, a przez egzaminy wiele im umknęło.
 - Ta sama sytuacja, co wtedy, gdy cię ktoś zaatakował.- powiedział Irlandczyk.- Ślady na błoniach, ale obok nie było żadnego nazwiska. Od razu tam pobiegliśmy, jednak nikogo tam nie znaleźliśmy. Potem ta osoba udała się do Hogsmeade. Wróciła koło trzeciej po południu, lecz nikogo nie widzieliśmy. Jedyne co zaobserwowaliśmy, że gdy ta osoba, jakby przeszła między uczniami, to ci zaczęli się kłócić.
 - Z chęcią chcieliśmy ich rozdzielić, ale mieliśmy się nie wtrącać.- dodał Ed. Lou uśmiechnął się do nich blado, oblizując usta. Serce biło mu coraz szybciej. Wiedział coraz więcej. Już podjął decyzję. Musiał tylko wysłuchać ich do końca.
 - Lou, wiem, że nie powinnam się wtrącać, bo niby miałam tylko patrolować teren w razie pomocy Zaynowi i Harry'emu, ale zauważyłam coś dziwnego.- powiedziała Perrie. Wszyscy się na nią spojrzeli.- Na ogół tego nie widać, ale w pewnym momencie, jakby się uaktywniła taka czarna poświata... taka mgła i ukazała się też czarna czaszka z dymu, która zaraz zniknęła. W tym samym momencie, jakby zaczął palić mnie też nieśmiertelnik, który dostałam od Zayna.
 - Tak, masz rację. Też to zauważyłam.- powiedziała Tay.- Moja bransoletka zaczęła świecić i poczułam się bezpieczniej. Tak, jakby w tamtym momencie ktoś rzucał urok.- dodała, a Lou otworzył szerzej oczy. Był daleko od szkoły, ale nawet pod postacią Steve'a czuł, jak medalik ociepla jego skórę. Ostatnio zdarzało się to często, podczas gdy na początku roku było to rzadkie zdarzenie. Ukradkiem spojrzał na Harry'ego, który obserwował swoje dłonie. Cholera, zaklął Lou w myślach. Metal w jego zaciśniętej dłoni stawał się coraz ważniejszy, a on nie wiedział, co z nim zrobić.
 - Zayn? Harry?- Louis spojrzał błagalnym wzrokiem na chłopaków, zanim chciał przekazać to, co odkrył w biurze pani minister, a później w gabinecie Steve'a Pucketa. Malik odchrząknął nieznacznie, chcąc opowiedzieć o tym, co działo się w lecie.
 - Oprócz tego, że dziwnie się czułem, nie mogąc porozmawiać z nikim, oprócz z wężami, to widzieliśmy dużo martwych zwierząt. Bardzo dużo. Głównie jednorożce, testrale, nawet spotkaliśmy martwego centaura...- Harry wzdrygnął się na to wspomnienie.- Szliśmy bardzo długo, zagłębiliśmy się dość daleko, aż w pewnym momencie, dowiedziałem się, że ten czarodziej tam jest i chce zabić wszystkie zwierzęta, które chcą go wydać oraz chce przejąć szkołę.- powiedział Zayn, a oczy Lou się rozszerzyły. Miał potwierdzenie.- Potem jakby się rozdzieliliśmy... I nie wiem, co znalazł Harry, ale musieliśmy uciekać, a on miał rozciętą wargę.- dodał. Tommo spojrzał przerażony na chłopaka, który wreszcie uniósł wzrok. Patrzyli sobie prosto w oczy, zanim się odezwał:
 - Wiem dokładnie, gdzie on jest.- mruknął, a wszyscy zaniemówili. Serce Louisa na chwilę się zatrzymało, zanim zaczęło pracować trzykrotnie szybciej.- Nie wiedział, że jestem animagiem. Myślał, że jestem wilkiem i próbował mnie zabić, ale zaklęcie świsnęło obok mnie i trafiło tylko kawałek pyska.- Gryfon dotknął swojej wargi.- Obok niego jest jakby wielka, czarna kula, która zawisła w powietrzu. Nie zdążyłem się jej przyjrzeć dokładnie, ale dostrzegłem, że jakby tam były zdjęcia uczniów z naszej szkoły... Tak jakby się żywiła tą nienawiścią.
 - Na brodę Merlina, Harry! Mogłeś umrzeć!- powiedział przejęty Louis, powstrzymując łzy. Dopiero teraz dotarło do niego, jak naraził swoich przyjaciół. Harry wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
 - Jak każdy z nas. Wszyscy w szkole mogą. Jeśli będzie chciał, to zabije każdego, kto wejdzie mu w drogę.- powiedział, a Lou przyznał mu rację. To czy ktoś umrze w Lesie, czy w szkole nie miało znaczenia. Ten czarodziej mógł zabić każdego, jeśli tylko tego pragnął. Tommo westchnął, patrząc na Liama. Chciał, aby ten powiedział o tym, co znaleźli w biurze Ashley Mai.
 - Od września chcą zastąpić Doof'a. I podejrzewamy, że chcą go zastąpić Cameronem Moonem.- powiedział Payne, a wśród ich przyjaciół rozniosły się szepty "C.M". Krukon odchrząknął, a wszyscy zamilkli, słuchając go dalej.- Jest bardzo utalentowanym czarodziejem, skończył wiele uczelni, między innymi doszkalał się w dziedzinie Czarnej Magii. Jest z rocznika naszego dyrektora, był Gryfonem. Są nawet zapiski, że to on stworzył zaklęcie odiumexponentia.- skończył mówić Li, a wszyscy byli bladzi, niczym duchy. Lou przymknął oczy, rzucając srebrny pierścień z księżycem między nich.
 - Będąc u siebie na piętrze, w sensie jako mężczyzna, za którego się podawałem, rozmawiałem z starszą kobietą, która chodziła na jeden rok z naszym dyrektorem.- zaczął mówić Lou.- Przyjaźniła się z nim, bo też była Puchonką. Dużo osób widziało, jak on często chodzi gdzieś z Cameronem, tylko w tamtych czasach homoseksualiści nie byli tak tolerowani jak teraz, więc możliwe, że się ukrywali. Dużo osób podejrzewało, że oni są razem. Bardzo dużo, jednak oni się nie przyznawali do tego. Mówili, że tylko się przyjaźnią. Zanim jednak to zdążyło się rozwinąć, Brian wyjechał po skończeniu szkoły do Brazylii. Potem tak kobieta powiedziała, że wie, że nie jestem Steve'm, ale nic nikomu nie powie, jeśli to uratuje Hogwart.- dodał, a każdy zamarł.- Więc nasze domysły, że Cameron się mści, są słuszne.
 Wszyscy milczeli, nie wiedząc, jak zareagować. Louis wstał, znowu podchodząc do muru, aby spojrzeć na błonia. On tam gdzieś był, a oni musieli go pokonać. Grupka nastolatków, która ledwo co zdała egzaminy przeciwko czarodziejowi, który posiadał wielką moc. To wydawało się tak absurdalne i niedorzeczne.
 - Co teraz mamy zrobić?- Louis usłyszał zlękniony głos Jade i się odwrócił. Na jego twarzy gościł sarkastyczny uśmiech. Nie odezwał się ani słowem.- Lou? Słyszysz mnie? Co teraz?- Chłopak podszedł do nich i wziął pierścień, chowając go do kieszeni. Spojrzał na Jade, potem na Taylor, Danielle i Perrie. Już dawno wiedział, że musi im to powiedzieć, a teraz była idealna okazja.
 - Dziewczyny, wasza rola w tym się skończyła. Pomogłyście bardzo dużo, jestem wam wdzięczny, ale teraz muszę załatwić to z chłopakami.- wytłumaczył im, a wszystkie cztery się podniosły, mierząc go wzrokiem i nie dowierzając w jego słowa.
 - Nie możesz!- krzyknęła Edwards.- Nie po tym wszystkim! Pomożemy! Musimy, rozumiesz?! Na pewno się do czegoś przydamy, znajdź nam zadanie!
 - Kurwa Pezz, nie i koniec. Daj sobie spokój. Jedyne, co możesz zrobić to siedzenie w swoim dormitorium. Teraz za dużo ryzykujemy, a wy nie możecie się tak narażać. Zostaniecie w szkole. Nie mam racji, Zayn?- chłopak spojrzał na Malika, który głęboko się zastanawiał nas tym, co powiedział jego przyjaciel. W końcu westchnął i pokiwał głową.
 - Louis ma rację. Idziemy sami.- powiedział, a Pezz fuknęła i ruszyła w stronę schodów. Za nią ruszyła Taylor, która nawoływała jej imię, próbując ją dogonić. Jade spojrzała na swojego chłopaka, łapiąc Danielle za rękę i poszły na dół. Tommo usiadł z powrotem między swoimi przyjaciółmi.
 - Jutro pójdziemy do lasu, idziemy parami. Ed i Niall, wy umiecie stworzyć po trzy patronusy, prawda?- obaj pokiwali głowami.- Świetnie. Więc po dwa na każda parę. Ja idę z Harrym, który zaprowadzi mnie do tego miejsca. Potem za mną idzie Liam i Zayn, którzy będą mieli miotły i w razie, gdyby patronusy zniknęły lecą nam na ratunek, a Ed i Niall będą na czatach i nie zdradzają się, gdyby nam nie wyszło. Różdżki w pogotowiu. Zrozumiano?- powiedział, a wszyscy pokiwali głowami. Louis podniósł się i włożył ręce do kieszeni.- To do jutra. Bądźcie gotowi, rano wam wyślę mojego wilka, który was obudzi.- dodał ruszając z wieży.
 Chłopcy zaczęli ze sobą rozmawiać, kiedy Louis szedł w nieznanym nawet dla siebie kierunku. Po prostu kierował się tam, gdzie nogi go poniosą. Harry milczał, nie wsłuchując się nawet w to, co mieli do powiedzenia jego przyjaciele, aż w końcu oberwał od Nialla w głowę. Spojrzał się na niego i otworzył szerzej oczy, widząc jego szeroki uśmiech.
 - Czego ode mnie chcesz, Horan?- stwierdził, dojąc mu kuksańca w bok. Zayn odchrząknął głośno, aby zyskać uwagę wszystkich obecnych. Harry westchnął, myśląc o jutrzejszym dniu i o władczych zdolnościach Louisa...
 - Czemu nie pobiegłeś za swoim ukochanym?- zapytał Malik, a Gryfon zrobił się cały czerwony. Grupka chłopaków wybuchła śmiechem, a on tylko jęknął z bezsilności.- Chciałbym ci powiedzieć, że jutro oboje narazicie swoje życia, nie wiadomo czy wyjdziecie z tego cało i żaden z was nie wyznał drugiemu miłości. Chciałbyś opuścić ten świat, wiedząc, że nie znalazłeś osoby, której kochałeś?- dodał, a Harry zamarł przez chwilę. To była idealna okazja. Zerwał się natychmiast, biegnąc po schodach, a jedyne co słyszał to śmiech swoich przyjaciół.
 - Wreszcie będą razem.- powiedział Niall, podnosząc się i podchodząc do okna. Miał nadzieję, że zobaczą całą akcję z góry.- Eddie, masz może nasze powiększacze?- zapytał, a rudzielec wyciągnął z torby cztery pary ogromnych okularów. Z boku miały małe, gumowe uszy.- Nasz nowy wynalazek. Dzięki nim zobaczymy wszystko, jakbyśmy stali obok i usłyszymy każde ich słowo.
 Ed rzucił okulary każdemu z chłopaków, a ci podeszli do muru, aby wyglądać na dziedziniec i obserwować rozwój sytuacji między dwójką przyjaciół. W końcu dostrzegli Louisa, idącego na wybrukowanym dziedzińcu. Szedł chyba w stronę jeziora, jednak gdy zbliżył się do bramy, zatrzymał się i odwrócił. Chwilę później podbiegł do niego Harry, cały zdyszany, jakby przebiegł właśnie największy dystans w swoim życiu.
 - No to się zaczyna!- powiedział Ed z uśmiechem na ustach.- Czekałem na ten dzień pieprzone osiem lat. Mam nadzieję, że kolejnych osiem nie będą zwlekali z zamieszkaniem razem,

 Harry biegł tak szybko, ile miał sił w nogach. W końcu dostrzegł Tomlinsona na dziedzińcu, gdy ten stał przy bramie. Od razu uśmiechnął się do siebie, zanim zaczął go wołać:
 - Louis! LOUEH!- Ślizgon odwrócił się. Czekał spokojnie, aż Gryfon do niego przyjdzie. Harry wskazał mu ławkę, przy której inni uczniowie zwykle grali w szachy czarodziejów. Większość osób korzystała z pogody i siedziała na błoniach, albo jeszcze spała. W końcu była sobota po egzaminach, a oni chcieli odpocząć.
 - Co się stało?- zapytał chłopak smutnym głosem. Harry przygryzł wargę, czując jak serce waliło mu jak oszalałe. Uśmiechał się szeroko, będąc pewnym tego, że teraz jego życie się zmieni.
 - Musiałem z tobą porozmawiać, Loueh.
 - Więc mów, Harreh.
 Gryfon wziął głęboki oddech, spoglądając na swojego najlepszego przyjaciela. Patrzył mu prosto w oczy, które wydawały się być takie smutne. Miał nadzieję, że jak wyzna mu uczucia to się ucieszy lub go pocałuje... cokolwiek.
 - Zakochałem się...- powiedział, a Lou uśmiechnął się sarkastycznie, odwracając wzrok. Chłopak podniósł się, patrząc na niego z góry. W tobie, dodał w głowie, jakby zapominając języka w gębie. Coś jakby go zablokowało.
 - To świetnie. Wiemy przynajmniej, kto cię ratuje każdego dnia. Tylko po co mnie całowałeś? Po co się zachowywałeś w taki sposób? Po co było to wszystko?- powiedział Louis, a Harry zauważył łzy w jego oczach.- Skoro od początku byłem jak jedna z tych dziewczyn, to mogłeś mi powiedzieć. A jeśli chcesz wiedzieć, to też się zakochałem.- dodał, a serce Gryfona nagle pękło. Louis zaczął iść nagle w stronę bramy. Harry podniósł się, a łzy spłynęły po jego policzkach. To nie tak miało się potoczyć...
 - Louis!- krzyknął łamiącym się głosem. Chłopak się odwrócił, zatrzymując się tylko na moment. Harry'emu znowu zabrakło słów. Nie wiedział, co ma mu teraz tłumaczyć.
 - Zostaw mnie w spokoju, Harry.- krzyknął Lou i ruszył na błonia, zostawiając Gryfona samego. Gdy tylko Louis usiadł obok jednego z drzew, zaczął płakać. Sam nie rozumiejąc powodu oraz sytuacji, która miała przed chwilą miejsce.
***
a/n.: Rozdział wcześniej w ramach rekompensaty za to, że 15 była nudna oraz długo nie dodawałam rozdziału. Kocham was bardzo ♥
Wasza Lucy

2 komentarze:

  1. ED i Niall znów się zawiedli :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech Larry sobie wszystko wyjaśni i niech w końcu będą razem,błagam!
    P.S Świetny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń