sobota, 17 października 2015

1. Nikt nas już nie rozdzieli

 - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOUIS!- krzyknęli przyjaciele Tomlinsona, którzy siedzieli w jego dormitorium od jakiejś godziny. Zayn, który mieszkał wraz z Lou, pomógł im się tutaj dostać, gdy Tommo odpracowywał swój pierwszy szlaban na siódmym roku. Najstarszy chłopak wystraszył się, klnąc siarczyście pod nosem, po czym rzucił się w wir życzeń oraz uścisków od najbliższych.
 - Idioci.- zaśmiał się błękitnooki, przytulając Danielle, Puchonkę i dziewczynę Liama.- Myślałem, że zapomnieliście!
 Wszyscy na niego spojrzeli, jakby właśnie mieli go zabić. No właśnie... Znali się tak długo, że takie stwierdzenie było dla nich jak zdrada.
 - Lou!- pisnęła Selena, obecna dziewczyna Harry'ego. A może miała na imię Elena? Albo Kate. Louis się już w tym pogubił, bo Loczek zmieniał dziewczyny częściej niż rękawiczki, zwłaszcza będąc na siódmym roku. Każda chciała umówić się z tak dzielnym Gryfonem z ostatniej klasy. Ślizgon niechętnie ją przytulił i odebrał od niej pakunek z prezentem. I tak za góra tydzień nie będzie zwracała na nich uwagę, bo będzie śmiertelnie obrażona na jego najlepszego przyjaciela za to, że umówił się z inną. Tomlinson przerabiał ten schemat na każde uroczystości. I nie tylko.
 - Nadal nie powiedziałeś, za co Degas dał ci szlaban!- zawołał Ed z Niallem równocześnie. Odkąd przybyli do Hogwartu byli nierozłączni. Połączyło ich specyficzne poczucie humoru i miłość do robienia żartów innym, a zwłaszcza nauczycielom. Trafili razem do Gryffindoru, tak samo jak i Harry. Byli najczęściej karanymi uczniami w szkole, jednak jeszcze nikt nie zamierzał ich wyrzucić. Chyba dyrektorowi przypasowało, że potrafili ujarzmić Irytka, albo zrobić wielkie show na finałowy mecz Quidditcha.
 - Jak profesor Lucille wydarła się na mnie, że zrobiłem najgorszy eliksir zapomnienia, jaki w życiu mogła widzieć, to kazała mi wyjść i zabrać swój kociołek... no to się wkurzyłem, wyszedłem i zawartość wlałem do jakiegoś kantorka. Okazało się potem, że to pokój Degasa.- Louis opowiedział, a wszyscy wybuchli śmiechem, nawet Gryfoni, którzy wtedy mieli eikisry ze Ślizgonami,- Jeszcze odebrała mi 5 punktów! Zamiast dbać, żeby nasz dom zdobył puchar, to nam je zabiera!
 - Ale wy nie macie Eda i  Nialla.- prychnął Hazz, który leżał na łóżku Louisa i głaskał swojego kota, który zdaniem najstarszego był obleśny. Chociaż Tommo kupił Darcy dwa lata temu, nienawidził jej z całego serca. Jako kociak była urocza i idealnie nadawała się na prezent dla Hazzy, lecz teraz jest pierwszy w kolejce, żeby się jej pozbyć. Gruby i leniwy kot perski, w kolorze szaro-niebieskim, białą mordką i brązowo-czerwonymi oczami. Wyglądała jak potwór, a nie milutkie zwierzątko.
 - Dzięki, Hazz. Świetny z ciebie kumpel.- naburmuszył się Irlandczyk, a jego dziewczyna cmoknęła go w policzek. On z Jade byli jak ogień i woda. Gryfon z poczuciem humoru, dystansem do siebie, kochający zwierzęta i wywodzący się z mugolskiej rodziny, który umawia ze Ślizgonką czystej krwi, posiadającą swoje zasady, zawsze wszystko układa pod siebie i nie zna słowa "niemożliwe"? Istna sprzeczność. Ale to w nich było piękne, że mimo różnic, nadal byli ze sobą, dając przykład miłości.
 - Wiesz, że w świecie mugolskim dopiero byłbyś pełnoletni?*- zapytał retorycznie Liam, który jak to Krukon, zawsze musiał się wymądrzać. Louis wywrócił oczami i rzucił się na łóżko obok Harry'ego, na co jego "dziewczyna" dosadnie prychnęła. W sumie jak i Darcy. Niezadowolona, że ktoś przygniótł jej puszysty ogon, przy okazji spychając ją w nogi.
 - To słabo mają. My już od kilku miesięcy możemy używać magii poza Hogwartem.- stwierdził Zayn, przytulając swoją dziewczynę do siebie. Perrie była Krukonką z ich roku. Malik jako pierwszy w swojej rodzinie trafił do Slytherinu, co było dla wszystkich szokiem, jednak duży wpływ na to miały jego zdolności. Potrafił rozmawiać z wężami, o czym wiedział tylko Lou i Perrie - Tommo, ponieważ nie raz w nocy słyszał jak używa tej mowy przez sen, a Edwards, bo chciał, aby mu zaufała, jeszcze zanim byli razem.
 - Ja już od roku!- zawołał jubilat, a reszta parsknęła śmiechem. Louis przytulił się do Harry'ego i zaczął się bawić jego loczkami, które sięgały mu prawie do ramion. Od dłuższego czasu namawiał go, aby je obciął, jednak Styles nie chciał nawet o tym słuchać.
 - Bo jesteś pechowcem Tommo. Gdybyś urodził się 13 dni wcześniej i był z 31 sierpnia to skończyłbyś Hogwart w czerwcu, a tak to tkwisz z nami na siódmym roku.- prychnęła Jade, a Lou zaśmiał się na jej słowa. Miała podobny temperament do niego i czasem nazywał ją swoją bliźniaczką z innej matki.
 - Thirwal, lepiej nie pyskuj, bo zrzucę cię z miotły na najbliższym treningu!- zawołał, rzucając w nią poduszką, jednak ktoś krzyknął accio i puchowy przedmiot zmienił swoją trajektorię lotu. Lou podążył wzrokiem za przedmiotem i zobaczył, że Taylor trzyma poduszkę nad głową i patrzy się na Ślizgona.- Kurna, mogłem rzucić kotem, to tak łatwo byś jej nie złapała!
 - Lou!- pisnął Harry, uderzając go w ramię.- Moja kocica to nie byle jaki kot! Jest cudowna, śliczna i kochana oraz .... DARCY ZOSTAW TO!- krzyknął, a wszyscy odwrócili się w stronę stolika, na którym stało kilka butelek Ognistej Whisky, które miały zostać na wieczór Jednak szare stworzenie właśnie perfidnie przewróciło je łapą, a szklane butelki spadły z trzaskiem na podłogę, tłukąc się na małe kawałeczki. Harry podbiegł do swojego kota, a wraz z nim Liam. Loczek złapał Darcy na ręce i zaczął ją dokładnie oglądać, jakby co najmniej została zaatakowana.
 - Chłoszczyść.- Payne wycelował w odłamki szkła i rozlany alkohol, który po chwili już zniknął. Lou położył dłonie na twarzy i głęboko westchnął.
 - Dzięki Darcy. Dzięki tobie nie mamy nic na wieczorną imprezę.- powiedział, a kotka na niego prychnęła. Styles przytulił ją mocniej do siebie, a ta zaczęła mruczeć. Wszyscy zastanawiali się, czemu to zwierzę lubi tylko swojego właściciela, wszystkich w miarę akceptuje, a Louisa wręcz nienawidzi? 
 W końcu wszyscy zaczęli zbierać się na obiad, ponieważ dochodziła godzina pierwsza po południu. Mieszkańcy pozostałych dormitoriów wraz z głodnym Zaynem na czele zebrali się do wyjścia, ponownie życząc jubilatowi "wszystkiego najlepszego". Został jedynie Harry, kóry podpierał się o ścianę z kotem na rękach. Tomlinson chciał teraz tylko odpocząć po dwugodzinnym czyszczeniu wszystkich pucharów, zanim będzie iść na swoją urodzinową imprezę i upije się do nieprzytomności. Wszystko miało się to stać w ten sobotni wieczór w pokoju życzeń, jednak nie miał na to zbytniej ochoty, Wolałby leżeć w swoim łóżku i czyścić swoją miotłę.
 Harry usiadł obok Lou i zmierził mu włosy. Niebieskooki spojrzał na swojego przyjaciela, który nadal tulił swoją kotkę, obserwując go uważnie.
 - Nie otwierasz prezentów?- spytał młodszy, przygryzając wargę. Lou spojrzał na stos prezentów, które dostał od przyjaciół. Wiedział, czego może się spodziewać. Od Eda i Nialla czegoś śmiesznego, od Liama ciekawej książki, dotyczącej koni, Quidditcha lub obrony przed czarną magią (wcale nie liczył na Jak zostać najlepszym aurorem, wcale...). Danielle, Perrie i Tay planowały mu dać zestaw do polerowania miotły, Zayn coś drogiego, ponieważ na przyjaciół nigdy się nie oszczędza (!), a Jade przechowała dla niego najlepszą Ognistą, jaką poznał świat. Prezent od nowej dziewczyny Harry'ego pewnie spali, lub wrzuci do jeziorka. Jedynym znakiem zapytania był sam Styles, który co rok miał dla niego coś szczególnego.
 - Później to zrobię.- stwierdził i oparł się o zagłowię łóżka. Loczek był czymś widocznie zmartwiony i nie mógł się skupić na tym, co mówi do niego Louis. Starszy westchnął.- Co się dzieje?
 - Boję się.
 I te dwa słowa wystarczyły, żeby Lou przestał myśleć o całym zmęczeniu i dziesiątkach pucharów, jakie wypolerował i mógł skupić się na swoim przyjacielu. Podniósł się na kolana i przycisnął swoje ciało do ciała Harry'ego, siedzącego na brzegu łóżka, przy okazji gniotąc kotkę chłopaka. Harry mało czego się bał, więc to stwierdzenie przeraziło Louisa i natychmiast przypomniał sobie szczególne chwile, gdy Loczek powiedział mu o swoim strachu.
 Jak pierwszy raz spotkali centaura w Zakazanym Lesie...
 Jak zabrali Nialla do Szpitala Świętego Munga...
 Jak umierała jego starsza siostra...
 - Hazz...- szepnął Lou, gładząc jego włosy, a ten odsunął się ode niego i z delikatnym uśmiechem na twarzy oraz niepewnością w oczach, wyciągnął coś ze swojej szaty. List, że ktoś nie żyje? A może chcą go przenieść gdzie indziej? Albo musi odejść ze szkoły? Po głowie Louisa przebiegło tysiące różnych myśli, jedna gorsza od drugiej.
 - Boję się, że nie spodoba ci się prezent ode mnie...- powiedział, a Louis miał ochotę go uderzyć. Wystraszył go na śmierć, serio! A tu chodziło o zwykły prezent urodzinowy. Jednak jubilat odetchnął z ulgą i czuł się jakby ciężki kamień spadł mu z serca. Palnął tylko Loczka w ramię i odrzekł:
 - Głupek.
 Harry otworzył swoją dłoń, ukazując starszemu chłopakowi prezent. Louis otworzył szerzej oczy i zaniemówił. Loczek zmartwił się, bo nie wiedział, czy niespodzianka spodobała się starszemu koledze. Jednak gdy ten go mocno przytulił, wiedział, że trafił w dziesiątkę.
 W dużej dłoni Gryfona leżał srebrny medalik, nieduży, jednak piękny. Na środku widniała czarna litera "L". Lou rozpromienił się i natychmiast wziął swój prezent w dłonie. Gdy tylko chłodny metal zetknął się z ciepłą skórą Tomlinsona, czarna dotychczas litera zaświeciła zielonym blaskiem. Lou zamrugał kilkakrotnie oczami, próbując odwrócić wzrok. Z zamyślenia wyrwało go irytujące miauczenie Darcy, która próbowała się wyrwać z objęć Hazzy. Spojrzał na nią i spostrzegł, że jej brązowo-bordowe oczy stały się krwistoczerwone. Przełknął i gdy miał już coś powiedzieć, wszystko stało tak szybko, jak się zaczęło.
 - Co to...- zaczął Hazz, jednak nie dane było mu skończyć, bo kotka zaczęła strasznie miauczeć i drapać go, co oznaczało, że była głodna.
 - Zapomnijmy.- przerwał mu Lou.- Chodź, pójdziemy na obiad.- stwierdził i obaj wstali, żeby odstawić Darcy do wieży Gryfonów, a sami udali się do Wielkiej Sali.
 I  nie rozmawiali już o tym więcej...
 Wszyscy przyjaciele Louisa, ich dziewczyny, wszyscy Ślizgoni z szóstego i siódmego roku, cztery drużyny Qudditcha, pozostali uczniowie z siódmego roku oraz sam jubilat zbierali się od godziny dziewiątej do godziny w pół do jedenastej w Pokoju Życzeń. Wchodzili tam w małych grupkach, aby nauczyciele nie zauważyli licznej grupy uczniów na korytarzu, zwłaszcza, że obok Ognista lała się litrami do żołądków młodzieży w Hogwarcie. No bo kto powiedział, że każdy ma być tutaj grzeczny?
Tomlinson był dość popularnym uczniem w szkole. Znany ze swojej bystrości, bezczelności i ogromnego uroku osobistego. Był postrzegany jako okaz nie do zdobycia, który w każdej chwili mógł złamać twoje serce i poniżyć cię przed całą szkołą, jeśli tylko wejdziesz mu w drogę. Jednak jeśli ty byłeś wobec niego fair, to i on był najbardziej przyjacielską osobą, jaką mogłeś poznać. Dlatego każdy chciał być na tej imprezie. Ed z Niallem zadbali o to, żeby do Pokoju Życzeń nie trafiło za dużo osób, dlatego, gdy myśleli o swoich potrzebach, dopracowywali wszystko w każdym najmniejszym szczególe, wykazując się wyobraźnią. Zayn pilnował, aby każdy trafił w wyznaczonej porze na siódme piętro, przy okazji sprawdzając, czy nigdzie nie czai się żaden nauczyciel, czy co gorsza Degas.
 Urodziny Lou zaczęły się równo o jedenastej, gdy jubilat w otoczeniu swoich przyjaciół wszedł do środka i wypił pierwszą szklankę Whisky. Muzyka była głośna, uczniowie tańczyli ze sobą, pili i żartowali. Niektórzy całowali się po kątach, inni starali się rozebrać, albo rozebrać innych. Po alkoholu wszyscy byli o wiele bardziej odważni i śmiali, mówili coś, czego na co dzień by nie powiedzieli. Louis tańczył już z kolejną osobą, nawet nie wiedział z kim, bo wszyscy rozmazywali mu się przed oczami i w sumie, miał to gdzieś. Bawił się w najlepsze, gdy nagle uznał, że musi znaleźć Harry'ego. Zaczął przeciskać się do baru, z głupią nadzieją, że tam będzie jego przyjaciel. W normalnych okolicznościach wydałoby mu się to głupie, jednak nie teraz. Teraz miał przeczucie, że znajdzie tam Stylesa, który nie był zbytnim zwolennikiem alkoholu. Rzadko go pił, raczej było to okazyjne i przeważnie w małych ilościach.
 Nie mylił się. Zobaczył Loczka, całującego się z tą swoją nową dziewczyną. Podszedł do nich i perfidnie im przerwał z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Chłopak się na niego spojrzał, a młoda Gryfonka fuknęła z oburzeniem.
 - Możesz już sobie iść, Sally.- powiedział Tommo kładąc rękę na ramieniu Harry'ego. Zielonooki tylko pokręcił głową z politowaniem i obserwował rozwój sytuacji.
 - Jestem Sandy!- prychnęła, przeciskając się przez tłum, w poszukiwaniu bodajże jakiegoś chętnego do tańca. A myślałem, że Selena, pomyślał Lou, spoglądając na Stylesa.
 - Mamy ją z głowy.- zawołał dosyć głośno Ślizgon, żeby jego przyjaciel go usłyszał. Hazz kiwnął głową i wskazał na drzwi, znajdujące się niedaleko.
 Louis wyczuł od niego Ognistą, co dla niego było rzadkością. Ale pewnie dzisiaj chciał zaszaleć na urodzinach najlepszego kumpla. Ruszyli razem w stronę drzwi, aby potem niepostrzeżenie przez nie przejść. Chłód uderzył w ich twarze. Zupełnie zapomnieli, że w zamku panuje gorąc, jakby był środek lipca w słonecznych Włoszech, a nie 12 wrzesień w Wielkiej Brytanii.
 - Nie wierzę, że zwiałem z własnej imprezy urodzinowej.- zaśmiał się Lou. Odwrócił się na moment, żeby zobaczyć, jak drzwi znikają i na ich miejscu znów widnieje zwykła ściana.
 - No widzisz. Kiedyś musi być ten pierwszy raz!- zawołał entuzjastycznie Harry, co utwierdziło Lou w przekonaniu, że wypił trochę za dużo dzisiejszego wieczora.
 - A co do pierwszych razów... Ile Ognistej wlałeś w siebie?- zapytał Lou trochę matczynym tonem, jakby bał się, że Hazz zaraz się wywróci albo zrobi coś głupiego.
 - Trzy, może cztery...
 - Szklanki?- zdziwił się chłopak. Czyżby po takiej ilości już się upił?
 - Co ty... butelki!
 Powiedział, a Lou aż przystanął ze zdziwienia. Porządny Harry wypił trzy butelki Whisky? Czy to możliwe? Zdecydowanie chciałby mieć urodziny częściej, żeby to znowu zobaczyć...
 Gdy już miał się odezwać, poczuł gorący oddech Harry'ego przy swojej szyi. Jego ciało przeszły dreszcze, gdy młodszy chłopak całował jego odkrytą skórę, a swoje duże dłonie trzymał na jego plecach. Louis zadrżał, ponieważ pragnął tego. Cholera, nawet bardzo! Ale nie wiedział, czy w takim stanie powinni.
 - Pocałuj mnie, Lou. Pocałuj mnie, proszę.- szepnął mu Gryfon prosto do ucha, rozwiewając wszelkie wątpliwości. Położył ręce na jego karku, przyciągając go jak najbliżej siebie i wpijając swoje usta w te jego. Oh tak, czuł posmak Ognistej, czekolady i mięty... Coś co tak bardzo kojarzyło mu się z Loczkiem, jednak nigdy nie zastanawiał się, jakie to może być w smaku. Cały drżał. Z radości, podniecenia i zimna. Ekscytował się tą chwilą, chociaż wiedział, że rano żaden z nich nie będzie o tym pamiętał. A może jednak uda mu się zachować to wspomnienie w pamięci i przypominać je sobie  zawsze, gdy Harry będzie miał nową dziewczynę, a na niego nie zwróci uwagi. Po kilku chwilach, a może nawet minutach, oderwali się od siebie i popatrzyli sobie prosto w oczy. Żaden się nie odzywał, jednak obaj myśleli o tym samym. Zawsze tak było, że potrafili odczytać swoje nastroje i znać swoje myśli, bez użycia zaklęć.
 - Do twojego dormitorium.
 - Do mojego dormitorium.
 Powiedzieli równo jak i miliony razy wcześniej, jednak tym razem nie chodziło o przypadkowe słowa, wypowiedziane w tym samym czasie. Tutaj chodziło o to, co miało stać się za chwilę. Harry pociągnął Louisa za sobą, biegnąc w stronę wieży Gryffindoru. Może żaden o tym nie będzie pamiętał, a może obaj zachowają to dla siebie, kto wie? Może będą tego żałować, a może to jest dla nich początek nowych problemów?
 Nic się nie liczyło w tamtej chwili, jak obecność tego drugiego. Bliskość, czułość, namiętność i uczucie między nimi. Tylko oni dwaj i nikt poza nimi.
***
Degas - nazwisko nowego woźnego, wymyślonego przeze mnie na potrzeby fanfiction :) również charłak jak Filch
Charłak - osoba, która urodziła si,ę w magicznej rodzinie, jednak nie ma żadnych zdolności magicznych
Irytek - poltergeist w Hogwarcie, czyli "hałaśliwy duch", głównie to jest jakiś dźwięk, rzucanie przedmiotami, pojawianie się i znikanie różnych rzeczy, rzadko porównywane do materialnej rzeczy. Np zwykłe duchy przypominają ludzi, a poltergeisty są jakby "niewidzialne".
* w świecie czarodziei pełnoletność osiągasz w wieku 17 lat 

Ognista whisky -napój alkoholowy spożywany przez czarodziejów i czarownice. Wiadomo, że po wypiciu Ognistej Whisky pojawia się uczucie pieczenia w gardle, a sam spożywający nabiera odwagi i śmiałości.
Szpital Św. Munga - szpital dla czarodziei. W książce było, że tam znajdowali się rodzice Neville'a i Lockhart 
***
a/n.: I jak wam się podoba pierwszy rozdział? Szybko mieliśmy pierwszy Larry moment, ale lepiej się nie przywiązujcie do tego ;) Czeka was wiele niespodzianek, a to tylko początek!
Nox moi kochani!
Wasza Lucy x

1 komentarz: