środa, 3 lutego 2016

13. Duszę w sobie to uczucie

 Marzec minął dość spokojnie, jeśli chodzi o pogodę. Czasem tylko kropił deszcz, było pochmurno, czy mgliście. Ogólnie szaro. Podobna atmosfera panowała w zamku, gdzie uczniowie unikali siebie niczym ognia. Chociaż wiadomo, że wśród ludzi znajdzie się i taka osoba, która ten ogień próbuje rozniecić. Louis ze swoimi przyjaciółmi też miał słabszy kontakt. Nie rozmawiał w ogóle z Niallem, ciągle się do siebie rzucali, czasem robili głupie rzeczy, które raniły tego drugiego. Ed w ogóle się w to nie wtrącał, ponieważ obaj byli mu bliscy i żadnego nie chciał stracić, chociaż w tamtej chwili stał po stronie Horana ze względu na to, że Lou nie potrzebnie wszczynał wtedy kłótnie. Harry nawet nie próbował rozmawiać ze Ślizgonem. Zamknął się w sobie totalnie, odpowiadał na wszystko pół słówkami, siedział ciągle sam, nawet nie chciał spędzać czasu ze swoimi przyjaciółmi. Zayn z Liamem pozostawali jedynymi neutralnymi osobami w tym wszystkim i wszystko, co dotykało ich grupę, bardzo ich raniło. Chyba najbardziej ze wszystkich. Bali się, że jeśli się nie pogodzą, to ich przyjaźń przepadnie, a szkoła legnie w gruzach.
 Kwiecień okazał się jeszcze gorszy. Pozostały dwa miesiące do zaliczeń OWUTEMÓW i SUMÓW, a uczniowie biegali w tę i nazad, aby powtórzyć wszystko, co tylko się dało. Każdy z nich chciał zdać, jak najlepiej, bo od tego zależała ich przyszłość. Niestety, czasem kosztem drugiej osoby. Próbowali zaklęcia na innych uczniach, czasem też chcieli wyeliminować pozostałych, jakby zwiększając sobie szansę na kontynuowanie nauki w wyznaczonych kierunkach. Ministerstwo wtrącało się w działanie szkoły, kontrolując wszystko, jednak nie potrafili powstrzymać fali nienawiści, którą pałali do siebie wszyscy dookoła. W między czasie były urodziny Nialla, do tej pory hucznie obchodzone, jednak w tym roku jakby każdy o nich zapomniał. Louis trzymał w swojej szafce prezent dla kolegi, nie potrafiąc mu go dać. Przy okazji Jade była na niego wściekła, gdy dowiedziała się o tym, co powiedział do Nialla, chociaż niedawno ją pocieszał i mówił zupełnie co innego.
 Maj przyniósł falę ciepła oraz słońca. Uczniowie pierwszych czterech klas siedzieli na błoniach, czy wychodzili po kryjomu do Hogsmeade, gdyż nauczyciele poświęcali im mało uwagi, skupiając się głównie na piątej i siódmej klasie oraz w pewnym stopniu na szóstej. Lou każdego dnia mijał się z Niallem, czy Harrym, jednak nie potrafił zamienić z nimi ani słowa. Żałował tego, lecz nie potrafił się przyznać do błędu. Liam oraz Zayn namawiali go do pogodzenia się z nimi, on jednak pozostawał uparty, zganiając to wszystko na nich lub na naukę.
 Maj dobiegał końca, a do egzaminów zostało trochę ponad dwa tygodnie. Louis nie wiedział, jak podejść do Nialla i pogodzić się z nim. Musiał to zrobić, wiedział o tym doskonale. Między innymi ze względu na to, że Charles już dawno napisał mu, że Ministerstwo jest osłabione pod względem ochrony i można się do niego włamać. Chciał to zrobić jak najszybciej, a bez chłopaków mu to się nie uda. Obmyślił cały plan, a jego przyjaciele byli nie tylko ważnymi postaciami w rozwiązaniu tej zagadki, ale również w jego życiu.
 - Louis.
 - Zayn.
 Chłopcy siedzieli na przeciwko siebie w bibliotece, odrabiając pracę domową na eliksiry. Malik jęknął z dezaprobatą, uderzając głową o blat stołu, przy okazji rozlewając tusz na swój jeszcze pusty pergamin. Nie miał już siły do Tomlinsona. Z głowy wyleciało mu to, co przekazały mu węże parę miesięcy temu. A mianowicie o tym, kto znajduje się w Zakazanym Lesie. Teraz myślał tylko o tym, jak pogodzić swoich przyjaciół.
 - Od ponad dwóch miesięcy nie odzywasz się do Nialla, unikasz go jak ognia. JAKIMŚ MAGICZNYM SPOSOBEM...- stwierdził z sarkazmem.- ...dowiedzieliśmy się, co się stało od Eda, zanim zdążyłem zagrozić mu, że podam mu Veritaserum. W dodatku unikasz Harry'ego, nikt nie wie czemu, bo żaden z was nie powie nam DLACZEGO i wy się nie dacie złapać na eliksir prawdy. Co tu się stało, stary?! I kolejne moje pytanie: Czemu nie możesz wyciągnąć do nich ręki?! Nie chcę być już pośrednikiem między wami. Jak siedzimy przy jednym stole, to czuję się jak na stypie, a nie jak na obiedzie.- powiedział zdenerwowany Zayn, patrząc prosto w oczy swojego przyjaciela, który w tym czasie usunął mu atrament z jego pergaminu. Lou westchnął i odłożył wszystko, patrząc na zdenerwowanego kolegę.
 - On uważa mnie za ciotę, jak jego za idiotę. Poza tym Niall wolałby innego przyjaciela.- stwierdził Tommo, wzruszając ramionami, a Mulat miał ochotę użyć zaklęcia swobodnego zwisu, żeby Lou tak powisiał sobie w powietrzu za oknem. Albo jeszcze lepiej, gdyby zamienił go w jakieś zwierze i go zamknął w swojej torbie na tydzień, aby nauczył się wreszcie używać swojego mózgu.
 - Nie uważa! Powiedział to w przypływie emocji, tak samo jak i ty! Myślisz, że jego nie zabolało to o Jade? Gdyby ktoś obraził Perrie, już by nie żył i pewnie Ni myśli tak samo, tylko powstrzymał się, bo traktuje cię jak brata.- stwierdził, uderzając Tomlinsona lekko w głowę. Starszy chłopak poprawił grzywkę, przewracając oczami.- To powiesz mi chociaż, czemu unikasz Harry'ego?
 - Nie twoja sprawa.- warknął Tommo, przepisując ostatnie zdanie do swojej pracy domowej. Zatrzasnął swój podręcznik i popatrzył na przyjaciela. Zayn uniósł brew do góry, patrząc na niego znacząco.- Nic takiego się nie stało, tylko się pokłóciliśmy o Darcy.
 - Taaak?- przeciągnął Malik sarkastycznie.- A Harry mówił, że pokłóciliście się o to, że miał z tobą poćwiczyć transmutację i zaklęcie Evanesco, ale zapomniał i się na niego wściekłeś.- Tommo pobladł, a na twarz Zayna wstąpił tryumfalny uśmiech.- Jak chcecie kłamać, to ustalcie chociaż jedną wersję wydarzeń.
 Louis podniósł się, wrzucając swoje wszystkie podręczniki do torby. Odszedł szybko, zostawiając Malika samego. Nie wiedząc, gdzie się pokierować, szedł po prostu przed siebie, wiodąc nieświadomie kroki przed gabinet dyrektora. Nie widział się z nim na osobności od przeszło trzech miesięcy, a od kilku tygodni nie zauważał go nawet w szkole. Pragnął z nim porozmawiać o całej tej sytuacji. Zwłaszcza, że coraz więcej uczniów opuszczało Hogwart przed końcem roku, część z nich nawet wylądowała w Szpitalu Świętego Munga, a jeszcze większa ilość w Skrzydle Szpitalnym. Cierpienie, nienawiść i nietolerancja panowała dookoła. Lou stanął przed posągiem chimery, zastanawiając się jakie może być hasło.
 - Bąblogłowy? Jęcząca Wdowa? Drzewo Wiggen? Ognisty ślimak?- Louisowi przychodziły do głowy najdziwniejsze zwierzęta, zaklęcia, postacie i rośliny, jakie tylko poznał i jakie mógł użyć dyrektor, jednak posąg nie drgnął nawet o milimetr. Stał tak piętnaście minut wymyślając coraz to nowe słowa. Na marne.- Kurwa!- warknął, a chimera odsunęła się, ukazując schody prowadzące do gabinetu dyrektora. Lou otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, no bo hej! Czemu profesor Doof użył takiego hasła?! Może uznał, że dorośli czarodzieje nie pomyślą nawet o użyciu tego słowa w takich okolicznościach. Tommo szybko wbiegł na górę, wpadając do gabinetu, nie pukając nawet do drzwi. Rozejrzał się po dużym pomieszczeniu, jednak nikogo tutaj nie było.
 Dyrektorzy z obrazów zaczęli szeptać między sobą, gdy Louis przechadzał się po pomieszczeniu spanikowany. W głowie krążyło mu jedno pytanie - Gdzie był Doof? Ślizgon spojrzał się na starą twarz Albusa Dumbledore'a, który pomachał mu delikatnie, a potem swoją dłonią wskazał biurko. Lou podążył za jego palcem, zauważając pergamin rozłożony na stole. Podniósł go i obejrzał go z każdej strony, jednak nie zauważył ani jednej litery, która mogłaby utwierdzić go w przekonaniu, że dyrektor miał dla niego wiadomość. Tommo wyciągnął różdżkę i stuknął nią o pergamin. Nic się nie wydarzyło.
 - Aperacjum.- wypowiedział, jednak żaden tekst się nie pojawił.- No tak, Louis. Ktoś taki jak Doof użyłby niewidzialnego tuszu, żeby ci coś przekazać, chociaż nawet pierwszak umiałby użyć tego zaklęcia. Jesteś po prosu geniuszem, Tommo. - burknął sam do siebie. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach.- Uroczyście obiecuję, że knuję coś niedobrego?- powiedział niepewnie i na pergaminie pojawiło się jedno zdanie:

Próbuj dalej, aż w końcu się uda Louisie Tomlinsonie.

 Louis jęknął z dezaprobatą. Potarł ręką czoło, myśląc pieczołowicie, co takiego może odkryć ukryty tekst. Zaczął chodzić po całym pomieszczeniu, przyglądając się portretom, które odwracały wzrok, gdy na nie patrzył. W końcu postawił na to, co było najbliższe jego sercu.
 - Kocham Harry'ego i ta miłość chroni mnie przed nienawiścią.- jego głos był tak cichy, że postacie z obrazów nie mogły go dosłyszeć, choć bardzo tego pragnęły. Natomiast na pergaminie wreszcie zaczęły pojawiać się słowa. Wiadomość była dość długa i pisana na szybko, co Lou zauważył od razu. Krzywo zrobione linie, przekreślone słowa, w paru miejscach kleksy. To nie był jeden z tych starannie dopracowanych listów. Od razu usiadł na sowim fotelu i zabrał się za czytanie.

          Louisie!
 Jeśli czytasz ten list to znaczy, że nie ma mnie w szkole od jakiegoś czasu. W Ministerstwie ciągle szukają na mnie haczyków, aby obarczyć mnie winą za nienawiść, którą nie ja rozpętałem. Mam pewne przypuszczenia, kto za tym stoi, ale nie chcę ci o nich mówić, abyś nie poszukiwał tej jednej konkretnej osoby, gdyż mogę się mylić. Jednak nie ja jedyny pomyślałem o C.M., ale również i wy.
 Zapewne nie znalazłeś symbolu miłości, o który cię prosiłem. Nie mogę cię w tym wyręczyć, ale mogę ci pomóc to zrozumieć. Symbol miłości to rzecz, która jest dla nas bardzo ważna, jesteśmy z nią związani emocjonalnie, ale również ofiarowała nam ją osoba, która nas kocha. Nie może to być byle jaka rzecz, tylko pierwszy prezent, jaki dostaliśmy, po tym jak ta konkretna osoba zrozumiała, że to co czuje, to jest miłość.
 Wiem, że piszesz z Charlesem. Wiem, że chcecie się włamać do MM. Musicie zrobić to jak najszybciej. Zauważyłem, że ostatnio byłeś skłócony z przyjaciółmi. Pogódźcie się, ponieważ jeśli i was zniszczy nienawiść, to nic nie osiągnięcie i nasza szkoła pozostanie taka na długo. Twój brat na pewno pomoże wam się odnaleźć.
 Jeśli to czytasz, to znaczy, że wypowiedziałeś zdanie prosto z serca, prawdopodobnie o osobie, którą kochasz. Otwierając je po raz pierwszy tym zdaniem, będziesz mógł sprawić, aby ten tekst zniknął i pojawił się w dowolnym momencie, jeśli będzie ci tylko potrzebny. Warunkiem jest tylko to, że zawsze musi być to samo zdanie.
 I jeśli jesteś w moim gabinecie, to wiem jakiego słowa użyłeś. Tym razem ci wybaczam, bo było to potrzebne, ale następnym razem się powstrzymaj.
 I pamiętaj Lou. Kiedy miłość prezent ofiaruje, od nienawiści wolność otrzymujesz.
                                                      Brian Doof
 P.S.: W biurku jest srebrny sygnet z księżycem. Weź go stamtąd i noś zawsze przy sobie. Niedługo będziesz wiedział, co z nim zrobić.

 Louis wziął głęboki oddech i natychmiast powtórzył to zdanie, które wypowiedział na początku. Podniósł się i podszedł do biurka, aby wyjąć sygnet, o którym pisał dyrektor. Wyciągnął swój medalik spod koszulki, odpiął łańcuszek i zawiesił na nim sygnet, aby w dormitorium znaleźć dla niego odpowiednie miejsce. Jednak na razie miał inne zadanie. Pogodzić się ze swoimi przyjaciółmi.
 Od razu wybiegł z gabinetu, skronie pulsowały mu, powodując ból głowy. Musiał znaleźć Nialla i się z nim pogodzić. To po pierwsze. Potem powiedzieć Harry'emu, żeby było jak dawniej. A na sam koniec odnaleźć ich wszystkich i powiedzieć o liście Doof'a.
 Tommo zatrzymał się gwałtownie, zaciskając usta z bólu. Głowa bolała go niemiłosiernie, chociaż nie był to do końca ból, który odczuwał, gdy uderzył go tłuczek lub oberwał od któregoś ze swoich przyjaciół. Miał wrażenie, jakby ktoś wkradł mu się do głowy i próbował nim manipulować. To przypominało mu bardziej zaklęcie Imperiusa...
 Nie uda ci się, słyszał, zawróć i zostaw to w spokoju. Louis jednak ruszył dalej, idąc w stronę wieży Gryfonów. Był pewny, że znajdzie tam Nialla lub Harry'ego, a może nawet ich dwóch. Porzuć to, nie dasz rady, jesteś za słaby, twoi przyjaciele cię nie potrzebują i ci w tym nie pomogą.
 - Oni mnie potrzebują, a ja potrzebuję ich.- mówił Lou, ignorując potworny ból głowy. Zaciskał wargę, trzymając w ręce różdżkę oraz list od dyrektora. W pewnym momencie poczuł, że krew ścieka mu do ust, powodując metaliczny posmak, który starał się ignorować. Powtarzał sobie, że jeszcze tylko cztery piętra i będzie przy swoich przyjaciołach.
 Jesteś nędznym szumowiną, lepiej odpuść sobie to wszystko. Nie dasz rady zrobić tego, co chcesz zrobić. Nie uda ci się.
 - Louis!- Ślizgon usłyszał znany mu głos i odwrócił się w kierunku, skąd on dobiegał. Uśmiechnął się szeroko, widząc nadbiegającego Nialla z Mapą Huncwotów w dłoni. Lou był odporny na Imperio, jednak czarodziej, który próbował na niego rzucić tym razem to zaklęcie, musiał być wyjątkowo potężny, więc nie dziwił się, że jest trochę osłabiony.- Louis, uważaj!- krzyczał Horan, wyciągając swoją różdżkę, ale Lou nie wiedział, co się dzieję, bo chwilę później czerwony strumień światła ugodził jego plecy, a Ślizgon upadł na brzuch, tracąc przytomność.

 - Chyba się budzi...- Louis usłyszał czyjś szept i mógł w nim rozpoznać głos Danielle. I w sumie dziewczyna miała rację. Ślizgon powoli otworzył oczy, widząc swoich WSZYSTKICH przyjaciół, co było dla niego nie małym szokiem. Najbliżej niego jak zwykle siedział Harry, który mocno trzymał jego dłoń, a po drugiej stronie znajdował się blady Niall, który przyglądał mu się z uwagą. Kolejnym zaskoczeniem dla Tomlinsona było to, że nie znajduje się w Skrzydle Szpitalnym, a w sypialni Gryfonów.
 - Co ja tu robię?- powiedział, powoli się podnosząc.- I co właściwie się do cholery stało?!- zapytał roztrzęsiony. Rozejrzał się. Na szafce nocnej Harry'ego (bo to na jego łóżku się znajdywał) leżała jego różdżka i list od Doof'a. Dotknął też swojej klatki piersiowej. Sygnet wisiał zaraz obok medalika.
 - Ktoś użył na tobie Drętwoty.- odpowiedział słabym głosem Niall. Nie patrzył na swojego przyjaciela, tylko na swoje złączone dłonie. Cały drżał, mówiąc o tym.- Zayn przyszedł do mnie, żebym się z tobą pogodził. Zaraz po tym jak uciekłeś mu z biblioteki. Ja siedziałem w pokoju wspólnym i czytałem podręcznik od transmutacji... No i Zayn przyszedł wściekły, bo nie wiedział, gdzie jesteś, no i ja zacząłem się martwić, ale nie dałem mu po sobie tego poznać, więc sobie wyszedł. Potem poszedłem po mapę i zobaczyłem, że wybiegasz z gabinetu dyrektora, a za tobą ktoś idzie... ale Lou to było takie dziwne, bo było widać kroki, ale nie było obok żadnego nazwiska.- Niall zatrzymał się, w końcu patrząc na swojego przyjaciela.- Myślałem, że mapa szwankuje, ale ty zatrzymałeś się, zacząłeś tak dziwnie krążyć...
 - Krążyć?!- zdziwił się Tommo. Nie przypominał sobie, żeby krążył, czy robił coś dziwnego. Przecież szedł prosto do Wieży Gryfonów! Natychmiast poczuł, jak Harry mocniej ściska jego dłoń.
 - Zacząłeś biegać w tę i z powrotem po schodach, przeskakiwać przez barierki... zupełnie, jakby ktoś cię kontrolował. Ale wiem, że jesteś odporny na Imperiusa, więc uznałem, że może próbujesz się uwolnić czy coś... I te kroki. Za tobą pojawiały się ślady, ale nie było żadnego imienia, nazwiska, nawet inicjałów, zupełnie nic. Więc od razu pobiegłem do ciebie, zobaczyłem jaki jesteś blady, potem jakbyś wyrywał sobie włosy z głowy i na koniec... Po prostu ktoś chciał się na ciebie rzucić, a ja nie zdążyłem tej osoby złapać, bo musiałem cię przenieść tutaj. I nadal nie wiemy, kto to był.- zakończył przejętym głosem, a na jego twarzy było widać smutek i rozczarowanie. Był zły na samego siebie, że nie dorwał osoby, która zaatakowała jego przyjaciela. Louis puścił dłoń Harry'ego i przytulił Irlandczyka, który przez chwilę był zaskoczony, ale później odwzajemnił uścisk.
 - Tęskniłem, stary.- powiedział Tommo i spojrzał na Stylesa.- Za tobą też.- gestem dłoni kazał mu się zbliżyć i tak przytulali się we trójkę. Po chwili dołączył do nich Ed, a po nim zaraz Liam. Zayn tylko uśmiechnął się szeroko i rzucił się na nich z radosnym krzykiem, obejmując ich wszystkich. Chłopcy zaczęli się śmiać.- Chciałem cię przeprosić Niall... nie powinienem tak mówić o Jade. I was obu, że wtedy tak zareagowałem na zwykły kawał i zacząłem wam ubliżać. Dzięki Ed, że chociaż przez te miesiące starałeś się traktować mnie w miarę normalnie.- Lou zachichotał, przybijając z rudzielcem piątkę.
 - Ja też przepraszam, za to co powiedziałem o....- zaczął mówić, ale dostał po głowie od Liama, więc tylko mruknął coś pod nosem niezrozumiale i zszedł z łóżka, podchodząc do Jade, która siedziała na parapecie i nie raczyła się spojrzeć na Tomlinsona.
 - Jade. Bliźniaczko, ciebie też przepraszam. Nie wiesz, jak żałuję tego, co powiedziałem.- dodał, a Ślizgonka się obróciła w jego stronę. Prychnęła, kręcąc głową, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko. Lou odwzajemnił jej gest. Została mu tylko jedna osoba.- Harry...- spojrzał się na Stylesa, który od razu odwrócił wzrok. Złapał jego podbródek, aby utrzymać kontakt wzrokowy. Przez chwilę miał ochotę rzucić się na niego i pocałować, jednak wiedział, że jest wśród swoich przyjaciół. Przyjaciół, którzy i tak wiedzieli, że podoba mu się Harry, ale o tym musiał z nimi porozmawiać później.- Przepraszam. Za wszystko. Chcę, żeby było jak dawniej, dobrze? Żebyś nadal był moim najlepszym przyjacielem.
 - O nie, Lou, ranisz. Myślałem, że to ja jestem najlepszym przyjacielem!- zaśmiał się Zayn, za co oberwał od Perrie, która natychmiast zeszła mu z kolan i usiadła na podłodze. Harry zachichotał i uśmiechnął się delikatnie.
 - Zawsze będę twoim najlepszym przyjacielem- odpowiedział, przytulając go mocno. Przez chwilę trwali w uścisku, gdy Liam odchrząknął, a chłopcy oderwali się od siebie zarumienieni.
 - Co się właściwie między wami stało, że się pokłóciliście?- zapytała Taylor, a chłopcy odwrócili wzrok od niej.
 - Nie ważne.- odpowiedzieli równo. Lou spojrzał ukradkiem na Gryfona, który był zarumieniony. Kochał mówić równo z nim, czuł się wtedy, że są do siebie dopasowani.
 - A tak na serio? Przecież możecie nam powiedzieć!- pisnęła Danielle, która leżała na łóżku Nialla wraz z Liamem, przytulając się do niego.
 - Nie wasz interes.- znowu na równość. Chłopcy zaczęli się śmiać, bo tak dawno tego nie robili. Od zawsze to było ich znakiem rozpoznawczym.- To zostaje między nami.- dodali w tym samym czasie, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. To wyglądało, jakby wcześniej się umówili, co mają odpowiadać.
 - Nie drążmy tematu! Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Znowu. Świetnie! Jestem z ciebie dumny, ale teraz ważniejsza kwestia. Po co byłeś u dyrektora?- zapytał Krukon, a Lou od razu pobladł. Sięgnął po pergamin oraz swoją różdżkę, kładąc je sobie na kolanach, po czym wyciągnął sygnet, wiszący zaraz obok medalika z literą "L". Przez chwilę Louis wahał się, jak otworzyć list i przy tym nie zdradzać się przy Harrym, jednak ten nagle się zerwał, krzycząc imię swojego kota i podążając za nią w stronę Pokoju Wspólnego. Ślizgon odetchnął z ulgą i szepnął to zdanie, co wcześniej i na pergaminie pojawiły się te same słowa.
 - Głupi kocur!- Harry wrócił chwilę później, siadając obok Tommo i kładąc swoją kotkę na kolanach.- Nic mnie nie ominęło?- zapytał przejęty, patrząc po wszystkich, którzy uśmiechali się złośliwie na tę dwójkę. Jednak Ślizgon już do tego przywykł i starał się nie zwracać na nich uwagi.
 - Nic.- odpowiedział Lou z uśmiechem i spojrzał się na Darcy. Przez chwilę, ale to dosłownie przez moment, miał wrażenie, że puściła do niego oczko. Podrapał ją za uchem i zaczął czytać przyjaciołom wiadomość od Doof''a. Wszyscy słuchali go uważnie, wyłapując każde słowo. Gdy Tommo skończył pokazał im srebrny pierścień z wygrawerowanym księżycem.
 - Myślę, że ten sygnet to może być symbol miłości dyrektora.- odezwał się Liam, a wszyscy na niego spojrzeli.- Wiecie, C.M... osoba mu bliska, może był w niej zakochany, a ona jednak się mści na nim. I teraz trzeba ofiarować jej ten pierścień?
 - Tak, sądzę, że to jest to.- odezwał się Zayn, unosząc rękę, jakby się zgłaszał do odpowiedzi.- I jeśli  ją znajdziemy, damy jej ten pierścień, ona zostawi to w spokoju, lub po prostu to zaklęcie opadnie.- dodał, a reszta pokiwała głowami.
 - Co z naszym wypadem do Ministerstwa?- zapytał się Harry, a dziewczyny spojrzały się na Tomlinsona niezrozumiale. Ten wywrócił oczami, wiedząc, że trudno będzie przekonać dziewczyny, że mają zostać w zamku.
- Mam już wszystko zaplanowane. Wszystko będzie w następny poniedziałek, tydzień przed OWUTEMAMI.- powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy.- Ja i Liam wkradniemy się do Ministerstwa, mój brat nas zaprowadzi w parę miejsc, żebyśmy dowiedzieli się, co dokładnie maja na naszego dyrektora. Harry ty idziesz do Zakazanego Lasu, z wiadomych przyczyn.- puścił mu oczko.- A wraz z tobą Zayn, który też ci się tam przyda.- Lou od razu pomyślał o jego porozumiewaniu się z wężami. Wiedział, że Malik nie mówił o tym nikomu, oprócz Perrie i jemu, ale w takich okolicznościach, Harry również musiał się dowiedzieć.- Niall z Edem będą w zamku. Załatwiłem wam drugą pelerynę niewidkę od mojego brata, Lucasa... Ma przyjść po weekendzie, więc zanim maj się skończy, będziecie mieć pełny ekwipunek. No i oczywiście Mapa.
 - A my to co?!- krzyknęła Jade, zeskakując z parapetu.- Dziewczyny nie mogą wam pomagać?!- Ślizgonka zaczęła gestykulować, robiąc się czerwona na twarzy. Lou zaśmiał się, ale na szybko wymyślił dla nich zadanie:
 - Nie dałaś mi dokończyć! Ty i Danielle pójdziecie do Hogsmeade, a Perrie z Taylor będą na miotłach patrolowały Hogwart.- powiedział, a Jade pokiwała głową na znak, że zgadza się na tę propozycję. Lou spojrzał na wszystkich.
 - Tommo, jak dostaniemy się do Londynu?- zapytał go Liam, a Tomlinson wyszczerzył się, patrząc na Harry'ego, który od razu wiedział, o czym myśli jego przyjaciel.
 - Na testralach!- powiedzieli równo, a Krukon pobladł. Nie podobała mu się podróż na stworzeniach, których nie widział, ale nie miał innego wyjścia.
 - Więc, za 10 dni będziemy już praktycznie gotowi, aby uratować szkołę.- stwierdził Niall, a wszyscy pokiwali głowami. Lou oparł głowę na ramieniu Harry'ego i zaczął głaskać Darcy. Nie chciał ostudzać zapału swoich przyjaciół, jednak wiedział, że będzie to bardzo trudne. I z chęcią działałby sam, aby nie narażać żadnego z nich. Chociaż byli twardzi, silni, inteligentni oraz odważni, to nadal jego przyjaciele, o których musiał dbać. W pewnym momencie Ed wyciągnął ze swojego kufra Ognistą Whisky i atmosfera w pokoju zrobiła się o wiele luźniejsza. Zapomnieli o nadchodzących egzaminach, ratowaniu szkoły i problemach.
 - Za Hogwart i za przygodę!- krzyknął Ed, wznosząc toast. Wszyscy poszli w jego ślady, śmiejąc się do siebie. Rozmawiali ze sobą, a pozostali Gryfoni, jakoś nie mieli ochoty wracać do pokoju, więc oni mieli spokój, spędzając wreszcie czas w pełnej grupie.
 - I za miłość!- powiedział Louis z Harrym. Spojrzeli się na siebie, uśmiechając się delikatnie.- Która nas chroni od nienawiści.- dodali obaj, pijąc swój alkohol.
***
Bąblogłowy - zaklęcie powodujące utworzenie wielkiego bąbla wypełnionego powietrzem wokół głowy
Jęcząca Wdowa - jeden z duchów, które odwiedzały Bezgłowego Nicka na jego przyjęciu. Kobieta nie chciała przejść na drugą stronę, czego żałowała i dlatego rozpaczała.
Drzewo Wiggen - magiczna jarzębina, osoba, która jej dotykała była zabezpieczona przed atakami magicznych stworzeń.
Ognisty ślimak - magiczne stworzenie, występujące w Brazylii
Aperacjum - zaklęcie, które ujawnia niewidzialny atrament.
***
a/n.: Woah. Tak jak 12 rozdział szedł mi ciężko, tak ten przyszedł mi z łatwością. Prawie 3,6 k słów miał ten rozdział, nie licząc notatki i słowniczka. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Mam ferie i trochę odpoczywam, więc pisanie to najlepsza forma spędzania czasu!
Wasza Lucy x

2 komentarze: