sobota, 20 lutego 2016

15. Nauka to potęgi klucz

 Louis z Liamem wrócili kolejnego dnia już do szkoły, transportując się świstoklikiem do Hogsmeade. Pożegnali się z Joanne i Charlesem, a Lou nie szczędził sobie przytulania z małym Ernestem, który już tęsknił za swoim kochanym ojcem chrzestnym.
 W Hogwarcie nie mieli też za dużo czasu, aby porozmawiać o tym, czego każdy z nich odkrył, więc tylko przywitali się ze swoimi przyjaciółmi, zanim ruszyli na śniadanie. Danielle oczywiście rzuciła się na Liama, a Harry na Louisa, oboje przejęci, że może się im coś stać, chociaż dzień wcześniej dostali list, przyniesiony przez Ollie'go, w którym było napisane, że noc mają spędzić w domu brata Lou. Wszyscy ruszyli razem na pierwszy posiłek, jakby dzień wcześniej nic się nie stało, a że był wtorek, usiedli przy stole Puchonów. Louis oczywiście siedział blisko Harry'ego, cały czas łapiąc go za rękę, albo starając się do ukradkiem dotykać swoją nogą, pamiętając w głowie rozmowy z Liamem, a potem ze swoją bratową. Po tym jak ta cała sprawa się wyjaśni, chciał z nim porozmawiać o swoich uczuciach. Wręcz musiał o tym porozmawiać, bo to wszystko go przytłaczało.
 Przyjaciele ledwo co zaczęli jeść spokojnie śniadania, kiedy opiekunowie domów ruszyli między stołami, podchodząc do poszczególnych uczniów. Louis obejrzał się wraz z Zaynem, gdy profesor Lucille spojrzała na nich, podając im kartki, a zaraz potem odeszła do stołu Ślizgonów. Chłopcy unieśli brwi.
 - Rozkład OWUTEMÓW.- powiedział Tommo równo ze Stylesem, który nie dostał jeszcze swojej kartki, ale profesor Logan już szedł w stronę Harry'ego, Nialla i Eda.- Pierwsze mamy Zaklęcia... Wszyscy zdajemy?- zapytał Lou, a każdy z jego przyjaciół pokiwał głową. Zapomniał o tym, że za pięć dni czekały go już egzaminy. Myślał, że to jednak trochę dłużej, a tu niespodzianka...
 - Na praktykę wchodzimy alfabetycznie, a na teorii jesteśmy usadzeni numerami i siedzimy w Wielkiej Sali, tak jak było na SUM-ach.- powiedział Liam, patrząc na swoją kartkę.- Ja mam czwórkę.- westchnął ociężale, podczas gdy Zayn wpatrywał się w swoją, robiąc się coraz bardziej czerwony.
 - Siedzę w pierwszej ławce.- jęknął, uderzając głową o blat, a wszyscy jego przyjaciele wybuchli śmiechem, nawet Perrie, która starała się wspierać swojego chłopaka.- Czym mnie los pokarał, że będę patrzył prosto w oczy babki z komisji? Przecież ona ciągle je czosnek i jej śmierdzi z ust!- mówił, a wszyscy dookoła nie mogli się już powstrzymać, śmiejąc się z Malika, którzy przeżywał to, że prędzej się udusi, niż napisze któryś z egzaminów do końca.
 - Siedzisz przede mną, Harreh.- powiedział Tommo, zwracając się do Gryfona, który na swojej kartce z rozkładem OWUTEMÓW miał liczbę siedemnaście.- Będę się kopał pod stołem, żebyś nie zdał.- zachichotał Lou, za co oberwał od swojego przyjaciela w żebra. Zostały im ostatnie tygodnie normalności, kiedy mogli pomartwić się egzaminami, zamiast problemami, które odkryli w Ministerstwie, czy Zakazanym Lesie.
 Tych kilka dni minęło nadzwyczajnie szybko i nim się obejrzeli, nadszedł czas SUM-ów i OWUTEMÓW. Louis właśnie poprawiał swój krawat, a Zayn pakował do torby kolejną butelkę atramentu, tak jak dzień wcześniej poradził im Liam, po czym obaj zeszli na śniadanie wraz ze wszystkimi klasami. Lou zauważył, że tego dnia był o dziwo spokojny, ale to ze względu na stres. Jako iż był poniedziałek, Tommo zauważył swoich przyjaciół czekających przy stole Slytherinu. Tym razem obyło się bez złośliwych komentarzy, bo wszyscy uczniowie z piątej i siódmej klasy powtarzali materiał, który mógł być na egzaminie. Tommo wcisnął się między Harry'ego, a Jade, sięgając po owsiankę dyniową. Zestresowany Hazz przytulił się do niego, bojąc się, że zawali wszystko i nie zostanie Uzdrowicielem, albo będzie musiał powtarzać rok nauki. Louis jako dobry przyjaciel, objął go i zaczął pocieszać, choć wewnątrz sam się stresował.
 Godzinę później uczniowie z piątego roku wrócili do pokoi wspólnych lub poszli do biblioteki, aby powtarzać materiał, bo ich egzamin praktyczny miał się odbyć w południe, a pozostałe klasy miały czas wolny, który mogli spędzić jak tylko chcieli. Starsi uczniowie głównie wymykali się do Hogsmeade, a ci młodsi korzystali z pogody siedząc na błoniach lub przy jeziorze.
 Siódma klasa zajęła swoje miejsca punkt wpół do dziewiątej, aby napisać pierwszy egzamin teoretyczny z zaklęć. Louis odnalazł wzrokiem Zayna, który odwracał głowę od pani egzaminator, która pisała też z nimi SUMY dwa lata temu. Wtedy też Malik miał miejsce w pierwszej ławce, a kobieta jadła ciągle czosnek. Po chwili egzaminatorka podniosła się, powiedziała wszystkie obowiązujące zasady, a na koniec życzyła wszystkim "powodzenia", po Wielkiej Sali rozniosły się pergaminy z pytaniami. Louis otworzył swój pergamin, zamoczył swoje pióro w atramencie i naskrobał na samej górze swoje imię i nazwisko, po czym zabrał się za czytanie pytań.
 O dziesiątej wszyscy szli na błonia, aby porozmawiać o egzaminie. Oczywiście wypytywali się Liama oraz Perrie o to, czego nie wiedzieli. I tak dzięki wszystkiemu, co przeszli, większość była dla nich łatwa. Louis rozpisał się bardzo szczegółowo o zaklęciach niewybaczalnych, czy zaklęciu "Oblivate", nie był pewny Zaklęcia Fideliusa, ale jak Payne, powiedział mu, że chodzi tutaj o bycie Strażnikiem Tajemnicy, to wiedział, że napisał to dobrze. Z Zaklęciem Kameleona pomyliło mu się działanie Eliksiru Wielosokowego, ale potem wszystko skreślił i napisał od nowa prawidłową wersję. 
 - Pezz, a co to jest Priori Incantatem?- zapytał w końcu Malik. Lou spojrzał się na dziewczynę, bo to było chyba jedyne pytanie, na które odpowiedzi nie znał, ale jednak coś tam naskrobał, zgadując. Dziewczyna zamyśliła się, ale zaraz potem zaczęła tłumaczyć:
 - To jest zjawisko, kiedy dwie bliźniacze różdżki, czy te które mają rdzeń od tego samego zwierzęcia. Na przykład włos od tego samego jednorożca, czy pióro tego samego feniksa, próbują siebie zabić nawzajem, ale odmawiają posłuszeństwa. Jeśli czarodzieje pojedynkujący się mają bliźniacze różdżki, to dwa czary połączą się ze sobą, tworząc strumień światła.
 - MAM DOBRZE!- krzyknął Harry, równocześnie z Louisem. Chłopcy przybili sobie piątki, bo Lou nie chciało się podnosić. Leżał na trawie, opierając głowę na udach Harry'ego, który siedział wsparty o drzewo.
 - A niby skąd to wiedzieliście?- zapytał rozeźlony Ed, który zapewne miał błąd w tym pytaniu, albo wcale na nie odpowiedział. Jednak jemu nie zależało tak bardzo na samych "Wybitnych" tak jak Harry'emu i Louisowi, którzy starali się o wysokie stanowiska po ukończeniu szkoły.
 - Kiedyś jak byliśmy w czwartej klasie, to zaczęliśmy rzucać do siebie czary i pewnym momencie nasze różdżki właśnie tak się połączyły. Tylko wtedy nie wiedziałem, co to jest, ale myślałem, że o to chodzi, jak zapytali nas o to na teście.- odpowiedział Lou, a Harry pokiwał głową, dając do zrozumienia, że miał tak samo.
 O godzinie czternastej był obiad, a o szesnastej wszyscy ustawili się przed Wielką Salą, czekając aż ktoś ich wywoła i zaprosi do środka, aby mogli zaliczyć zaklęcia w praktyce. Było piętnaście grup trzyosobowych i jedna czteroosobowa, w której akurat był Louis. Tommo musiał czekać do samego końca, aż wszyscy wejdą do środka i zaliczą egzamin, zanim on będzie mógł to zrobić. Całe szczęście Taylor i Jade były w piętnastej grupie, Harry w czternastej, a Ed w trzynastej, więc nie będzie się nudził, czekając na swoją kolej. Perrie była w czwartej, więc jako pierwsza ze swojej grupy weszła do środka, a potem musiała wyjść inną stroną, aby nie móc powiedzieć pozostałym uczniom, co będzie na zaliczeniu. Zaklęcia to był jedyny przedmiot, który zdawali wszyscy uczniowie na OWUTEMACH, więc profesor Johny Diamond był bardzo szczęśliwy z tego powodu.
 Kiedy Louis został na korytarzu tylko z Cat, Michaelem i Blair, którzy byli w jego grupie, zaczął się stresować. Jego wszyscy przyjaciele już siedzieli pewnie na błoniach, w środku była Jade i Tay, które pewnie świetnie sobie radziły, a on siedział tutaj sam.
 - Louis Tomlinson. Cat Valentine. Michael Violi. Blair Wegeman.- usłyszał kobiecy głos, po czym podniósł się z podłogi. Wszedł do środka i podszedł najpierw do kobiety, która pilnowała ich na teście praktycznym, aby podać swoje nazwisko, a zaraz potem skierował się w stronę mężczyzny, który wyglądał najbardziej przyjaźnie z nich wszystkich.
 - Dzień dobry.- przywitał się Lou, a mężczyzna kiwnął tylko głową, uśmiechając się szeroko. Ślizgon wyciągnął swoją różdżkę, będąc przygotowanym na wszystko. Mężczyzna wskazał coś za sobą, a Lou zamarł. Zobaczył bezwładne ciało Harry'ego, które wyglądało jakby nie żył.
 - Jest nieprzytomny. Wiesz co zrobić.- powiedział, nadal się uśmiechając, a Louis nie spodziewał się czegoś takiego. Obejrzał się i zobaczył, że inni odczarowywali Jade, Taylor oraz Samanthę, która była z nimi w grupie. Przecież Harry był wcześniej... No tak, ale was jest czwórka, a w innych grupach jest po troje. Na kogoś musiało paść, skarcił sam siebie Louis w myślach, po czym skierował różdżkę w swojego przyjaciela.
 - Enervate.- wypowiedział, a chwilę później zauważył, że Harry unosi powieki. Odetchnął z ulgą, ale zaraz potem pojawiły się skrzaty domowe, które go zabrały. Do końca egzaminu było już spokojnie. Lou musiał wyczarować widma stada ptaków i je kontrolować, używając Avis, skrępować ożywionego manekina zaklęciem Incarcerous, a potem uleczyć złamany nos, korzystając z Episkey. Po jakimś czasie wrócił do przyjaciół, rzucając się na Harry'ego i pytając, czy nic mu nie jest, na co ten zaczął się śmiać i powiedział, że wyraził na to zgodę.
 - Wiesz jak się zdziwiłem, gdy musiałem ratować Eda?- powiedział, patrząc na rudzielca, który przytulał swoją dziewczynę. Tego dnia już tylko odpoczywali, a nawet położyli się dość wcześnie, aby być wypoczętym na kolejny egzamin.
 Drugiego dnia już nie wszyscy zaliczali OWUTEMY. Z grupy przyjaciół transmutację zaliczali tylko Louis, Niall, Liam, Ed i Perrie. Harry, który w ostatniej chwili się wycofał, był trochę zły na siebie, jednak do bycia Uzdrowicielem nie było mu to potrzebne. Ten dzień wyglądał tak samo jak poprzedni, jeśli chodzi o rozkład z godzinami. Wchodząc do Wielkiej Sali, prawie połowa ławek była pusta, jednak nikt nie mógł zmienić swojego miejsca. Na teście teoretycznym były Prawa Gampa, Komplikacje przy przemianie w iguanę oraz kilka pytań o animagów. Lou uśmiechnął się sam do siebie, widząc na samym dole upomnienie, że jeśli ktoś wie coś o jakimś niezarejestrowanym animagu to ma natychmiast to zgłosić do Ministerstwa Magii. Na obiedzie opowiedział o tym Harry'emu, który wybuchł tylko głośnym śmiechem.
 - Zarejestruje się, jak będę miał osiemdziesiąt lat.- skomentował to, po czym zabrał się za swoją potrawkę z kurczaka. Dzisiaj nie martwił się o strój szkolny, bo nie pisał egzaminu, więc na jego białej koszulce zaraz wylądowały kolorowe plamy po sosie. Lou tylko pował głową, i pocałował go w czoło, idąc z resztą przyjaciół na sprawdzian praktyczny. Tym razem czekał o wiele krócej, gdyż z czterdziestu dziewięciu osób zrobiło się trzydzieści jeden. Jego pierwszym zadaniem była zamiana kielicha w ptaka, a potem torebki w tchórzofretkę. Następnie postawiono przed nim ślimaka, mysz i kota i za pomocą zaklęcia Evanesco miał je zniknąć. Wszystko wyszło mu prawidłowo i z uśmiechem spotkał się z przyjaciółmi na kolacji. Od razu zauważył, że Niall siedzi naburmuszony, a Jade go głaszcze po policzku.
  - Co się stało?- zapytał Lou, siadając obok przyjaciela. Ten tylko prychnął, grzebiąc w swoim talerzu z kremem buraczkowym. Jade powstrzymywała śmiech, ale spojrzała na Lou i zaczęła mu wszystko tłumaczyć:
 - Przy znikaniu kota, Niallowi został puch z ogona i pewnie będzie miał za to obniżony stopień.- powiedziała, a Niall uderzył łyżką o blat stołu, a wszyscy Puchoni się na nich spojrzeli.
 - Bo dali mi wielkiego, kudłatego, puszystego kota! Inni mieli normalne koty, a ja jakiegoś sierściucha!- oburzył się chłopak. Lou poklepał go po ramieniu, mówiąc, żeby się nie przejmował, bo jego ptak miał klejnoty na dziobie, co było nieprawdą, ale poprawiło humor Irlandczykowi.
 Trzeciego dnia zaliczeń mieli Opiekę nad magicznymi stworzeniami, na którą szli tylko Harry z Niallem. Reszta leniuchowała cały dzień i powtarzała materiały przed obroną przed czarną magią, która miała być kolejnego dnia. Po teście teoretycznym Harry przybiegł do pokoju ślizgonów, rzucając się na łóżko Lou i zaczął mu mówić o pytaniach.
 - Mieliśmy testrale. Kto może je widzieć, czym się żywią, oraz jak wyglądają ich skrzydła. Potem były hipogryfy. O rozpiętość skrzydeł, o odcienie piór oraz honor hipogryfa. Musieliśmy opisać proces, jak trzeba do niego podejść. Pamiętasz jak podchodziliśmy w trzeciej klasie do takiego jednego, którego trzymał Hagrid, a potem na nim lataliśmy? To było świetne! A potem jakieś banalne pytania o gumochłony, typu do czego można używać ich śluz, oraz klasyfikację ministerstwa.- opowiadał Styles, a Lou bawił się jego włosami, słuchając uważnie jego słów. Po jakimś czasie Hazz poszedł na praktykę, a Tommo nadal pozostawał w swoim łóżku, czytając różne informację z podręcznika do OPCM'u, ponieważ egzaminem z tego przedmiotu się najbardziej stresował. W końcu, gdy chciał iść na spóźnioną kolację, do jego pokoju znowu zawitał Harry, trzymając w ręce talerz, na którym była sterta grzanek z miodem.
 - Mieliśmy niuchacze!- powiedział chłopak entuzjastycznie, a Lou zaczął się śmiać, zajadając chleb.- Musieliśmy wziąć po jednym stworzonku i szukać złotych monet, a potem je nakarmić. I potem też każdy z nas musiał znaleźć dziesięć nieśmiałków i dać im jajeczka elfów.-opowiadał przejęty chłopak, który do późnego wieczora siedział o Louisa, aż w końcu wrócił do siebie, aby przygotować się na ostatni egzamin w tym tygodniu. W piątek miały być runy, które zdawała tylko Taylor z ich grupy.
 W czwartek wszyscy szli jak na ścięcie. A dokładniej Louis, Harry, Zayn, Jade, Danielle, Perrie i Taylor. Reszta tego dnia odpoczywała, bo nie zdawali egzaminu z tego przedmiotu. Liczyli na coś prostego, albo na coś co mieli wyćwiczone do perfekcji. Po śniadaniu wszyscy wyszli z Wielkiej Sali, a pani z komisji zamieniła cztery podłużne stoły na pojedyncze ławki, w których siedzieli. Louis przy numerze osiemnaście, Harry przy siedemnastce. Zayn oczywiście w pierwszej, tuż przy pani śmierdzącej czosnkiem. Dani siedziała pod koniec, przy czterdzieści pięć, Jade przy trzydzieści jeden, a Taylor miała numer dwadzieścia sześć. Lou obejrzał się na ławki swoich przyjaciół, którzy nie pisali obrony przed czarną magią. Czwórka Liama, trzydzieści dziewięć Nialla oraz dziewiątka Eda. W końcu po kolejnym powtórzeniu zasad dostali pergaminy. Lou rozwinął swój arkusz i wczytał się w pytania.
 Odpowiedział na wszystkie i był z siebie bardzo dumny. Mieli kilka pytań o wilkołaki, wampiry, wodniki kappa, jedno o szyszymorę, potem o sposoby poskromienia dementorów oraz jak uodpornić się na zaklęcie Imperius. Z uśmiechem na twarzy wyszedł z sali u boku Harry'ego, który był równie zadowolony z siebie. Jade marudziła pod nosem, że pomyliła szyszymorę z wilą i nie wie jak to zrobiła, skoro to są dwa zupełnie różne gatunki widm.
 Na praktykę szli rozluźnieni, chociaż ten egzamin dla Lou znowu oznaczał czekanie. Z czterdziestu dziewięciu osób, tylko jedenaście nie zdawało OPCM, ale dzięki temu był w grupie z Taylor, Harrym i Jade. Były dwie grupy czteroosobowe i dziesięć trzyosobowych.
 - James Diamond. Perrie Edwards. Ashley Hale.- czwarta grupa, w której była Perrie. Zayn uśmiechnął się do dziewczyny, gdy ta ruszyła do Wielkiej Sali pewnym krokiem. Kilkanaście minut później wywołano Zayna wraz z Danielem Lovely oraz Laną Melody. W kolejnej grupie była Danielle z Cliffem Night'em i Janessą Mirage. Ten czas dłużył się niemiłosiernie, a ludzi ciągle ubywało.
 - Harry Styles. Taylor Swift. Jade Thirwal. Louis Tomlinson.- usłyszeli po dwóch godzinach czekania. Weszli do prawie pustej sali egzaminacyjnej, podchodząc alfabetycznie do pani z komisji, a potem do odpowiedniego egzaminatora. Lou trafił na kobietę w wieku swojego najstarszego brata, którą skądś kojarzył. Po chwili zorientował się skąd.
 - Pani Amanda?- zapytał, a kobieta zrobiła zszokowaną minę, prawie puszczając swoją różdżkę na podłogę. Przybliżyła się do Louisa.
 - Skąd wiesz, jak się nazywam? Używasz legimencji? Poczułabym.- szepnęła, trochę przerażona. Jednak Lou tylko się uśmiechnął, kłaniając się lekko. To była kobieta, która podobała się Steve'owi Pucketowi, w którego był zmieniony w Ministerstwie.
 - Pracuje pani z moim bratem, Charlesem Tomlinsonem. Poza tym mój brat mówił mi o pani i swoim przyjacielu, Steve.- powiedział, a ta zarumieniła się wściekle.- Jesteście już państwo razem, czy nie? Pan Steve podobno bardzo panią lubi.
 - Tak?- zapytała głupio, po czym jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej różowe.- Dobrze, Louisie. Mam w tej szafce bogina, potrafisz się z nim rozprawić?- zapytała, a chłopak pokiwał głową. Otworzyła małą szafkę, stojącą obok, a z niej wyskoczyła zjawa, która od razu przybrała postać ogromnego węża. Lou przez chwilę się zawahał, ale zaraz krzyknął "Riddicullus", a zmora zmieniła się w pajaca w pudełku. Kobieta zatrzasnęła szafkę, uśmiechając się delikatnie. Louis wiedział, że gdyby nie wspomniał o Steve'ie, nie miałby tak łatwo.- Świetnie. A teraz... umiesz stworzyć cielistego patronusa?
 - Pewnie.- odpowiedział Lou i nawet chciał się popisać przed nią, pokazując jak jego wilk przekazuje wiadomości. Przypomniał sobie jeden z szczęśliwych momentów w jego życiu, w głowie tworząc zdanie, które miało przekazać zwierzę. Z końca jego różdżki wyskoczył strumień srebrnego światła, który zamienił się w wilka. Przebiegł on salę dookoła, skupiając uwagę wszystkich dokoła, po czym stanął przed kobietą, uniósł jedną ze swoich łap i przemówił głosem Louisa:
 - Pięknie pani wygląda.- po czym rozprysł się w powietrzu. Kobieta zanotowała coś na pergaminie i wypuściła Louisa jako pierwszego z jego grupy. Tommo wyszedł zadowolony z egzaminu, kierując się na błonia, aby cieszyć się z nadchodzącego weekendu.
 W piątek egzamin z run zdawała tylko Taylor. Przyjaciele sobotę spędzili w Hogsmeade, a niedzielę wypytywali Zayna o różnego rodzaju eliksiry, przerażeni faktem swojej niewiedzy. W poniedziałek po śniadaniu w Wielkiej Sali mieli egzamin własnie z tego przedmiotu, który do tej pory okazał się jednym z najtrudniejszych. Zayn, Louis, Harry, Niall, Ed, Jade i Danielle przygotowywali się do niego najbardziej jak umieli.
 - Jak ja mogłam być taka głupia i w pytaniu "Jaki zapach ma amortencja?", odpowiedziałam truskawki i czekolada, zamiast "w zależności od tego, co kogo pociąga."- przeżywała Danielle, która przytulała się do Liama, nie mogąc przeboleć takiego błędu. Oprócz takiego pytania mieli też o rozpoznanie amortencji, o działanie veritaserum i kto może go używać, musieli też napisać wszystkie składniki do Wywaru Żywej Śmierci. Było też pytanie, ile działa eliksir wielosokowy, oraz dlaczego używamy go do transmutacji ludzi. Lou widząc wspomnienie o tym eliksirze, uśmiechnął się pod nosem. Ostatnie trzy pytania były o Felix Felicis - o jego inną nazwę, działanie i w jakich sytuacjach można go używać. Podczas egzaminu praktycznego wszystkie potrzebne składniki znajdowały się na początku sali, a na każdej ławce był kociołek. Każdy uczeń musiał uwarzyć Eliksir wzbudzający euforię.
 Kolejne dni wydawały się być o wiele łatwiejsze. We wtorek Liam i Ed zdawali historię magii, w środę Payno miał astronomię, a w czwartek Zayn szedł na numerologię. Dopiero w piątek Louis, Niall, Harry, Ed, Jade i Danielle szli na zielarstwo. Teoria jak zwykle odbywała się na Wielkiej Sali. Pytania dotyczyły poskramiana Diabelskich Sideł oraz Jadowitej Tentakuli, a na praktyce szli do cieplarni, gdzie każdy dostał swoją swoją sadzonkę trzepotki i musiał ją odpowiednio przyciąć, co było bardzo odpowiedzialnym zadaniem, bo ta roślina rosła raz na sto lat.
 Kiedy ta szóstka wróciła ze swojego ostatniego egzaminu wszyscy usiedli na błoniach i zaczęli rozmawiać. Cały stres opadł, wszystko było za nimi i już nie mieli czym się przejmować. No może poza jednym...
 - Musimy wreszcie załatwić sprawę nienawiści. Dyrektor nadal nie wrócił, a uczniowie mimo wszystko zaczną siebie krzywdzić, gdy wróci normalny tok zajęć.- powiedział Louis leżąc na trawię i skubiąc źdźbło trawy.
 - Teraz daj nam spokój, Lou.- powiedziała Tay, opierając się o swojego chłopaka.- Chociaż pewnie każdy z nas dowiedział się czegoś ciekawego.- stwierdziła, a każdy jak jeden mąż kiwnął głową. Tommo zacisnął usta. Stwierdził, że ten jeden się wstrzyma, aby im o tym opowiedzieć. Chciał dzisiaj cieszyć się z tego, że egzaminy są już za nim i poszły mu w sumie wyśmienicie.
 - Jutro spotykamy się na Wieży Astronomicznej i wymienimy się wszystkimi informacjami. Pasuje wam?- zapytał, tłumacząc sobie, że ten jeden dzień zwłoki nic im nie zrobi. Bo nie zrobi, prawda?
 - A teraz cieszmy się, że kończymy szkołę!- pisnęła Dani. Niby się cieszyli, ale OWUTEMY wyczerpały ich psychicznie, a jedyne na co mieli siłę, to leżenie na trawie i rozmawianie ze sobą.
***
Zaklęcie Kameleona - zaklęcie maskujące. Osoba, zakameleonowana przybiera wygląd otoczenia.
Niuchacz - czarne, puchate stworzenie z długim ryjkiem. Lubi wszystko, co się świeci.
Nieśmiałek - niewielkie stworzenie, pilnujące drzew. Wygląda, jakby było z kory i gałązek.
Wodniki kappa - istota podobna do małpy, tylko pokryta rybią łuską. Posiada długie, płetwiaste łapy, a na głowie mają lejki wypełnione wodą.
Szyszymora - widmo, które zapowiadało śmierć. Głównie występuję w irlandzkim folklorze. 
Wila - widmo kobiety, która hipnotyzuje mężczyzn swoim wdziękiem.
Wywar Żywej Śmierci - silny środek usypiający, powoduje omdlenia, w dużej dawce śmierć.
Felix Felicis - eliksir, który sprawia, że człowiek ma szczęście.
Diabelskie Sidła - magiczna roślina, lubi wilgoć i ciemność, oplata się wokół ofiary, doprowadzając do jej śmierci.
Jadowita Tentakula - czerwona, jadowita roślina. Często używana w eliksirach, 
Trzepotka - roślina, która drży i trzęsie się. Zakwita raz na sto lat, a jej kwiaty wytwarzają zapach, który przyciąga nieostrożnego. 
***
a/n.: Najnudniejszy rozdział w historii tego ff, ok. Ale to przejściowe, bo zostały nam tylko 3 rozdziały i epilog. Chciałam po prostu, żeby była parzysta ilość rozdziałów i musiałam to opisać. Od następnego będzie lepiej, obiecuję.
Wasza Lucy x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz