Ślizgoni siódmego roku siedzieli w pokoju wspólnym i powtarzali eliksiry, które poznali do tej pory, ponieważ profesor Lucille Grand - opiekunka ich domu - chciała, aby uczniowie ze Slytherinu w tym roku zdali najlepiej OWUTEMY z całej szkoły. Przygotowała dla nich pełno notatek oraz pozwoliła używać sali lekcyjnej, kiedy tylko chcieli, aby ćwiczyć. Poświęcała dla nich swój cenny czas wolny, chociaż mieli jeszcze ponad siedem miesięcy do testów. Zwolniła całą grupę z dzisiejszych lekcji, aby dopiec profesorowi Loganowi Mitchie, który pod swoją opieką miał dom lwa. Dla Louisa, Zayna i Jade było to okropną wiadomością, ponieważ mieli dzisiaj dwie godziny transmutacji z Gryfonami i dwie godziny zaklęć z Krukonami, a każde z nich pragnęło spotkać się z osobą dla siebie najbliższą.
Minął miesiąc od feralnego spotkania Tomlinsona z młodym Jamesem Potterem, który potraktował Louisa źle, ponieważ starszy był z domu węża. Tommo nie mógł przestać o tym myśleć, bo nigdy nie spotkał się z czymś takim w tej szkole. Nietolerancja między domami? Coś było nie w porządku. On sam nigdy nie wywyższał się z powodu bycia Ślizgonem, chociaż niektórzy chyba tego oczekiwali, ani też nie traktował ludzi z góry, bo nie byli tacy jak on by tego chciał. Co innego, gdy ktoś go irytował lub był dla niego wredny. Wtedy i on reagował, ale nie patrzył na to, czy ktoś był puchonem, gryfonem, czy krukonem. Mógł być nawet z jego domu, a i tak by dostał za swoje zachowanie. Jedynym powodem dla którego Lou nie zrobił nic Potterowi, był fakt, że Harry by go wtedy zabił. I tu nie mowa o ojcu Jamesa...
Osiemnastolatek rozłożył się na kanapie, zarzucając sobie na twarz ciemnozieloną płachtę, bo nadal nic nie rozumiał, z tego co Amy czytała. Miała notatki profesor Grand dotyczące eliksiru zapomnienia. Amy Jones mieszkała wraz z Jade w pokoju. Oprócz ich dwóch w były jeszcze 4 inne dziewczyny - Lana, Isabella, Vivienne i Monic. Każda z nich była czystej krwi, a w ostatnich miesiącach okazało się, że to bardzo ważny szczegół. Lou, jako jedyny Ślizgon ze swojego roku, miał mugola w rodzinie, w dodatku to była jego matka. Jednak nie chciał się tym przejmować i oddałby wszystko, aby nadal była przy nim, jego ojcu i braciach. Nikt oprócz jego przyjaciół o tym nie wiedział i Lou miał nadzieję, że nikt się nie dowie, ponieważ straciłby reputację wśród domowników. Nie żeby to było dla niego bardzo ważne, ale nie chciał aby uczniowie się od niego odwrócili, gdy w szkole panowała taka atmosfera.
- Dość.- jęknął Zayn, a Lou spojrzał na niego spod materiału. W sumie wszyscy zwrócili na niego swój wzrok.- Uczyliśmy się przed obiadem, po obiedzie i gdyby nie dzisiejszy trening uczylibyśmy się do wieczora. Błagam was ludzie, pogadajmy o czymś normalnym, bo zaraz zwariuje i przez sen będę mówił składniki potrzebne do Veritaserum.
- Dobrze, więc o czym chcesz rozmawiać?- zapytała jadowicie Monic, głośno zamykając książkę. Spojrzała na niego, mrużąc oczy i czekając na odpowiedź. Lou wyprostował się, gotowy do pomocy przyjacielowi, jakby Mulatka zaczęła swoje wywody na temat jak ważna jest nauka, czego chyba nie chciał nikt z tego pokoju.
- Za 10 dni jest impreza Halloween'owa w pokoju życzeń dla naszego roku.- zaczął, uśmiechając się, a wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy Monic klasnęła w dłonie zadowolona. Halloween było najbardziej wyczekiwanym świętem w Hogwarcie, odkąd Niall z Edem przyszli do tej szkoły. Pierwsze lata polegały na zwykłych kostiumach, milionach słodyczy i głośnej muzyce. Na czwartym i piątym roku wymknęli się wszyscy do Zakazanego Lasu, żeby tam opowiadać przerażające historie, w czym najlepsi byli Louis z Harrym. Jednak w 6 klasie Halloween równało się z mocno zakrapianą imprezą w Pokoju Życzeń zaraz po uczcie na Wielkiej Sali. W tym roku sytuacja miała się powtórzyć, a Sheeran z Horanem mieli zadbać o to, żeby ta impreza przeszła do historii. Nikt jednak nie wiedział, co dokładnie planują.
- Świetnie.- zawołał Blake z sarkazmem. Louis spojrzał się na niego, przeczuwając najgorsze. Chłopak siedział na fotelu, jego nogi były przerzucone przez podłokietnik, a na brzuchu leżały zwoje pergaminów.
- Nie podoba ci się temat o imprezie?- zapytał Tommo. Młodszy chłopak się na niego spojrzał i prychnął, poprawiając się na fotelu tak, że pergaminy upadły na podłogę, rozwijając się. Jednak nikt nie miał zamiaru ich podnosić.
- Gryfoni.- odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko. Lou może by się tak nie zdziwił na jego słowa, bo Livery od zawsze miał pretensje do domu lwa o wszystko, co szło nie po jego myśli. Dostał minus dziesięć punktów? Wina Gryfonów. Złamał różdżkę? Wina Gryfonów. Dziewczyna odrzuciła jego zaproszenie na randkę? Wina Gryfonów. I tak było przez ostatnie lata. To, co zdziwiło Louisa, to było zachowanie pozostałych. Mówili z obrzydzeniem i pogardą na swoich rówieśników, wymyślając im od szlam oraz nieudaczników. Lou wymienił zaniepokojone spojrzenia z Zaynem i Jade, którzy nie wiedzieli właściwie, co się obok nich działo.
- Jezu, a ci gówniarze, co teraz przyszli do Hogwartu?- zawołała Vivienne.- Myślałam, że wybuchnę śmiechem przy dyrektorze Doofie. Nasi Ślizgoni przynajmniej wiedzieli, jak mają się zachować. Już wolałabym Ghula w domu i stado Gnomów w moim ogrodzie, niż minutę spędzić w ich towarzystwie.- dodała, a grupa Ślizgonów zawtórowała jej śmiechem. Tomlinson nie wiedział, czemu oni tak traktują swoich dotychczasowych przyjaciół. Przecież do niedawna Jonatan spotykał się z jedną z bliźniaczek Pena, a obydwie były z Gryffindoru. Jedyne, czego był pewny to to, że zupełnie mu się to nie podobało.
Takie śmiechy trwały jeszcze kilka minut, gdy Monic przeszyła Lou wypalającym spojrzeniem. Błękitnooki spojrzał na nią, uśmiechając się zadziornie, żeby rozładować napięcie. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę z kieszeni i zaczęła się nią bawić. Oglądając ją dokładnie, w końcu się odezwała:
- Powinniście przestać siadać z Gryfonami podczas obiadów. Przez to możecie być tak samo bezwartościowi jak oni.
Louis i Jade podnieśli się równo, mierząc ją nienawistnym wzrokiem. Oboje wyciągnęli różdżki, celując w jej stronę. Dziewczyna tylko prychnęła, nie zwracając na nich uwagi. Lou nie pozwolił, aby ktokolwiek obrażał jego przyjaciół, a zwłaszcza Harry'ego...
- Ty... ty... Ty szmato!- powiedziała Jade, zbliżając się do niej, jednak Zayn przyciągnął ją do siebie, próbując ją uspokoić. Jednak w tym samym czasie stracił panowanie nad Louisem, który właśnie docisnął czubek różdżki o jej szyi. Mulatka w końcu się na niego spojrzała. Tommo widział, że sprawiał jej ból i jedyną rzeczą, jaka go powstrzymała od rzucenia zaklęcia na nią, było to, że nie chciał zniżyć się do ich poziomu.
- W czym jesteś lepsza od któregokolwiek z nich?- szepnął, dociskając różdżkę, tak że na jej szyi został czerwony ślad. Nie czekając na odpowiedź, odsunął się od niej. Spojrzał się na swojego przyjaciela i bliźniaczkę-nie-bliźniaczkę. Oboje stali, oddychając głęboko. Widać, że byli zdenerwowani tak samo jak on, jednak nie chcieli poruszać dalej tego tematu i po prostu się nie odzywali.
- Zgarniaj drużynę, kapitanie. Idziemy na nasz trening Quidditcha.- powiedział Louis, kierując się w stronę swojego pokoju, aby wziąć swoją miotłę.
Jego Piorun VII, cudowna miotła, którą dostał od Zayna na swoje 18 urodziny. Do tej pory latał na niej tylko cztery razy, ponieważ przez naukę mieli mało czasu na treningi. Na identycznych latali zawodnicy Nigerii na Mistrzostwach Quidditcha rok wcześniej. Louis, jego przyjaciele i ich dziewczyny byli na finale tych mistrzostw. To było dla Tomlinsona wielkie przeżycie, ponieważ od najmłodszych lat uwielbiał ten sport. Pełno czarodziei w około, emocje, ulubieni zawodnicy, miotły, Quidditch, towarzystwo przyjaciół. Wtedy też zrozumiał, że zależy mu na Harrym bardziej niż na którymś z pozostałych przyjaciół, chociaż domyślał się tego dużo wcześniej.
Louisowi od zawsze podobali się chłopcy. Nie kłócił się z tym, nie sprzeczał. Po prostu wiedział, że nie będzie miał nigdy dziewczyny i tyle. Odkąd poznał Stylesa, coś ciągnęło go w stronę tego młodszego. Może to były jego dołeczki albo urocze loczki? Nie wiedział, po prostu zauważał w nim piękno, którego nie potrafił dostrzec w nikim innym.
- Zgarniaj drużynę, kapitanie. Idziemy na nasz trening Quidditcha.- powiedział Louis, kierując się w stronę swojego pokoju, aby wziąć swoją miotłę.
Jego Piorun VII, cudowna miotła, którą dostał od Zayna na swoje 18 urodziny. Do tej pory latał na niej tylko cztery razy, ponieważ przez naukę mieli mało czasu na treningi. Na identycznych latali zawodnicy Nigerii na Mistrzostwach Quidditcha rok wcześniej. Louis, jego przyjaciele i ich dziewczyny byli na finale tych mistrzostw. To było dla Tomlinsona wielkie przeżycie, ponieważ od najmłodszych lat uwielbiał ten sport. Pełno czarodziei w około, emocje, ulubieni zawodnicy, miotły, Quidditch, towarzystwo przyjaciół. Wtedy też zrozumiał, że zależy mu na Harrym bardziej niż na którymś z pozostałych przyjaciół, chociaż domyślał się tego dużo wcześniej.
Louisowi od zawsze podobali się chłopcy. Nie kłócił się z tym, nie sprzeczał. Po prostu wiedział, że nie będzie miał nigdy dziewczyny i tyle. Odkąd poznał Stylesa, coś ciągnęło go w stronę tego młodszego. Może to były jego dołeczki albo urocze loczki? Nie wiedział, po prostu zauważał w nim piękno, którego nie potrafił dostrzec w nikim innym.
Wtedy na Mistrzostwach, gdy przytulał się do Harry'ego i cieszył się wraz z nim z tego, że mogą być razem w Argentynie, jak wtulał się długo w jego ciało, zrozumiał, że jego uczucia względem Harry'ego przez ostatnie lata wzrosły na sile. Czuł, że nie może z tym walczyć, jednak nie chciał być tym, który zakochuje się bez wzajemności w swoim przyjacielu. Po prostu, gdy z ust Stylesa padły słowa "Uwielbiam cię, Lou!" jego serce zabiło mocniej... i tak zostało do dzisiaj. Potem całą noc rozmawiali, siedząc przed namiotem i starając się opanować emocje. Pamiętał, jak Harry pocałował go w kącik ust, zanim poszedł spać. Jak delikatnie muskali się dłońmi i przytulali przez większość czasu.
Louis wziął swoją miotłę, gładząc ją delikatnie oraz szybko przebrał się w swój strój do treningu. Ostatni rok bycia ścigającym Slytherinu... To było jedno z lepszych zajęć w tej szkole. A niedługo miało się tak po prostu skończyć? Westchnął i wyszedł z pokoju, ruszając w stronę wyjścia z dormitorium. Nie oglądał się za siebie, nie patrzył na resztę, po prostu szedł przed siebie. Wiedział, że teraz będzie ich wrogiem, ale przyjaźń była dla niego ważniejsza.
- Lou, czekaj!- usłyszał głos Jade, jednak się nie zatrzymał. Po chwili dziewczyna już szła obok niego, w dłoni trzymając Nimbusa 2001. Louis ją objął i spojrzał na nią. Zawsze chciał mieć młodszą siostrę, jednak los przygotował dla niego trzech starszych braci. Dziewczyna miała zmartwione spojrzenie, jakby wahała się nad tym, co ma powiedzieć.
- Co jest, młoda?
- Musimy uważać na meczu z Gryfonami. Nasi szykują na nich coś, ale jestem pewna, że i oni nie pozostaną nam dłużni.- Tommo westchnął. Coś było nie w porządku i nie wiedział dokładnie co. Wyszli razem z Jade z zamku, podążając w stronę boiska do Quidditcha. Pewnie znowu stawili się pierwsi na trening, ale nie przeszkadzało im to. Zawsze byli przed czasem, szykowali piłki, latali chwilę na miotłach, albo rzucali między sobą kafla. Czekali razem na resztę, ponieważ ich treningi były bardzo nieregularne w tym roku. Wszystko zależało od Zayna i pozostałych graczy z siódmej klasy, którzy przygotowywali się do egzaminów.
Louis dosiadł swoją miotłę i zaczął szybować wokół stadionu, nie czekając na Jade, która polerowała swojego Nimbusa.
Myślał. Myślał o tym wszystkim, co teraz się działo. Czuł wiatr we włosach, powiew wolności i radości. Coś, co go wyzwalało. Mógłby latać cały czas, już do końca swojego życia. To pomagało mu się odprężyć i zastanowić nad problemami. Nagle zahamował gwałtownie, spoglądając w niebo. Przyłożył dłoń do czoła, aby promienie słońca nie raziły jego oczu i zaczął się rozglądać dookoła.
- Co do...- zaczął, widząc jakby ciemną poświatę wokół budynku. Pierwsze co przyszło mu do głowy to tarcza, jednak czemu ktoś miałby używać zaklęcia tarczy nad szkołą? Zwłaszcza teraz, gdy wszystko było w porządku, nie było żadnego zagrożenia, a uczniowie byli spokojni.
Nie miał już czasu do namysłu, bo Zayn wraz z resztą drużyny znaleźli się na boisku i musiał zlecieć do nich, a sama czarna poświata, jakby rozpłynęła się w powietrzu, w między czasie tworząc czarną czaszkę, której Louis już nie zauważył.
Ostatnią myśl, jaka przyszła mu do głowy, było to, że nic nie będzie już takie samo.
Louis wziął swoją miotłę, gładząc ją delikatnie oraz szybko przebrał się w swój strój do treningu. Ostatni rok bycia ścigającym Slytherinu... To było jedno z lepszych zajęć w tej szkole. A niedługo miało się tak po prostu skończyć? Westchnął i wyszedł z pokoju, ruszając w stronę wyjścia z dormitorium. Nie oglądał się za siebie, nie patrzył na resztę, po prostu szedł przed siebie. Wiedział, że teraz będzie ich wrogiem, ale przyjaźń była dla niego ważniejsza.
- Lou, czekaj!- usłyszał głos Jade, jednak się nie zatrzymał. Po chwili dziewczyna już szła obok niego, w dłoni trzymając Nimbusa 2001. Louis ją objął i spojrzał na nią. Zawsze chciał mieć młodszą siostrę, jednak los przygotował dla niego trzech starszych braci. Dziewczyna miała zmartwione spojrzenie, jakby wahała się nad tym, co ma powiedzieć.
- Co jest, młoda?
- Musimy uważać na meczu z Gryfonami. Nasi szykują na nich coś, ale jestem pewna, że i oni nie pozostaną nam dłużni.- Tommo westchnął. Coś było nie w porządku i nie wiedział dokładnie co. Wyszli razem z Jade z zamku, podążając w stronę boiska do Quidditcha. Pewnie znowu stawili się pierwsi na trening, ale nie przeszkadzało im to. Zawsze byli przed czasem, szykowali piłki, latali chwilę na miotłach, albo rzucali między sobą kafla. Czekali razem na resztę, ponieważ ich treningi były bardzo nieregularne w tym roku. Wszystko zależało od Zayna i pozostałych graczy z siódmej klasy, którzy przygotowywali się do egzaminów.
Louis dosiadł swoją miotłę i zaczął szybować wokół stadionu, nie czekając na Jade, która polerowała swojego Nimbusa.
Myślał. Myślał o tym wszystkim, co teraz się działo. Czuł wiatr we włosach, powiew wolności i radości. Coś, co go wyzwalało. Mógłby latać cały czas, już do końca swojego życia. To pomagało mu się odprężyć i zastanowić nad problemami. Nagle zahamował gwałtownie, spoglądając w niebo. Przyłożył dłoń do czoła, aby promienie słońca nie raziły jego oczu i zaczął się rozglądać dookoła.
- Co do...- zaczął, widząc jakby ciemną poświatę wokół budynku. Pierwsze co przyszło mu do głowy to tarcza, jednak czemu ktoś miałby używać zaklęcia tarczy nad szkołą? Zwłaszcza teraz, gdy wszystko było w porządku, nie było żadnego zagrożenia, a uczniowie byli spokojni.
Nie miał już czasu do namysłu, bo Zayn wraz z resztą drużyny znaleźli się na boisku i musiał zlecieć do nich, a sama czarna poświata, jakby rozpłynęła się w powietrzu, w między czasie tworząc czarną czaszkę, której Louis już nie zauważył.
Ostatnią myśl, jaka przyszła mu do głowy, było to, że nic nie będzie już takie samo.
***
Veritaserum - eliksir prawdy
Ghule - nieszkodliwe, brzydkie stworzenie, mieszkające w domach czarodziei (przeważnie na strychach, w piwnicach, lochach)
Gnomy - mały szkodnik ogrodowy
Piorun VII - tak, to co tutaj opisałam, był na prawdę. Mistrzostwa w Quidditchu były w 2014, a drużyna Nigerii miała takie miotły, a same zawody odbyły się w Argentynie.
***
Piorun VII - tak, to co tutaj opisałam, był na prawdę. Mistrzostwa w Quidditchu były w 2014, a drużyna Nigerii miała takie miotły, a same zawody odbyły się w Argentynie.
***
a/n; Jak przeżywacie przerwę 1D moi mili? I ten Larry hug na koniec koncertu <3 Ja nadal przeżywam... jest 2:13, a ja nie mogę spać, haha. Btw, jeśli ktoś czytał rules/shelter... wiecie, ze apartament Lou był podobny do tego z perfect? Przynajmniej w mojej głowie XD
Nox moi kochani x
Wasza Lucy
Ta historia jest coraz bardziej wciągająca i już nie mogę się doczekać jaka jest przyczyna spięć między domami. A tak szczerze to chyba zakupię książki Harry'ego Pottera aby przypomnieć sobie jego historię i bardziej wciągnąć się w Larry'ego :)
OdpowiedzUsuń