piątek, 29 stycznia 2016

12. Bujam w obłokach, gdzie każda z chmur to ty

 Głośny krzyk rozchodzący się po całej sypialni Ślizgonów. Lou otrząsał się w swoim łóżku, a jego głos było słychać w całym Hogwarcie. Wszyscy jego koledzy wstali z łóżek, aby przyjrzeć się zaciągniętym zasłonom. Wszyscy domownicy z sąsiednich sypialni również się obudzili, nasłuchując, co dzieje się w pokoju dla chłopaków z siódmego roku.
 - Z-za...aayynn-nn.-zawył Louis, gdy Mulat w końcu dostał się obok niego, żeby nie odsłaniać zasłon. Nie chciał, aby ktokolwiek widział jego przyjaciela w niezręcznej sytuacji. Malik otworzył szerzej oczy, gdy Lou krzyczał, leżąc jak sparaliżowany, a wokół jego ciała pełzały... węże.
 Łzy spływały po policzkach Lou, gdy czuł na swoich dłoniach i nogach oślizgłe ciała, które przyprawiały go o dreszcze. Co chwilę słyszał ciche posykiwania obok ucha, serce biło mu tysiąc razy szybciej niż normalnie, a medalik zawieszony na szyi palił jego skórę jak nigdy wcześniej.
 Zayn po chwili namysłu zaczął mówić w języku wężu, aby stworzenia odsunęły się od chłopaka. Spełzły powoli po ramie łózka, kierując się do szpary w drzwiach i wyjścia z lochów. Ludzie będący w tym czasie w pokoju wspólnym, obudzeni przez krzyki Lou, zdziwili się na widok gadów między ich nogami. Każdy z nich obudził się zdecydowanie za wcześnie. Większość uczniów uczyła się do późnych godzin i teraz chciała spać przynajmniej do tej siódmej.
 Louis nie był lepszy. We wtorki zaczynał transmutacją z Gryfonami, a profesor Mitchie chciał sprawdzić ich umiejętności, a zaraz potem zaklęcia z Krukonami, gdzie profesor Diamond również zadał im ćwiczenie wszystkiego, co przerobili do tej pory. Trzy miesiące do OWUTEMÓW to nie mało, a oni ciągle ćwiczyli dniami i nocami, śpiąc zaledwie po dwie czy trzy godziny, w między czasie planując wkradnięcie się do Ministerstwa. Usnął dopiero po trzeciej, a węże obudziły go już o piątej, a wraz z nim cały jego dom.
 Tommo podniósł się, trzęsąc się. Był blady, jego źrenice były rozszerzone. Zayn usiadł obok niego, przytulając go. Doskonale wiedział, jak bardzo jego przyjaciel się bał węży, na złość trafiając do domu, gdzie na herbie widniało własnie to zwierzę. Medalion Louisa przestał palić jego skórę, a jedynie przyjemnie ogrzewać, rozprowadzając ciepło po całym jego ciele. Lou z każdą chwilą czuł się lepiej, zapominając o wcześniejszym zdarzeniu. W głowie miał tylko jedną myśl. Aby zobaczyć się z Harrym.
 - Louis, te węże... One mi powiedziały...Co ty odwalasz?!-zawołał Zayn, gdy Louis podniósł się i na swoją pidżamę zarzucił czarną szatę z herbem Slyherinu. Uśmiechał się delikatnie, pod działaniem impulsu chciał zobaczyć chłopaka, w którym był zakochany. Spojrzał na swoje ciało. Wokół niego powstała zielona poświata, trochę przypominająca kolorową mgłę.
 - Zayn... Spotkamy się na lekcji!- krzyknął, wybiegając z sypialni. Malik zaklął siarczyście, próbując znaleźć swoje ubrania i odnaleźć Lou, żeby przekazać mu ważną informację, którą dowiedział się od węży. Jednak gdy on poszukiwał spodni, Lou był dawno w drodze do wieży Gryfonów.

 Harry wstał przerażony słysząc czyjś krzyk. I po chwili zorientował się, że to nie był byle jaki głos, należący do przypadkowej osoby. Rozumiejąc, że jego Louis krzyczy podniósł się natychmiast z łóżka, spychając miauczącą Darcy z łóżka. Szybko odsłonił zasłony, żeby rozejrzeć się, czy inni też go usłyszeli.
 Wszyscy spali jak zabici, niektórzy nawet zapomnieli zasłonić kotar (na przykład taki Niall), więc Gryfon nie rozumiał, czemu głos przyjaciela obudził tylko jego. Chyba, że...
 Spojrzał na swoją kotkę, której oczy świeciły jej czerwonym blaskiem, a w głowie zrodziła się myśl, że z chęcią zobaczyłby się z Louisem. To właśnie on wybrał dla niego tego kota, który był jego wiernym kompanem. Trochę obrażalska i wymagająca, jednak miał do niej sentyment, między innymi dlatego, że była od Louisa. Podniósł ją na ręce, czując ciepło rozchodzące się po swoim ciele oraz ogromną radość. Wiedział, że ze Ślizgonem było coś nie tak, a jego krzyk usłyszał w głowie. I musiał to iść sprawdzić. Darcy cały czas go zaczepiała, wyrywając się z jego rąk, więc położył ją z powrotem na łóżko, żeby założyć szatę na swoją pidżamę. Rozejrzał się znowu, aby upewnić się, czy wszyscy śpią. Niall leżał na brzuchu, zapewne chrapiąc głośno, jednak od pierwszej klasy Ed z Harrym zmusili go do rzucania Muffliato na siebie, aby nikt go nie słyszał. Rudzielec osłonił tylko połowę łóżka, jakby usnął podczas zasłaniania zasłon. Leżał do góry nogami z poduszką w ręce zamiast pod głową. Olivier, Jai, Nathan oraz James również spali, jakby zapominając o otaczającym ich świecie.
 Harry próbował wziąć swoją kotkę na ręce, aby udać się prosto w stronę lochów, jednak ta zeskoczyła z łóżka i z głośnym pomrukiwaniem poszła w stronę wyjścia z komnaty. Gryfon cicho ruszył za nią, zauważając wokół swojego ciała bordową poświatę, Uśmiechnął się szeroko. Kotka otworzyła portret Grubej Damy, przechodząc za dziurę, a Harry zaraz za nią. Szedł rozpromieniony w stronę lochów, czuł, że to spotkanie z Lou będzie z jednym z lepszych. Nie wiedział jednak czemu.
 Harry zatrzymał się natychmiast, gdy w oddali usłyszał jakieś kroki. Zatrzymał się gwałtownie, sięgając dłonią do różdżki. Jego kot w czasie usiadł sobie na parapecie, przyglądając się mu uważnie. Darcy miała przymrużone oczy, które nadal świeciły czerwonym blaskiem.
 Louis wspiął się już na szóste piętro, gdy dostrzegł osobę, którą pragnął ujrzeć. Ciepło rozpłynęło się po jego ciele, a medalik zawisł w miejscu, gdzie było jego serce. Podbiegł do swojego przyjaciela, który od razu rozłożył ręce do uścisku. Wtulił się w niego mocno, szepcząc:
 - Harreh.- pogładził jego plecy, trzymając się go mocno, jakby bał się, że jak tylko osłabi uścisk, to jego przyjaciel zniknie lub wyrwie się z jego objęć.
 - Loueh.- odpowiedział Hazz i odsunął się od niego dosłownie o kilka milimetrów. Poświaty wokół ich ciał zmieszały się ze sobą, tworząc piękną bordowo-zieloną mgłę, jednak oni tego nie zauważyli, bo Louis w tym czasie stanął na palcach, żeby pocałować Harry'ego. Pierwszy raz był tego zupełnie świadomy, a  nie pod wpływem alkoholu. I w tym pocałunku było coś magicznego, bo Louis wiedział, że jego przyjaciel go nie odrzucił, tylko odwzajemnił ten gest. Co właściwie czuł? Wszystko. Uczucia przepełniały jego ciało, gdy ich usta łączyły się ze sobą, a języki plątały. Lou wplótł dłoń we włosy Gryfona, a młodszy złapał go za uda, aby go unieść. Ślizgon cicho jęcząc podskoczył, oplatając Stylesa w pasie, nie przerywając pocałunku.
 Louis przerwał momentalnie, patrząc w oczy swojego przyjaciela. Zamrugał kilkakrotnie, dokładnie obserwując twarz Harry'ego. Zielone, błyszczące oczy z rozszerzonymi źrenicami, pełne usta, różowe od całowania, rumieńce na twarzy oraz potargane włosy.
 - Loueh...- chłopak zaczął zachrypniętym głosem, próbując znowu go pocałować, jednak ten odwrócił głowę, unikając kolejnego zbliżenia. Ślizgon wiedział, że nie tak miało wyglądać to spotkanie, nie tak miało się skończyć i nie wiedział, co było nie tak, ale nie pasowało mu to wszystko.
 - Puść mnie, proszę.- powiedział, odwracając wzrok. Gryfon nie wiedział co powiedzieć, więc osunął ręce, żeby Lou mógł zeskoczyć na podłogę. Młodszy zauważył w oczach swojego przyjaciela łzy. Spuścił wzrok, dostrzegając, że czerwona poświata zmieniła się odrobinę i doszły do niej zielone plamy.
 - Louis...
 - Nie. Harry, nie ma żadnego Louisa. To nie powinno mieć miejsca. Wybacz.- powiedział Ślizgon, odwracając się i odbiegając. Harry stał jak sparaliżowany, nie wiedząc co robić. Patrzył jak chłopak, w którym się zakochał, odbiega od niego.
 - I co mam zrobić z tobą?- powiedział sam do siebie, ścierając pojedynczą łzę.- Zakochałem się w tobie, a ty mnie odtrącasz. Czy przez moje wcześniejsze zachowanie, nie wierzysz w moje uczucie?- szepnął, podchodząc do swojej kotki, która nadal siedziała na parapecie, przyglądając mu się z uwagą. Wziął ją na ręce i wrócił do swojego dormitorium.

 Louis siedział w ukrytym tunelu, prowadzącego do Hogsmeade. Nie wiedział, jak długo już tu siedział. Światło dawała mu tylko jego różdżka, którą trzymał przy sobie, płacząc cicho. Przeżywał to, co się wcześniej stało. Nie mógł zrozumieć, czemu to zrobił. Czemu właściwie pocałował Harry'ego? Jasne, że pragnął tego. Pragnął, aby to nie był tylko przelotny związek, tylko coś więcej. Jednak wiedział, że chłopak jest zakochany, a to co ich łączyło to tylko przyjaźń i całowanie się od czasu do czasu w dodatku po pijaku.
 - Nox.- szepnął Lou, wstając i ocierając łzy.- Dissendium- szepnął, a stary posąg jednookiej wiedźmy odsunął się. Lou wysunął głowę, rozglądając się dookoła. Trzymał różdżkę w pogotowiu, jednak dookoła nie było żadnej żywej duszy, no może oprócz...
 - Niall? Ed?- zawołał Louis, a jego przyjaciele odwrócili się nagle, wypuszczając wszystko co trzymali w dłoniach, a po korytarzu rozniósł się nieznośny zapach. Chłopcy zaczęli kasłać i natychmiast pobiegli w kierunku schodów, żeby oddalić się od tego smrodu. Sheeran trzymał w ręce Mapę Huncwotów, więc niepostrzeżenie weszli do jednego z bocznych tuneli, aby dostać się jak najszybciej na parter. Gdy tylko znaleźli się obok Wielkiej Sali, Lou rzucił gniewnym wzrokiem na swoich przyjaciół.
 - Stary, czemu masz pidżamę?- zaczął się śmiać Niall, a Tommo zarumienił się, przypominając sobie, że swoją szatę zarzucił na to, co miał wcześniej na sobie. Takim o to sposobem dwaj Gryfoni widzieli błękitne spodnie w paseczki wystające spod czarnego materiału. Prychnął tylko gniewnie, nie patrząc im w oczy, aby nie zauważyli tego, że płakał. Założył ręce na siebie.
 - Co wy właściwie tam robiliście?!- warknął. Ed z Niallem wymienili rozbawione spojrzenia, wyciągając ze swoich torb pozostałe łajnobomby, które pewnie chcieli wykorzystać. Lou wciągnął głośno powietrze, czując, że ciśnienie powoli mu rośnie.
 - Chcieliśmy rozrzucić łajnobomby, żeby odwołali pierwsze lekcje. Nie chcieliśmy iść na transmutacje, sam wiesz czemu, przecież Ślizgoni mają ją z nami.- Ed wzruszył ramionami, a Tommo ogarnęła złość. Może nie do końca wściekał się na rudzielca i blondyna, ale musiał odreagować to wszystko.
 - Powariowaliście?! Jesteście debilami, czy co?! Myślałem, że z tego wyrośliście, ale najwidoczniej się myliłem!- krzyczał, zapominając, że zaraz pozostali uczniowie będą się tutaj zbierali, aby zjeść śniadanie.- Zachowujecie się dziecinnie, a niechodzenie na lekcje na pewno wam się nie przyda przed OWUTEMAMI.- Tommo wycelował w łajnobomby, wypowiadając w głowie zaklęcie, a wszystkie wystrzeliły, powodując ogromny smród dookoła. Tym razem jednak chłopcy nie uciekli, zdziwieni zachowaniem swojego kolegi.
 - Lou, co w ciebie wstąpiło?!- odezwał się Niall, podchodząc do przyjaciela.- Przecież od zawsze to robiliśmy i nigdy ci to nie przeszkadzało! Teraz stałeś się jakąś ciotą, która pilnuje porządku w całym zamku?! A może o to też cię poprosił dyrektor, co?! W końcu jesteś pupilkiem!
 - Nie jestem niczyim pupilkiem!- krzyknął Louis. Zrobił się cały czerwony na twarzy, w głowie rodziło mu się tysiąc sarkastycznych odpowiedzi na to, jednak nie potrafił ich użyć wobec swoich przyjaciół.- Za to wy nie potraficie spiąć swoich tyłków i zacząć się uczyć, bo mnie w przeciwieństwie do was, zależy na dobrych stopniach i dobrym zawodzie!- ciągnął to dalej, będąc coraz bliżej Nialla. Ed wszedł między nich, aby nie pozabijali się nawzajem, chociaż wiedział, że ma przy Lou marne szanse, jeśli chodzi o znajomość zaklęć.- I nie dziwię się, że wszyscy odradzają Jade, żeby z tobą zerwała. Z twoim podejściem nie będziesz miał żadnej przyszłości.
 Zanim zdał sobie sprawę, co dokładnie powiedział, poczuł uderzenie na swojej twarzy. Odchylił głowę, a łzy zaczęły powoli mu spływać, mieszając się z krwią, lecącą mu z nosa. Otarł strużkę rękawem i spojrzał na Nialla, który był trzymany przez Eda oraz przez niego uspokajany.
 - Wiesz co, Louis? Ja przynajmniej potrafiłem spiąć swój tyłek, jak ty to ująłeś, i powiedzieć dziewczynie, na której mi zależy, co do niej czuję. A ty od lat męczysz się i wahasz z tym, czy powiedzieć o swoim uczuciu Harry'emu.- Louisowi zrzedła mina, gdy usłyszał słowa swojego przyjaciela. Sheeran zbladł natychmiast, patrząc to na jednego to na drugiego.
 - Niall, uspokój się, mieliśmy się w to nie mieszać...- zaczął, jednak Irlandczyk prychnął dość głośno, patrząc na niego wymownie.
 - Za długo milczeliśmy. Przestań, Eddie. Tomlinson zachowuje się teraz jak ciota i debil, a sam nas tak wyzywał. Trzeba się w to w końcu  wtrącić.
 - Skoro tak ci przeszkadzam...- zaczął Lou, któremu nadal kapała krew z nosa.- To zmień sobie przyjaciela i po sprawie.- dodał, chociaż te słowa sprawiły mu wielki ból.
 - Wiesz co?! Chyba tak zrobię!- krzyknął Niall, odwracając się i idąc w stronę Wielkiej Sali, aby zapewne zjeść śniadanie.
 - No i świetnie!- zawołał za nim Lou, zawracając i kierując się do lochów, żeby się przebrać. Nie chciał iść dzisiaj na lekcje. Przynajmniej nie na te z Gryfonami, po tym co stało się z Niallem i Edem oraz z Harrym. Nie dzisiaj...
 Louis po chwili zrozumiał, jak wielki błąd zrobił, kłócąc się ze swoim przyjacielem oraz pozwalając, aby złość zapanowała nad nim. Nie poznał samego siebie. Mijał się z innymi Ślizgonami, którzy podążali na lekcje. Nigdzie nie widział Zayna, który zapewne zaraz dowie się, co się stało na korytarzu.
 - Świetnie.- powtórzył, czując ostre kłucie w sercu.
***
łajnobomby - magiczna, śmierdząca zabawka do robienia dowcipów.
Dissendium - zaklęcie, które odsuwa posąg wiedźmy
Muffliato - zaklęcie, które uniemożliwia podsłuchanie czarodzieja. Wszyscy dookoła słyszą niezidentyfikowane brzęczenie
***
a/n.: Tak ciężko pisałam ten rozdział, Mój Boże. Ale w końcu jest i nie jest wcale taki najgorszy. Kłótnia między chłopakami, co o tym sądzicie? I pierwszy Larry moment bez alkoholu! Nareszcie, co? Hahaha.
Wasza Lucy x

środa, 13 stycznia 2016

11. Twa miłość jest lekiem na wszystko

 Dwa dni później chłopcy spotkali się w gospodzie "Pod świńskim łbem". Może z ich strony było to trochę nieodpowiedzialne, że w środku tygodnia wyszli ze szkoły do Hogsmeade, jednak to było jedyne wyjście, aby nikt z nauczycieli ich tutaj nie znalazł, a tym bardziej pani minister lub jej wysłannicy, którzy krążyli po szkole niczym duchy, sprawdzając każdego ucznia i uczennice. Przyjaciele nie byli jedynymi, którzy tego dnia poszli na wagary, ponieważ gospoda była wypełniona uczniami głównie szóstego i siódmego roku.
 Louis rozejrzał się po pomieszczeniu. On ze swoimi przyjaciółmi siedzieli przy stole w kącie pubu, a on miał doskonały widok na całą salę. Zauważył, że uczniowie podzielili się dosłownie na domy, tak jakby to były stoły w Hogwarcie. Uczniowie Slytherinu odwróceni plecami do Gryfonów, Krukoni z nosami w książkach, wywyższali się i rzucali pogardliwe na każdego dookoła, a osoby z Hufflepuffu były głośne i złośliwe, żeby przeszkadzać ludziom dookoła. Każdy patrzył na Lou oraz jego bliskich, jakby miał ich pogrzebać żywcem za to, że siedzą przy tym stole RAZEM.
 - Oh, zgrozo! Zaraz mnie zjecie, bo przyjaźnię się z Gryfonami.- odezwał się uniesionym tonem, gdy barmanka przyniosła im kufle Piwa Kremowego. Inni uczniowie odwrócili wzrok. Mimo wszystko czuli respekt do starszego Ślizgona i jego nazwiska. Jego przyjaciele złapali za swoje napoje i zaczęli pić, wpatrując się w Lou. Czekali, aż on zarządzi, co mają robić dalej.
 - Z tego, co ustaliliśmy.- odezwał się po jakimś czasie Tommo.- Ta lub ten C.M musi być nadal w pobliżu szkoły, bo zaklęcie nie utrzymało się tak długo, gdyby był daleko. Przypuszczam, że znajduje się w Zakazanym Lesie. Musi być też bardzo potężny, bo aby rzucić ten urok na kilkanaście osób jest ciężko, a co dopiero na szkołę, gdzie uczniów i nauczycieli jest prawie tysiąc.  W dodatku ta osoba kochała, lub kocha kogoś ważnego w naszej szkole. Podejrzewamy, że chodzi o dyrektora, ale może to być również nauczyciel.- Louis przestał mówić, aby wypić łyk piwa Otarł rękawem pianę z nad ust i popatrzył się na Harry'ego.- Ostatnio wysłałem list od Charlesa i dzisiaj otrzymałem odpowiedź. W Ministerstwie coś wiedzą, jednak nie chcą go w to wtajemniczyć.- Ślizgon ściszył głos, przybliżając się do swoich przyjaciół.- Musimy się tam włamać.
 Zapanowała cisza, a chłopcy spojrzeli się na Louisa. Liam zbladł, bo bał się, że jeśli ta misja się nie powiedzie, to jego szanse na zostanie nauczycielem zmaleją do rozmiarów zerowych. Zayn zamrugał parę razy, jakby nie dowierzał, że jego przyjaciel mógł o czymś takim powiedzieć, a tym bardziej zaplanować to. Niall z Edem wymienili spojrzenia, trochę zlęknieni, ale uradowani, że cokolwiek ruszyło do przodu. Harry był dumny z Louisa i jego decyzji, więc położył dłoń na tej jego, uśmiechając się szeroko.
 - Na razie piszę ciągle z bratem, aby znaleźć odpowiedni moment, gdy Ministerstwo będzie miało osłabiony system ochrony i będziemy mogli się tam wkraść.- powiedział sucho, delikatnie drżąc. Hazz wzmocnił uścisk, dodając mu otuchy.- Nie pójdziemy wszyscy, tylko ja i Liam.- chłopak spojrzał na Krukona, który wyglądał teraz jak duch.- Konkrety ustalimy, gdy dowiem się wszystkiego od mojego brata.
 - Louis, jak ty chcesz się tam dostać niezauważony?- zapytał Ed, obserwując go uważnie, jakby szukając luki w jego planie. Niebieskooki jednak uśmiechnął się chytrze patrząc na Zayna, który zamarł z otwartymi ustami.
 - Zaynie, pamiętasz o co cię prosiłem parę miesięcy temu?- zapytał, a Malik kiwnął głową, przenosząc wzrok na każdego po kolei.- Nikomu z was nie mówiłem, ale po tym jak powiedziałem wam wszystkim o prośbie dyrektora, poprosiłem Zayna o coś, co uznałem za przydatne. Wtedy jednak nie wiedziałem, po co.
 - Eliksir Wielosokowy.- powiedział równo z Harrym. Głos Ślizgona był lekko przerażony, a głos Gryfona pełen podziwu, że jego przyjaciel potrafił pomyśleć o takich rzeczach w takich chwilach, gdy inni myśleli zupełnie o czym innych. Styles podziwiał w nim to, że zachowywał zimną krew, gdy pozostali panikowali.
 - Zayn, uwarzyłeś Eliksir Wielosokowy i nic nam nie powiedziałeś?!- zdziwił się Niall. Mulat wzruszył ramionami, trochę zszokowany całą tą sytuacją. Pierwszy raz obleciał go strach, jednak sprawiał pozory, że wszystko jest w porządku. Wiedział, że był potrzebny swoim przyjaciołom i nie mógł ich zawieść.
 - Nie pozwoliłem mu. Wybaczcie mi, chciałem zachować w tajemnicy to, dopóki nie znajdziemy konkretów.- stwierdził Louis. Wydawał się taki beznamiętny, mówiąc o tym wszystkim. Jednak wewnętrznie analizował to wszystko i bał się o swoich przyjaciół, czy aby nie stanie im się krzywda. Dlatego on szedł do chciał iść do gmachu Ministerstwa, przy okazji zabierając Liama, który mimo chwili słabości przy tym stole, będzie najlepszą osobom, która może z nim iść. Będzie wiedział jak ma się zachować, gdy spotkają kogoś nieodpowiedniego, który ich o coś zapyta. Payne był inteligentny, miał ogromną wiedzę oraz zawsze wiedział jak wybrnąć z sytuacji, gdy Lou albo by spanikował albo zachował się jak sarkastyczny gówniarz, którym był.
 Cieszył się, że dziewczyny nie poszły z nimi. Nie wiedziałby jak ma im wytłumaczyć, że będą musiały zostać, gdy on i Liam polecą do Londynu. Już i tak trudno będzie mu odmówić pozostałym chłopakom, którzy będą chcieli również z nimi się dostać. Jade, równie uparta jak on, do ostatniej chwili będzie go męczyć, chociaż miał inne zadanie dla niej, Taylor z Danielle zgodzą się pokornie na to, co im wymyślił, a Perrie z trudem rozstanie się z Zaynem.
 Tak naprawdę Louis miał już obmyślony cały plan. Od dwóch dni tylko o tym myślał i doskonalił cały szczegół, jednak czekał na idealny moment, który mógł nie nadejść nawet przez miesiące. Wiedział tylko tyle, że musieli to zrobić przed OWUTEMAMI, aby do końca szkoły sprawa została rozwiązana. Lou ustalając role na poszczególnych osób, kierował się oczywiście zdolnościami każdego z jego przyjaciół, a nie własnymi widzi mi się. Pragnąłby, żeby Harry poszedł z nim, jednak o wiele bardziej przydałby się tutaj, idąc do Zakazanego Lasu, używając tego, że może zmieniać się w wilka.
 Harry... Ostatni raz spotykał się z tą dziewczyną z piątego roku, zanim zostali przyłapani przez dyrektora i panią minister. I to w dodatku nawet nie chciał tego, tylko ona na nim to wyparła, ponieważ spotykali się rok wcześniej. Louisa to bardzo cieszyło, ponieważ nie miał o kogo być zazdrosny. Nadzieja powróciła do jego serca. Z niejasnych powodów czuł, że ma szansę u swojego młodszego przyjaciela, jednak nie potrafił tego okazać i przemóc się, aby wyznać mu uczucia. Nadal miał wątpliwości, chociaż mniejsze niż do tej pory.
 - Myślisz, że to dobry pomysł?- zapytał Liam, któremu wróciło już normalne myślenie. Louis pokiwał głową, dopijając swoje Piwo Kremowe. Nie uważał tego za genialny plan, ale słuszny. Oraz jedyny jaki mieli.
 - Więc ufamy ci Lou.- powiedział Harry. Niebieskooki spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Nadal trzymali się za ręce, nie zważając na innych ludzi dookoła. Nawet ich przyjaciele uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
 - Muszę pójść jeszcze do dyrektora. Wracajmy do Hogwartu.- stwierdził najstarszy, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Złożyli kufry na środek, założyli płaszcze na swoje codzienne ubrania i kierując się za Niallem oraz Edem, ruszyli do tajnego przejścia do szkoły. Irlandczyk trzymał już w dłoni mapę Huncwotów, która przez ostatnie lata była ich przyjaciółką, pomagając im omijać osób, których nie chcieli spotkać, aby nie wpaść w kłopoty. Może nie byli wzorowymi uczniami pod względem zachowania, jednak każdy z nich miał wiele umiejętności, które zawsze przydawały się w najgorszych sytuacjach.
 Zayn był wężousty, a oprócz tego znał wiele języków, świetnie latał na miotle, był szybki i miał wszędzie znajomości dzięki swojemu nazwisku. Był świetny z eliksirów. Liam za to posiadał ogromną wiedzę, którą z łatwością przyswajał. Miał fotogeniczną pamięć i wystarczyło, że spojrzał na jakieś zaklęcie, a już wiedział jak go użyć. Zawsze wiedział jak się zachować w danej sytuacji, wyjść z opresji. W dodatku opanował oklumencję i legimencję, co było bardzo trudną sztuką. Niall znał każdy szczegół tej szkoły, przecież to on wykradł z gabinetu Degasa mapę Huncwotów, odkrywając jak trzeba ją otworzyć. Nie raz tworzył jakieś własne zaklęcia, które wykorzystywał do robienia psikusów swoim znajomym i innym uczniom, rzadziej nauczycielom. W dodatku kochał zwierzęta, potrafił się nimi zaopiekować i dowiedzieć o nich wszystkiego. Ed natomiast uwielbiał transmutację, co przyczyniło się to tego, że często wykonywał własne wynalazki, które przydawały się na co dzień każdemu z nich. Znał Hogwart równie dobrze co Ni, a w dodatku posiadał pelerynę niewidkę. Obaj mieli ogromne poczucie humoru. Największą zaletą Harry'ego było oczywiście bycie animagiem. Postać wilka, którą przybierał, przydawała się w Zakazanym Lesie, cechy które uzyskał również, ponieważ zwykły czarodziej nie potrafił usłyszeć czegoś z takiej odległości jak on, czy poznać kogoś po zapachu. Styles był też mistrzem w niewerbalnych zaklęciach i znał się na magicznych roślinach. Tak jak i Louis widział testrale. Rzadko kiedy się bał, jak na Gryfona przystało. Bronił słabszych i pomagał każdemu. Louis natomiast był śmiały, bezczelny i pomysłowy. Kiedy inni zamartwiali się, co będzie, on w głowie miał już plan działania. Dobrze latał na miotle, kochał też niektóre mugolskie sporty, których nauczył go i jego braci wujek, czyli brat mamy. Lou był odporny na Imperius, co do tej pory jeszcze się nie przydało w codziennym życiu, jednak w głębi serca czuł, że niedługo ta chwila nadejdzie, gdy jego umiejętność się przyda. Najlepszy był z Obrony Przed Czarną Magią, a w pojedynkach wygrywał dzięki swojej szybkości i instynktowi.
 - Hej Harry, ostatnio z nikim się nie spotykasz.- zawołał Zayn, który stał obok Louisa. Najstarszy szedł między nim, a Stylesem, a przed nimi Niall, Ed i Liam, którzy prowadzili ich do jednego z przejść w starym budynku na obrzeżach wioski. Tommo spuścił głowę na swoje buty, kopiąc śnieg i starając się nie słuchać wymiany zdać, która właśnie miała nadejść.- Czyżby w szkole skończyły się dziewczyny w odpowiednim wieku?- wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy oprócz Lou, który czekał tylko na to, co odpowie Harry.
 - Wiesz co, Z? Stwierdziłem, że koniec związków na siłę, które nie mają żadnego sensu.- powiedział, a serce Lou zabiło mocniej. Chłopcy idący z przodu, odwracali wzrok na Gryfona, aby zobaczyć jego minę.- Czas na związek z kimś kogo naprawdę kocham.- dodał, ukradkiem spoglądając na Louisa, ale starszy tego nie zauważył, bo ciągle obserwował swoje buty.- Będę teraz  jak nasz Loueh i poczekam na cud.- Harry objął swojego przyjaciela, aż ten w końcu na niego spojrzał z miną, jakby miał się zaraz na niego rzucić. Styles puścił mu oczko, śmiejąc się głośno.
 - Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne, Harreh.- dodał, wystawiając mu język. W końcu na chwilę się zatrzymał, schylając się po garstkę śniegu, którą uformował w kulkę i rzucił w tył głowy swojego przyjaciela. Tamten odwrócił się gwałtownie i zgarnął biały puch w swoje dłonie, aby rzucić się na starszego. Jednak ten był za szybki i schował się za Zaynem, który oberwał od Gryfona prosto w twarz. Malik cały różowy zrobił to samo, co chłopcy i zaczął w nich rzucać śnieżkami. Po chwili dołączyli do nich pozostali, rozpętując mała bitwę na śnieżki, która chociaż na moment pozwoliła im się odstresować i pozwolić myśleć o czymś innym niż nienawiści.

 - Panie dyrektorze!- krzyknął Lou, zbiegając po schodach. Cieszył się, że te prowadzące na pierwsze piętro z parteru nie były ruchome i nie zmienią swojego kierunku, zanim on z nich zejdzie. Ślizgon dał swoim przyjaciołom ubrania, a sam od razu pobiegł do gabinetu profesora Doofa, aby z nim porozmawiać. Starszy czarodziej odwrócił się, spoglądając na chłopaka, a Louis na moment zamarł. Zwykle błękitne oczy, tak łagodne i przyjazne, były przygnębione i zmęczone, a otaczały je ogromne wory. Był bledszy niż zwykle, a brązowa broda i włosy powoli okalały się siwizną.
 - Louis. Miałem nadzieję, że cię spotkam.- powiedział, uśmiechając się pogodnie. Ślizgon kiwnął głową, idąc za dyrektorem do jego gabinetu.
 Będąc już w środku, usiedli na przeciw siebie i przez moment milczeli jakiś czas, zanim Tommo zdołał coś powiedzieć. Lekko załamanym głosem opowiedział dyrektorowi wszystko, czego się dowiedział, omijając tylko szczegół skąd dowiedzieli się od zaklęciu odiumexponentia oraz tajemniczej osobie o inicjałach "C.M". Doof z każdą chwilą robił się bledszy, a gdy Louis skończył, wstał i zaczął chodzić dookoła niego. Chłopak się powoli niecierpliwych i chciał już znać reakcję profesora na to wszystko, usłyszeć dobrą radę, aby im pomógł...
 - Louis, posłuchaj mnie uważnie. Chyba wiem, kto tego mógł dokonać, jednak ja nie mogę wam pomóc. Nie chcę narażać szkoły, wszystkich uczniów, zwłaszcza tych bezbronnych. Ty i twoi przyjaciele macie wielką moc, musicie być tego świadomi. Jak będziecie wkradać się do Ministerstwa, poproś swojego brata o pomoc. Uważajcie na siebie i dowiedzcie się, czy mają kogoś w moje zastępstwo, gdyby zdecydowali się na pozbycie się mnie.- mówił szybko, patrząc prosto w oczy Lou. Był bardzo przejęty, a kropelki potu ściekały po jego czole.- To co wyczytałeś... Louis wiesz, że miłość cię chroni i wiesz, że jest również symboliczne znaczenie. Musisz znaleźć ten symbol. Symbol swojej miłości.- dodał, a potem ściszył głos.- Niedługo wytłumaczę ci resztę, ale jeszcze nie pora, przepraszam cię. Moja jedyna prośba. Jeśli mnie oddalą na jakiś czas, nie panikuj. Wierzę w to, że ci się uda wyjaśnić to wszystko.
 Ale wszystko leżało na jego barkach, młodego chłopaka, który jeszcze się uczył, a ich  dyrektor miał związane ręce i nie mógł im pomóc. W dodatku ktoś go kochał i musiał znaleźć jakiś symbol, nie wiedząc, co nim może być, ani kogo on dotyczy. Bo jak to kiedyś powiedział Harry - wiele dziewczyn za nim się ogląda, wiele mu daje jakieś prezenty, ozdoby, rysunki, cokolwiek, a on je po prostu odtrąca, a któraś z nich mogła być tą, która naprawdę go kochała i ochroniła przed nienawiścią.
 Wydawało się zupełnie łatwe.
****
a/n.: Lekki poślizg, ale w końcu jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo sprawa z nienawiścią powoli zaczyna się wyjaśniać B)
Wasza Lucy x

poniedziałek, 4 stycznia 2016

10. Jestem zatopiony w twym bólu

PRZED PRZECZYTANIEM TEGO ROZDZIAŁU, UPEWNIJ SIĘ, ŻE PRZECZYTAŁEŚ ROZDZIAŁ 9!

 Przez miesiąc przyjaciele odrabiali swój szlaban w każdą sobotę, wyłączając tylko jedno popołudnie, kiedy odbył się mecz Quidditcha Gryffindor przeciwko Hufflepuff. Był to już 3 mecz w sezonie i do tej pory Puchoni wydawali się być niepokonani, co niepokoiło Louisa, jednak starał się o tym nie myśleć, bo dopiero pod koniec kwietnia Ślizgoni mieli grać z domem borsuka. Jednak gdy Tommo patrzył na tabelę wyników, nie mógł powstrzymać zazdrości. Niby dopiero zagrali jeden mecz, a w lutym i kwietniu czekały ich kolejne, ale ogromne "620 punktów" obok Hufflepuffu były czymś nie do zniesienia. Podobnie uważał Zayn, który jako kapitan czuł się zawiedziony. Bardzo chcieli wygrać, mieli najlepszy skład od lat i największą konkurencją byli właśnie Puchoni.
 Przez szlaban chłopców ominęły też dwie imprezy urodzinowe. Zayn, który miał swoje osiemnaste urodziny dwudziestego drugiego stycznia i Harry, który urodził się pierwszego lutego, musieli odpracowywać swoją karę za kradzież książek oraz z podejrzeniami pani minister o używanie czarnej magii, robili to dwa razy dłużej. Tak samo jak i ich przyjaciele. Z ich małej grupy teraz ta dwójka, Louis oraz Ed, który miał urodziny pierwszego grudnia, skończyli już 18 lat. No i jeszcze Jade oraz Taylor, obydwie urodzone w grudniu.
 W końcu dzień po walentynkach, które każdy z chłopców spędził ze swoją dziewczyną, a Louis w bibliotece pisząc referat, mogli spokojnie zając się sprawą, którą powierzył im dyrektor. Tommo siedział już wśród książek z Perrie, wertując strony i co jakiś czas opowiadając jej jakiś dowcip. Po jakimś czasie przyszedł Liam z Danielle, a zaraz po nich Harry, który w swojej torbie ukrył śpiącą Darcy. Wszyscy spojrzeli się na niego jak na idiotę, jednak ten przystawił palec do ust.
 - Ostatnio dziwnie się zachowuje. Co jakiś czas świecą jej oczy i jest niespokojna...- stwierdził, siadając obok Lou. Niebieskooki spojrzał się na młodszego chłopaka i odgarnął jeden z niesfornych loków za ucho. Kotka cicho chrapała nikomu nie przeszkadzając i póki spała, każdy ją tolerował. Tommo jednak trochę się przeraził. Medalik też świecił i palił jego skórę nie raz. Starał się tym nie przejmować, bo to w końcu magiczny przedmiot, ale zwierzę, które występuje też w mugolskim świecie? To już nie było normalne, nawet jak na tę szkołę.
 - Dobra. Danielle, Perrie, pokażcie, co znalazłyście o tym uroku.- szepnął Ślizgon, aby inni uczniowie siedzący w bibliotece go nie usłyszeli, a zwłaszcza pani April, która swoimi wyłupiastymi oczami, śledziła poczynania każdego z obecnych, czy aby przypadkiem nie niszczy książek. Puchonka sięgnęła po jeden z podręczników, który chwilę wcześniej wertowała Perrie. Zaczęła szukać odpowiedniej strony, a Liam przyglądał się jej z uwielbieniem. To było zarazem urocze, ale i przesadne, aby nawet w bibliotece okazywać swoją miłość.
 - Rola uczuć w rzucaniu czarów.- szepnęła Dani, przygryzając wargę. Był to tytuł księgi, którą trzymała, a strona na której była ona otwarta, wyglądała jakby ktoś ją doszczętnie spalił. Cała czarna z obdartymi brzegami i dziurą na samym środku. Przejechała palcem po stronie i powoli zaczęły pojawiać się drobne literki, które tworzyły kolejne zdania. Obejrzała się po małym gronie, zanim zaczęła czytać:
 - W najsilniejszych czarach ważne są emocje, które odczuwa czarodziej,wykonujący zaklęcie bądź urok. Jeśli ktoś nie potrafi zabijać z zimną krwią, nawet wypowiedzenie formuły zaklęcia śmiertelnego może zakończyć się nie tak, jakbyśmy się spodziewali.
 Jednak najważniejszym z uczuć jest miłość, która jest nie tylko pomocą w ochronie czarodzieja (tak jak w przypadku zaklęcia patronusa), ale również ochroną. W przypadku Harry'ego Pottera, znanego jako Chłopca, Który Przeżył, miłość jego matki odbiła nawet zaklęcie Sami-Wiecie-Kogo, dzięki czemu mógł on zostać pokonany po latach, gdy Harry Potter dorósł.
 Kolejnym silnym uczuciem jest nienawiść, która od miłości różni się tyle, że ją można wyczarować. Aby skłócić dwóch przyjaciół nie trzeba magii, jednak im większe jest grono osób, na które próbujemy rzucić urok, tym potrzeba większych umiejętności oraz urazu do osoby, którą kiedyś się kochało. Często ta osoba jest wśród tych, które potem działają pod wpływem czarów. Zaklęcie odiumexponentia jest zaklęciem niewerbalnym, ma kolor szary bądź czarny i jest urokiem długotrwałym, które potem ciężko pokonać. Rzadko kiedy ktoś z grupy, na którą rzucono urok, wykazuje się "normalnym" zachowaniem, to jest nie pała do wszystkich nienawiścią, ma takie same zachowania jak do tej pory, bądź prowadzi z kimś bliższą relację (przyjaźń, miłość), jednak zdarzają się takie przypadki.
 Danielle skończyła czytać, białe literki zniknęły tak szybko jak się pojawiły, a podręcznik samoistnie się zamknął. Mulatka jakby pobladła i wtuliła się w Liama. Jej gęste loki jakby zasłoniły jej całą twarz, a szata wydawała się być za duża. Dani wyglądała na taką drobną w tamtym momencie, jakby bała się, że to co przeczytała zaraz zmieni ją w nienawidzącą wszystkich dziewczynę.
 - Nigdy nie słyszałem o tym zaklęciu.- stwierdził Harry po chwili milczenia, na co wszyscy zgodnie mu przytaknęli. Gryfon złapał leżącą na ławce dłoń Louisa i uścisnął go mocno. Ślizgon zarumienił się, bo wiedział, że jego przyjaciele na to patrzą, a zwłaszcza Liam, który do tej pory nie wypytywał się Louisa o to, co zobaczył w jego głowie kilka miesięcy temu. I miał nadzieję, że tak zostanie.
 Pięcioro przyjaciół siedziało w bibliotece przez półtorej godziny i do pory mieli tylko fragment, który znalazły Perrie z Danielle przed miesiącem, gdy dyrektor wysłał je, aby pracowały w bibliotece. Po jakimś czasie zaczęli rozmawiać i przestali szukać informacji o tym zaklęciu, a nie chcieli wypytywać się o niego żadnego z nauczycieli. Chcieli tu wrócić kolejnego dnia, a na razie zastanawiali się nad OWUTEMAMI, które zbliżały się wielkimi krokami. Danielle z Liamem co jakiś czas całowali się ukradkiem, na co Perrie prychała zazdrośnie, bo Zayn nie mógł z nią tutaj siedzieć. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jak usiądą w dziesięć osób, to każdy będzie zastanawiał się, co oni właściwie robią i wyglądałoby to podejrzanie. Dlatego oprócz dziewczyn, które znalazły ten fragment, poszedł właśnie Louis, Harry i Liam, czyli jedni ze zdolniejszych uczniów w ogóle w ich roku. Tommo w pewnym momencie zapomniał się, bo w towarzystwie Loczka wszystko inne wydawało mu się tak odległe. Nie zwracał na nic uwagi, gdy bawił się włosami Harry'ego, czy jak się do niego przytulił, albo jak młodszy objął go ramieniem. Nie widział jak jego przyjaciele wymieniają spojrzenia między sobą, kryjąc delikatne uśmiechy. Liam szturchnął delikatnie Danielle, która od razu wiedziała, o co mu chodziło.
 - Słyszeliście, że Madison Way.- Dani spojrzała wymownie na Harry'ego, który uniósł brew do góry. Madison była jego pierwszą dziewczyną, umawiali się na czwartym roku i to chyba był jeden z jego dłuższych związków i może nadal by trwał, gdyby dziewczyna nie stwierdziła, że nie jest gotowa na poważny związek. Lou spiął mięśnie. Nie lubił słuchać o byłych dziewczynach jego Harry'ego. Zmrużył oczy i przyjrzał się Puchonce.- Ujawniła się. Ma dziewczynę. W dodatku są razem jakieś dwa lata.- powiedziała z uśmiechem na twarzy, a Lou spadł kamień z serca. Odwzajemnił gest Dani i wtulił się mocniej w Gryfona.
 - Awh, to słodkie. Ważne, że jest szczęśliwa.- skomentował niebieskooki, unikając spojrzenia Liama. Krukon odchrząknął i poprawił się na krześle, cały czas gładząc dłonie swojej dziewczyny.
 - Co o tym myślicie?- spytał.- W sensie o takich parach.- dodał. Louis wzruszył ramionami. Nie chciał się wypowiadać się o swojej orientacji, a Payne na pewno wiedział, jakie miał zdanie na ten temat.
 - O homoseksualnych parach, tak Li?- upewnił się Harry, a wszyscy na niego spojrzeli. Ślizgon odsunął się od niego zawczasu, żeby nie było nic niezręcznego, jeśli młodszy wyśmieje Mads. Styles jednak się uśmiechnął i spojrzał po wszystkich.- Miłość to miłość. Miłość jest równa.
 I te słowa wywarły na Lou podwójne wrażenie, no bo wow! Wie, że Harry nie odrzuciłby go jego orientacje, jeśli by się w końcu przyznał, oczywiście nie mówiąc nikomu, w kim jest zakochany. Ale to co było w tym najważniejsze to to, że po tych kilku słowach na głowę Gryfona spadła mała, cieniutka książka, która musiała znajdować się na jednej z górnych półek. Wszyscy spojrzeli na księgę, która leżała teraz przez Stylesem. Chłopak rozmasowywał sobie głowę, bo mimo gęstych włosów, trochę to zabolało.
 - Wow Harreh, jak ty to zrobiłeś.- Lou popatrzył na chłopaka, który wzruszył ramionami, ale z zaciekawieniem patrzył na ich znalezisko. Czarna okładka, na której nie widniał żaden tytuł, nie była podpisana. Lou przekartkował jej zawartość.- Wygląda jak zeszyt.- stwierdził.
 - Jak co?- zapytał Liam, który jako czarodziej czystej krwi nie znał się zbyt na mugolskich rzeczach. Ślizgon westchnął i podniósł książkę do góry.
 - Zeszyt to taki jakby dziennik, który zabierasz do szkoły, ale nie piszesz tam swoich przeżyć, tylko referaty, prace domowe, jakieś ważne informacje, o których mówi nauczyciel, ale nie ma ich w podręczniku. My mamy za każdym razem nowy pergamin, a mugole jeden zeszyt na dłuższy czas. W środku są linijki lub kratki, żeby równo pisali.- wytłumaczył Krukonowi Harry. Louis kiwnął głową, Otworzył na pierwszej stroni i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Literki ciągle zmieniały swoją kolejność, zanim ktokolwiek zdążył odczytać choćby jedno słowo.
 - Harry, na co czekasz?! Zrób coś z tym!- pisnęła Perrie, a Gryfon spojrzał na nią zaskoczony.
 - Ja?! Czemu ja?!
 - Bo ty to znalazłeś, głupku.- odrzekła, przesuwając książkę w jego stronę.- Skoro zareagowała na wzmiankę o miłości, to może pomyśl o osobie, którą kochasz. Nie wiem, o mamie, tacie, babci.
 - No dobra...- odpowiedział i położył dłoń na jednej ze stron. Przymknął oczy, a po chwili na kartce litery się zatrzymały, tworząc rozsypankę. Harry spojrzał na to, a potem przepraszająco na Louisa, palcami nadal dotykając papieru. W tym momencie książka jakby znów ożyła, a litery powoli szukały swojego miejsca, tworząc tekst. Lou uśmiechnął się i przyciągnął do siebie Gryfona, aby go przytulić.
 - Jestem z ciebie dumny.- powiedział Ślizgon.
 - Chłopaki, skupcie się.- powiedziała Perrie, po czym zaczęła czytać tekst. Każdy czekał, aż znajdzie coś, co mogłoby się im przydać. W końcu na jej twarzy rozkwitł wielki uśmiech.- Mam!- powiedziała i położyła książkę na środku, aby każdy mógł przeczytać.

 W książce pt. "Rola uczuć w rzucaniu czarów." jest mowa o bardzo silnym zaklęciu nienawiści, mianowicie o zaklęciu odiumexponentia. Więcej o samym zaklęciu nie będziemy pisać, jednak warto wspomnieć o tym, jak można się przed nim uchronić. Miłość jako najsilniejsze przeciw zaklęcie daje ochronę dla osoby, którą ktoś kocha. Często z wzajemnością, jednak o tym mogą nie wiedzieć. Zakochanie jest bardzo ważne w tym przypadku, ale ma również wartość symboliczną. Warunek jest jednak prosty, nie może to być zwykły związek lub zauroczenie, tylko potężne uczucie. Aby zdjąć z kogoś zaklęcie, trzeba znaleźć źródło problemu, to jest czarodzieja, który rzucił urok. Nie wystarczy go pokonać, ale także ofiarować mu przedmiot, który należał lub należy do osoby, którą darzył uczuciem, a teraz żywi do niej urazę.
~B.D & C.M 

 - Na brodę Merlina.- odezwał się Liam, gdy wszyscy skończyli czytać. Zamknął książkę i schował ją do swojej torby tak szybko, aby nikt nie zauważył, że ją miał. Pani April akurat przechadzała się między półkami, więc nie mogła dostrzec kradzieży księgi, o której nawet istnieniu mogła nie wiedzieć.
 - To niesamowite...- powiedział Lou.- Jesteśmy o krok dalej niż do tej pory. I wiemy jak to zwalczyć... Nadal pozostaje kwestia, aby dowiedzieć się kto za tym stoi i kogo on kochał.
 - Będziesz musiał pójść do dyrektora, Loueh.- dodał Hazz.- Ty masz z nim najlepszy kontakt i jestem przekonany, że to jego dotyczy cała ta sprawa, więc on nam musi pomóc...
 - Harreh...- zaczął Ślizgon niepewnie.- Czemu sądzisz, że dyrektor jest w to zamieszany? Jest potężny, inteligentny, ale wątpię...
 - Louis, Harry ma chyba rację.- odezwała się Danielle.- Przyjrzałeś się temu, co czytałeś? To było pismo dyrektora. A ten podpis? B.D to musiał być Brian Doof, tylko nie wiadomo kim była ta druga osoba.
 Louis zamarł. Oni mieli rację. To co znaleźli, było wytworem profesora Doofa i kogoś, kto wraz z nim chodził to szkoły. Może jego dziewczyna lub przyjaciel? Ktoś z kim miał dobry kontakt i był równie zdolny, jak sam Brian.
 - A ta cała C.M mogła być jego dziewczyną, którą zranił i porzucił.- dodała Perrie.- Albo się rozstali, a ona teraz się mści.
 - Ale skoro napisała z dyrektorem tyle informacji na temat różnych uroków, to znaczy, że nie jest głupia.- powiedział Harry.- Wiedziała, że w szkole znajdzie się ktoś, kto jest zakochany i to go uchroni przed czarem.
 - Nie spodziewała się jednak, że ktokolwiek pomoże dyrektorowi i odnajdzie tę księgę.- dodał Louis.- Nawet jeśli chroni go miłość.
 Wszyscy przez chwilę milczeli, zastanawiając się nad wszystkim, czego się dowiedzieli. Musieli teraz wziąć się w garść, aby pomóc szkole zanim Ministerstwo zwolni profesora Doofa. Każdy z nich wiedział, że to nie jego wina, że ktoś rzucił ten urok, jednak Ashley Mai uważała zupełnie inaczej.
 - Louis, Harry, nie chcecie nam czegoś powiedzieć?- zapytała w końcu Dani, a chłopcy się na nią spojrzeli.
 - Co masz na myśli?
 I znowu mówili w tym samym czasie. Dla nich było to już tak normalne, że nikt nie zwrócił na to uwagi.
 - Miłość chroni przed nienawiścią. Wy nie jesteście pod wpływem czaru, to znaczy, że obaj jesteście zakochani. Pytanie pozostaje: w kim?
 Louis zamarł i popatrzył na uśmiechniętą Danielle. Czyżby Liam jej powiedział? Potem poczuł, że medalik robi się gorący, jednak nie wypala mu skóry jak zawsze, tylko jest przyjemnie ciepły. Niezręczną ciszę przerwało głośne miauczenie Darcy, która musiała wybudzić ze snu. Pani April usłyszała kotkę i od razu znalazła się przy ich stoliku, wyganiając wszystkich z biblioteki. Louis starając się zapomnieć o komentarzu Dani, od razu ruszył w stronę lochów, aby opowiedzieć Zaynowi o tym, co znaleźli i nie skupiać się na swoim uczuciu do Harry'ego.
 Uczuciu, które go uratowało.
***
Zaklęcie odiumexponentia - (z łaciny, odium - nienawiść, exponentia - zaklęcie) inaczej zaklęcie nienawiści, które na potrzebny fanfiction sama wymyśliłam.
***
a/n.: ta... rozdziały miały być częściej, ale całe święta źle się czułam i nie miałam głowy do pisania :( Wybaczcie. Jak wam się do tej pory podoba? Nie za nudno? Jest godzina 8:30, a ja to piszę od godziny 4... nie mogłam spać, więc piszę to dla was. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba C:
Wasza Lucy x