Dwa dni później chłopcy spotkali się w gospodzie "Pod świńskim łbem". Może z ich strony było to trochę nieodpowiedzialne, że w środku tygodnia wyszli ze szkoły do Hogsmeade, jednak to było jedyne wyjście, aby nikt z nauczycieli ich tutaj nie znalazł, a tym bardziej pani minister lub jej wysłannicy, którzy krążyli po szkole niczym duchy, sprawdzając każdego ucznia i uczennice. Przyjaciele nie byli jedynymi, którzy tego dnia poszli na wagary, ponieważ gospoda była wypełniona uczniami głównie szóstego i siódmego roku.
Louis rozejrzał się po pomieszczeniu. On ze swoimi przyjaciółmi siedzieli przy stole w kącie pubu, a on miał doskonały widok na całą salę. Zauważył, że uczniowie podzielili się dosłownie na domy, tak jakby to były stoły w Hogwarcie. Uczniowie Slytherinu odwróceni plecami do Gryfonów, Krukoni z nosami w książkach, wywyższali się i rzucali pogardliwe na każdego dookoła, a osoby z Hufflepuffu były głośne i złośliwe, żeby przeszkadzać ludziom dookoła. Każdy patrzył na Lou oraz jego bliskich, jakby miał ich pogrzebać żywcem za to, że siedzą przy tym stole RAZEM.
- Oh, zgrozo! Zaraz mnie zjecie, bo przyjaźnię się z Gryfonami.- odezwał się uniesionym tonem, gdy barmanka przyniosła im kufle Piwa Kremowego. Inni uczniowie odwrócili wzrok. Mimo wszystko czuli respekt do starszego Ślizgona i jego nazwiska. Jego przyjaciele złapali za swoje napoje i zaczęli pić, wpatrując się w Lou. Czekali, aż on zarządzi, co mają robić dalej.
- Z tego, co ustaliliśmy.- odezwał się po jakimś czasie Tommo.- Ta lub ten C.M musi być nadal w pobliżu szkoły, bo zaklęcie nie utrzymało się tak długo, gdyby był daleko. Przypuszczam, że znajduje się w Zakazanym Lesie. Musi być też bardzo potężny, bo aby rzucić ten urok na kilkanaście osób jest ciężko, a co dopiero na szkołę, gdzie uczniów i nauczycieli jest prawie tysiąc. W dodatku ta osoba kochała, lub kocha kogoś ważnego w naszej szkole. Podejrzewamy, że chodzi o dyrektora, ale może to być również nauczyciel.- Louis przestał mówić, aby wypić łyk piwa Otarł rękawem pianę z nad ust i popatrzył się na Harry'ego.- Ostatnio wysłałem list od Charlesa i dzisiaj otrzymałem odpowiedź. W Ministerstwie coś wiedzą, jednak nie chcą go w to wtajemniczyć.- Ślizgon ściszył głos, przybliżając się do swoich przyjaciół.- Musimy się tam włamać.
Zapanowała cisza, a chłopcy spojrzeli się na Louisa. Liam zbladł, bo bał się, że jeśli ta misja się nie powiedzie, to jego szanse na zostanie nauczycielem zmaleją do rozmiarów zerowych. Zayn zamrugał parę razy, jakby nie dowierzał, że jego przyjaciel mógł o czymś takim powiedzieć, a tym bardziej zaplanować to. Niall z Edem wymienili spojrzenia, trochę zlęknieni, ale uradowani, że cokolwiek ruszyło do przodu. Harry był dumny z Louisa i jego decyzji, więc położył dłoń na tej jego, uśmiechając się szeroko.
- Na razie piszę ciągle z bratem, aby znaleźć odpowiedni moment, gdy Ministerstwo będzie miało osłabiony system ochrony i będziemy mogli się tam wkraść.- powiedział sucho, delikatnie drżąc. Hazz wzmocnił uścisk, dodając mu otuchy.- Nie pójdziemy wszyscy, tylko ja i Liam.- chłopak spojrzał na Krukona, który wyglądał teraz jak duch.- Konkrety ustalimy, gdy dowiem się wszystkiego od mojego brata.
- Louis, jak ty chcesz się tam dostać niezauważony?- zapytał Ed, obserwując go uważnie, jakby szukając luki w jego planie. Niebieskooki jednak uśmiechnął się chytrze patrząc na Zayna, który zamarł z otwartymi ustami.
- Zaynie, pamiętasz o co cię prosiłem parę miesięcy temu?- zapytał, a Malik kiwnął głową, przenosząc wzrok na każdego po kolei.- Nikomu z was nie mówiłem, ale po tym jak powiedziałem wam wszystkim o prośbie dyrektora, poprosiłem Zayna o coś, co uznałem za przydatne. Wtedy jednak nie wiedziałem, po co.
- Eliksir Wielosokowy.- powiedział równo z Harrym. Głos Ślizgona był lekko przerażony, a głos Gryfona pełen podziwu, że jego przyjaciel potrafił pomyśleć o takich rzeczach w takich chwilach, gdy inni myśleli zupełnie o czym innych. Styles podziwiał w nim to, że zachowywał zimną krew, gdy pozostali panikowali.
- Zayn, uwarzyłeś Eliksir Wielosokowy i nic nam nie powiedziałeś?!- zdziwił się Niall. Mulat wzruszył ramionami, trochę zszokowany całą tą sytuacją. Pierwszy raz obleciał go strach, jednak sprawiał pozory, że wszystko jest w porządku. Wiedział, że był potrzebny swoim przyjaciołom i nie mógł ich zawieść.
- Nie pozwoliłem mu. Wybaczcie mi, chciałem zachować w tajemnicy to, dopóki nie znajdziemy konkretów.- stwierdził Louis. Wydawał się taki beznamiętny, mówiąc o tym wszystkim. Jednak wewnętrznie analizował to wszystko i bał się o swoich przyjaciół, czy aby nie stanie im się krzywda. Dlatego on szedł do chciał iść do gmachu Ministerstwa, przy okazji zabierając Liama, który mimo chwili słabości przy tym stole, będzie najlepszą osobom, która może z nim iść. Będzie wiedział jak ma się zachować, gdy spotkają kogoś nieodpowiedniego, który ich o coś zapyta. Payne był inteligentny, miał ogromną wiedzę oraz zawsze wiedział jak wybrnąć z sytuacji, gdy Lou albo by spanikował albo zachował się jak sarkastyczny gówniarz, którym był.
Cieszył się, że dziewczyny nie poszły z nimi. Nie wiedziałby jak ma im wytłumaczyć, że będą musiały zostać, gdy on i Liam polecą do Londynu. Już i tak trudno będzie mu odmówić pozostałym chłopakom, którzy będą chcieli również z nimi się dostać. Jade, równie uparta jak on, do ostatniej chwili będzie go męczyć, chociaż miał inne zadanie dla niej, Taylor z Danielle zgodzą się pokornie na to, co im wymyślił, a Perrie z trudem rozstanie się z Zaynem.
Tak naprawdę Louis miał już obmyślony cały plan. Od dwóch dni tylko o tym myślał i doskonalił cały szczegół, jednak czekał na idealny moment, który mógł nie nadejść nawet przez miesiące. Wiedział tylko tyle, że musieli to zrobić przed OWUTEMAMI, aby do końca szkoły sprawa została rozwiązana. Lou ustalając role na poszczególnych osób, kierował się oczywiście zdolnościami każdego z jego przyjaciół, a nie własnymi widzi mi się. Pragnąłby, żeby Harry poszedł z nim, jednak o wiele bardziej przydałby się tutaj, idąc do Zakazanego Lasu, używając tego, że może zmieniać się w wilka.
Harry... Ostatni raz spotykał się z tą dziewczyną z piątego roku, zanim zostali przyłapani przez dyrektora i panią minister. I to w dodatku nawet nie chciał tego, tylko ona na nim to wyparła, ponieważ spotykali się rok wcześniej. Louisa to bardzo cieszyło, ponieważ nie miał o kogo być zazdrosny. Nadzieja powróciła do jego serca. Z niejasnych powodów czuł, że ma szansę u swojego młodszego przyjaciela, jednak nie potrafił tego okazać i przemóc się, aby wyznać mu uczucia. Nadal miał wątpliwości, chociaż mniejsze niż do tej pory.
- Myślisz, że to dobry pomysł?- zapytał Liam, któremu wróciło już normalne myślenie. Louis pokiwał głową, dopijając swoje Piwo Kremowe. Nie uważał tego za genialny plan, ale słuszny. Oraz jedyny jaki mieli.
- Więc ufamy ci Lou.- powiedział Harry. Niebieskooki spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Nadal trzymali się za ręce, nie zważając na innych ludzi dookoła. Nawet ich przyjaciele uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Muszę pójść jeszcze do dyrektora. Wracajmy do Hogwartu.- stwierdził najstarszy, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Złożyli kufry na środek, założyli płaszcze na swoje codzienne ubrania i kierując się za Niallem oraz Edem, ruszyli do tajnego przejścia do szkoły. Irlandczyk trzymał już w dłoni mapę Huncwotów, która przez ostatnie lata była ich przyjaciółką, pomagając im omijać osób, których nie chcieli spotkać, aby nie wpaść w kłopoty. Może nie byli wzorowymi uczniami pod względem zachowania, jednak każdy z nich miał wiele umiejętności, które zawsze przydawały się w najgorszych sytuacjach.
Zayn był wężousty, a oprócz tego znał wiele języków, świetnie latał na miotle, był szybki i miał wszędzie znajomości dzięki swojemu nazwisku. Był świetny z eliksirów. Liam za to posiadał ogromną wiedzę, którą z łatwością przyswajał. Miał fotogeniczną pamięć i wystarczyło, że spojrzał na jakieś zaklęcie, a już wiedział jak go użyć. Zawsze wiedział jak się zachować w danej sytuacji, wyjść z opresji. W dodatku opanował oklumencję i legimencję, co było bardzo trudną sztuką. Niall znał każdy szczegół tej szkoły, przecież to on wykradł z gabinetu Degasa mapę Huncwotów, odkrywając jak trzeba ją otworzyć. Nie raz tworzył jakieś własne zaklęcia, które wykorzystywał do robienia psikusów swoim znajomym i innym uczniom, rzadziej nauczycielom. W dodatku kochał zwierzęta, potrafił się nimi zaopiekować i dowiedzieć o nich wszystkiego. Ed natomiast uwielbiał transmutację, co przyczyniło się to tego, że często wykonywał własne wynalazki, które przydawały się na co dzień każdemu z nich. Znał Hogwart równie dobrze co Ni, a w dodatku posiadał pelerynę niewidkę. Obaj mieli ogromne poczucie humoru. Największą zaletą Harry'ego było oczywiście bycie animagiem. Postać wilka, którą przybierał, przydawała się w Zakazanym Lesie, cechy które uzyskał również, ponieważ zwykły czarodziej nie potrafił usłyszeć czegoś z takiej odległości jak on, czy poznać kogoś po zapachu. Styles był też mistrzem w niewerbalnych zaklęciach i znał się na magicznych roślinach. Tak jak i Louis widział testrale. Rzadko kiedy się bał, jak na Gryfona przystało. Bronił słabszych i pomagał każdemu. Louis natomiast był śmiały, bezczelny i pomysłowy. Kiedy inni zamartwiali się, co będzie, on w głowie miał już plan działania. Dobrze latał na miotle, kochał też niektóre mugolskie sporty, których nauczył go i jego braci wujek, czyli brat mamy. Lou był odporny na Imperius, co do tej pory jeszcze się nie przydało w codziennym życiu, jednak w głębi serca czuł, że niedługo ta chwila nadejdzie, gdy jego umiejętność się przyda. Najlepszy był z Obrony Przed Czarną Magią, a w pojedynkach wygrywał dzięki swojej szybkości i instynktowi.
- Hej Harry, ostatnio z nikim się nie spotykasz.- zawołał Zayn, który stał obok Louisa. Najstarszy szedł między nim, a Stylesem, a przed nimi Niall, Ed i Liam, którzy prowadzili ich do jednego z przejść w starym budynku na obrzeżach wioski. Tommo spuścił głowę na swoje buty, kopiąc śnieg i starając się nie słuchać wymiany zdać, która właśnie miała nadejść.- Czyżby w szkole skończyły się dziewczyny w odpowiednim wieku?- wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy oprócz Lou, który czekał tylko na to, co odpowie Harry.
- Wiesz co, Z? Stwierdziłem, że koniec związków na siłę, które nie mają żadnego sensu.- powiedział, a serce Lou zabiło mocniej. Chłopcy idący z przodu, odwracali wzrok na Gryfona, aby zobaczyć jego minę.- Czas na związek z kimś kogo naprawdę kocham.- dodał, ukradkiem spoglądając na Louisa, ale starszy tego nie zauważył, bo ciągle obserwował swoje buty.- Będę teraz jak nasz Loueh i poczekam na cud.- Harry objął swojego przyjaciela, aż ten w końcu na niego spojrzał z miną, jakby miał się zaraz na niego rzucić. Styles puścił mu oczko, śmiejąc się głośno.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne, Harreh.- dodał, wystawiając mu język. W końcu na chwilę się zatrzymał, schylając się po garstkę śniegu, którą uformował w kulkę i rzucił w tył głowy swojego przyjaciela. Tamten odwrócił się gwałtownie i zgarnął biały puch w swoje dłonie, aby rzucić się na starszego. Jednak ten był za szybki i schował się za Zaynem, który oberwał od Gryfona prosto w twarz. Malik cały różowy zrobił to samo, co chłopcy i zaczął w nich rzucać śnieżkami. Po chwili dołączyli do nich pozostali, rozpętując mała bitwę na śnieżki, która chociaż na moment pozwoliła im się odstresować i pozwolić myśleć o czymś innym niż nienawiści.
○
- Panie dyrektorze!- krzyknął Lou, zbiegając po schodach. Cieszył się, że te prowadzące na pierwsze piętro z parteru nie były ruchome i nie zmienią swojego kierunku, zanim on z nich zejdzie. Ślizgon dał swoim przyjaciołom ubrania, a sam od razu pobiegł do gabinetu profesora Doofa, aby z nim porozmawiać. Starszy czarodziej odwrócił się, spoglądając na chłopaka, a Louis na moment zamarł. Zwykle błękitne oczy, tak łagodne i przyjazne, były przygnębione i zmęczone, a otaczały je ogromne wory. Był bledszy niż zwykle, a brązowa broda i włosy powoli okalały się siwizną.
- Louis. Miałem nadzieję, że cię spotkam.- powiedział, uśmiechając się pogodnie. Ślizgon kiwnął głową, idąc za dyrektorem do jego gabinetu.
Będąc już w środku, usiedli na przeciw siebie i przez moment milczeli jakiś czas, zanim Tommo zdołał coś powiedzieć. Lekko załamanym głosem opowiedział dyrektorowi wszystko, czego się dowiedział, omijając tylko szczegół skąd dowiedzieli się od zaklęciu odiumexponentia oraz tajemniczej osobie o inicjałach "C.M". Doof z każdą chwilą robił się bledszy, a gdy Louis skończył, wstał i zaczął chodzić dookoła niego. Chłopak się powoli niecierpliwych i chciał już znać reakcję profesora na to wszystko, usłyszeć dobrą radę, aby im pomógł...
- Louis, posłuchaj mnie uważnie. Chyba wiem, kto tego mógł dokonać, jednak ja nie mogę wam pomóc. Nie chcę narażać szkoły, wszystkich uczniów, zwłaszcza tych bezbronnych. Ty i twoi przyjaciele macie wielką moc, musicie być tego świadomi. Jak będziecie wkradać się do Ministerstwa, poproś swojego brata o pomoc. Uważajcie na siebie i dowiedzcie się, czy mają kogoś w moje zastępstwo, gdyby zdecydowali się na pozbycie się mnie.- mówił szybko, patrząc prosto w oczy Lou. Był bardzo przejęty, a kropelki potu ściekały po jego czole.- To co wyczytałeś... Louis wiesz, że miłość cię chroni i wiesz, że jest również symboliczne znaczenie. Musisz znaleźć ten symbol. Symbol swojej miłości.- dodał, a potem ściszył głos.- Niedługo wytłumaczę ci resztę, ale jeszcze nie pora, przepraszam cię. Moja jedyna prośba. Jeśli mnie oddalą na jakiś czas, nie panikuj. Wierzę w to, że ci się uda wyjaśnić to wszystko.
Ale wszystko leżało na jego barkach, młodego chłopaka, który jeszcze się uczył, a ich dyrektor miał związane ręce i nie mógł im pomóc. W dodatku ktoś go kochał i musiał znaleźć jakiś symbol, nie wiedząc, co nim może być, ani kogo on dotyczy. Bo jak to kiedyś powiedział Harry - wiele dziewczyn za nim się ogląda, wiele mu daje jakieś prezenty, ozdoby, rysunki, cokolwiek, a on je po prostu odtrąca, a któraś z nich mogła być tą, która naprawdę go kochała i ochroniła przed nienawiścią.
Wydawało się zupełnie łatwe.
****
a/n.: Lekki poślizg, ale w końcu jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo sprawa z nienawiścią powoli zaczyna się wyjaśniać B)
Wasza Lucy x
Zapanowała cisza, a chłopcy spojrzeli się na Louisa. Liam zbladł, bo bał się, że jeśli ta misja się nie powiedzie, to jego szanse na zostanie nauczycielem zmaleją do rozmiarów zerowych. Zayn zamrugał parę razy, jakby nie dowierzał, że jego przyjaciel mógł o czymś takim powiedzieć, a tym bardziej zaplanować to. Niall z Edem wymienili spojrzenia, trochę zlęknieni, ale uradowani, że cokolwiek ruszyło do przodu. Harry był dumny z Louisa i jego decyzji, więc położył dłoń na tej jego, uśmiechając się szeroko.
- Na razie piszę ciągle z bratem, aby znaleźć odpowiedni moment, gdy Ministerstwo będzie miało osłabiony system ochrony i będziemy mogli się tam wkraść.- powiedział sucho, delikatnie drżąc. Hazz wzmocnił uścisk, dodając mu otuchy.- Nie pójdziemy wszyscy, tylko ja i Liam.- chłopak spojrzał na Krukona, który wyglądał teraz jak duch.- Konkrety ustalimy, gdy dowiem się wszystkiego od mojego brata.
- Louis, jak ty chcesz się tam dostać niezauważony?- zapytał Ed, obserwując go uważnie, jakby szukając luki w jego planie. Niebieskooki jednak uśmiechnął się chytrze patrząc na Zayna, który zamarł z otwartymi ustami.
- Zaynie, pamiętasz o co cię prosiłem parę miesięcy temu?- zapytał, a Malik kiwnął głową, przenosząc wzrok na każdego po kolei.- Nikomu z was nie mówiłem, ale po tym jak powiedziałem wam wszystkim o prośbie dyrektora, poprosiłem Zayna o coś, co uznałem za przydatne. Wtedy jednak nie wiedziałem, po co.
- Eliksir Wielosokowy.- powiedział równo z Harrym. Głos Ślizgona był lekko przerażony, a głos Gryfona pełen podziwu, że jego przyjaciel potrafił pomyśleć o takich rzeczach w takich chwilach, gdy inni myśleli zupełnie o czym innych. Styles podziwiał w nim to, że zachowywał zimną krew, gdy pozostali panikowali.
- Zayn, uwarzyłeś Eliksir Wielosokowy i nic nam nie powiedziałeś?!- zdziwił się Niall. Mulat wzruszył ramionami, trochę zszokowany całą tą sytuacją. Pierwszy raz obleciał go strach, jednak sprawiał pozory, że wszystko jest w porządku. Wiedział, że był potrzebny swoim przyjaciołom i nie mógł ich zawieść.
- Nie pozwoliłem mu. Wybaczcie mi, chciałem zachować w tajemnicy to, dopóki nie znajdziemy konkretów.- stwierdził Louis. Wydawał się taki beznamiętny, mówiąc o tym wszystkim. Jednak wewnętrznie analizował to wszystko i bał się o swoich przyjaciół, czy aby nie stanie im się krzywda. Dlatego on szedł do chciał iść do gmachu Ministerstwa, przy okazji zabierając Liama, który mimo chwili słabości przy tym stole, będzie najlepszą osobom, która może z nim iść. Będzie wiedział jak ma się zachować, gdy spotkają kogoś nieodpowiedniego, który ich o coś zapyta. Payne był inteligentny, miał ogromną wiedzę oraz zawsze wiedział jak wybrnąć z sytuacji, gdy Lou albo by spanikował albo zachował się jak sarkastyczny gówniarz, którym był.
Cieszył się, że dziewczyny nie poszły z nimi. Nie wiedziałby jak ma im wytłumaczyć, że będą musiały zostać, gdy on i Liam polecą do Londynu. Już i tak trudno będzie mu odmówić pozostałym chłopakom, którzy będą chcieli również z nimi się dostać. Jade, równie uparta jak on, do ostatniej chwili będzie go męczyć, chociaż miał inne zadanie dla niej, Taylor z Danielle zgodzą się pokornie na to, co im wymyślił, a Perrie z trudem rozstanie się z Zaynem.
Tak naprawdę Louis miał już obmyślony cały plan. Od dwóch dni tylko o tym myślał i doskonalił cały szczegół, jednak czekał na idealny moment, który mógł nie nadejść nawet przez miesiące. Wiedział tylko tyle, że musieli to zrobić przed OWUTEMAMI, aby do końca szkoły sprawa została rozwiązana. Lou ustalając role na poszczególnych osób, kierował się oczywiście zdolnościami każdego z jego przyjaciół, a nie własnymi widzi mi się. Pragnąłby, żeby Harry poszedł z nim, jednak o wiele bardziej przydałby się tutaj, idąc do Zakazanego Lasu, używając tego, że może zmieniać się w wilka.
Harry... Ostatni raz spotykał się z tą dziewczyną z piątego roku, zanim zostali przyłapani przez dyrektora i panią minister. I to w dodatku nawet nie chciał tego, tylko ona na nim to wyparła, ponieważ spotykali się rok wcześniej. Louisa to bardzo cieszyło, ponieważ nie miał o kogo być zazdrosny. Nadzieja powróciła do jego serca. Z niejasnych powodów czuł, że ma szansę u swojego młodszego przyjaciela, jednak nie potrafił tego okazać i przemóc się, aby wyznać mu uczucia. Nadal miał wątpliwości, chociaż mniejsze niż do tej pory.
- Myślisz, że to dobry pomysł?- zapytał Liam, któremu wróciło już normalne myślenie. Louis pokiwał głową, dopijając swoje Piwo Kremowe. Nie uważał tego za genialny plan, ale słuszny. Oraz jedyny jaki mieli.
- Więc ufamy ci Lou.- powiedział Harry. Niebieskooki spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Nadal trzymali się za ręce, nie zważając na innych ludzi dookoła. Nawet ich przyjaciele uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Muszę pójść jeszcze do dyrektora. Wracajmy do Hogwartu.- stwierdził najstarszy, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Złożyli kufry na środek, założyli płaszcze na swoje codzienne ubrania i kierując się za Niallem oraz Edem, ruszyli do tajnego przejścia do szkoły. Irlandczyk trzymał już w dłoni mapę Huncwotów, która przez ostatnie lata była ich przyjaciółką, pomagając im omijać osób, których nie chcieli spotkać, aby nie wpaść w kłopoty. Może nie byli wzorowymi uczniami pod względem zachowania, jednak każdy z nich miał wiele umiejętności, które zawsze przydawały się w najgorszych sytuacjach.
Zayn był wężousty, a oprócz tego znał wiele języków, świetnie latał na miotle, był szybki i miał wszędzie znajomości dzięki swojemu nazwisku. Był świetny z eliksirów. Liam za to posiadał ogromną wiedzę, którą z łatwością przyswajał. Miał fotogeniczną pamięć i wystarczyło, że spojrzał na jakieś zaklęcie, a już wiedział jak go użyć. Zawsze wiedział jak się zachować w danej sytuacji, wyjść z opresji. W dodatku opanował oklumencję i legimencję, co było bardzo trudną sztuką. Niall znał każdy szczegół tej szkoły, przecież to on wykradł z gabinetu Degasa mapę Huncwotów, odkrywając jak trzeba ją otworzyć. Nie raz tworzył jakieś własne zaklęcia, które wykorzystywał do robienia psikusów swoim znajomym i innym uczniom, rzadziej nauczycielom. W dodatku kochał zwierzęta, potrafił się nimi zaopiekować i dowiedzieć o nich wszystkiego. Ed natomiast uwielbiał transmutację, co przyczyniło się to tego, że często wykonywał własne wynalazki, które przydawały się na co dzień każdemu z nich. Znał Hogwart równie dobrze co Ni, a w dodatku posiadał pelerynę niewidkę. Obaj mieli ogromne poczucie humoru. Największą zaletą Harry'ego było oczywiście bycie animagiem. Postać wilka, którą przybierał, przydawała się w Zakazanym Lesie, cechy które uzyskał również, ponieważ zwykły czarodziej nie potrafił usłyszeć czegoś z takiej odległości jak on, czy poznać kogoś po zapachu. Styles był też mistrzem w niewerbalnych zaklęciach i znał się na magicznych roślinach. Tak jak i Louis widział testrale. Rzadko kiedy się bał, jak na Gryfona przystało. Bronił słabszych i pomagał każdemu. Louis natomiast był śmiały, bezczelny i pomysłowy. Kiedy inni zamartwiali się, co będzie, on w głowie miał już plan działania. Dobrze latał na miotle, kochał też niektóre mugolskie sporty, których nauczył go i jego braci wujek, czyli brat mamy. Lou był odporny na Imperius, co do tej pory jeszcze się nie przydało w codziennym życiu, jednak w głębi serca czuł, że niedługo ta chwila nadejdzie, gdy jego umiejętność się przyda. Najlepszy był z Obrony Przed Czarną Magią, a w pojedynkach wygrywał dzięki swojej szybkości i instynktowi.
- Hej Harry, ostatnio z nikim się nie spotykasz.- zawołał Zayn, który stał obok Louisa. Najstarszy szedł między nim, a Stylesem, a przed nimi Niall, Ed i Liam, którzy prowadzili ich do jednego z przejść w starym budynku na obrzeżach wioski. Tommo spuścił głowę na swoje buty, kopiąc śnieg i starając się nie słuchać wymiany zdać, która właśnie miała nadejść.- Czyżby w szkole skończyły się dziewczyny w odpowiednim wieku?- wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy oprócz Lou, który czekał tylko na to, co odpowie Harry.
- Wiesz co, Z? Stwierdziłem, że koniec związków na siłę, które nie mają żadnego sensu.- powiedział, a serce Lou zabiło mocniej. Chłopcy idący z przodu, odwracali wzrok na Gryfona, aby zobaczyć jego minę.- Czas na związek z kimś kogo naprawdę kocham.- dodał, ukradkiem spoglądając na Louisa, ale starszy tego nie zauważył, bo ciągle obserwował swoje buty.- Będę teraz jak nasz Loueh i poczekam na cud.- Harry objął swojego przyjaciela, aż ten w końcu na niego spojrzał z miną, jakby miał się zaraz na niego rzucić. Styles puścił mu oczko, śmiejąc się głośno.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne, Harreh.- dodał, wystawiając mu język. W końcu na chwilę się zatrzymał, schylając się po garstkę śniegu, którą uformował w kulkę i rzucił w tył głowy swojego przyjaciela. Tamten odwrócił się gwałtownie i zgarnął biały puch w swoje dłonie, aby rzucić się na starszego. Jednak ten był za szybki i schował się za Zaynem, który oberwał od Gryfona prosto w twarz. Malik cały różowy zrobił to samo, co chłopcy i zaczął w nich rzucać śnieżkami. Po chwili dołączyli do nich pozostali, rozpętując mała bitwę na śnieżki, która chociaż na moment pozwoliła im się odstresować i pozwolić myśleć o czymś innym niż nienawiści.
○
- Panie dyrektorze!- krzyknął Lou, zbiegając po schodach. Cieszył się, że te prowadzące na pierwsze piętro z parteru nie były ruchome i nie zmienią swojego kierunku, zanim on z nich zejdzie. Ślizgon dał swoim przyjaciołom ubrania, a sam od razu pobiegł do gabinetu profesora Doofa, aby z nim porozmawiać. Starszy czarodziej odwrócił się, spoglądając na chłopaka, a Louis na moment zamarł. Zwykle błękitne oczy, tak łagodne i przyjazne, były przygnębione i zmęczone, a otaczały je ogromne wory. Był bledszy niż zwykle, a brązowa broda i włosy powoli okalały się siwizną.
- Louis. Miałem nadzieję, że cię spotkam.- powiedział, uśmiechając się pogodnie. Ślizgon kiwnął głową, idąc za dyrektorem do jego gabinetu.
Będąc już w środku, usiedli na przeciw siebie i przez moment milczeli jakiś czas, zanim Tommo zdołał coś powiedzieć. Lekko załamanym głosem opowiedział dyrektorowi wszystko, czego się dowiedział, omijając tylko szczegół skąd dowiedzieli się od zaklęciu odiumexponentia oraz tajemniczej osobie o inicjałach "C.M". Doof z każdą chwilą robił się bledszy, a gdy Louis skończył, wstał i zaczął chodzić dookoła niego. Chłopak się powoli niecierpliwych i chciał już znać reakcję profesora na to wszystko, usłyszeć dobrą radę, aby im pomógł...
- Louis, posłuchaj mnie uważnie. Chyba wiem, kto tego mógł dokonać, jednak ja nie mogę wam pomóc. Nie chcę narażać szkoły, wszystkich uczniów, zwłaszcza tych bezbronnych. Ty i twoi przyjaciele macie wielką moc, musicie być tego świadomi. Jak będziecie wkradać się do Ministerstwa, poproś swojego brata o pomoc. Uważajcie na siebie i dowiedzcie się, czy mają kogoś w moje zastępstwo, gdyby zdecydowali się na pozbycie się mnie.- mówił szybko, patrząc prosto w oczy Lou. Był bardzo przejęty, a kropelki potu ściekały po jego czole.- To co wyczytałeś... Louis wiesz, że miłość cię chroni i wiesz, że jest również symboliczne znaczenie. Musisz znaleźć ten symbol. Symbol swojej miłości.- dodał, a potem ściszył głos.- Niedługo wytłumaczę ci resztę, ale jeszcze nie pora, przepraszam cię. Moja jedyna prośba. Jeśli mnie oddalą na jakiś czas, nie panikuj. Wierzę w to, że ci się uda wyjaśnić to wszystko.
Ale wszystko leżało na jego barkach, młodego chłopaka, który jeszcze się uczył, a ich dyrektor miał związane ręce i nie mógł im pomóc. W dodatku ktoś go kochał i musiał znaleźć jakiś symbol, nie wiedząc, co nim może być, ani kogo on dotyczy. Bo jak to kiedyś powiedział Harry - wiele dziewczyn za nim się ogląda, wiele mu daje jakieś prezenty, ozdoby, rysunki, cokolwiek, a on je po prostu odtrąca, a któraś z nich mogła być tą, która naprawdę go kochała i ochroniła przed nienawiścią.
Wydawało się zupełnie łatwe.
****
a/n.: Lekki poślizg, ale w końcu jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo sprawa z nienawiścią powoli zaczyna się wyjaśniać B)
Wasza Lucy x
Kocham twoje blogi
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,czekam na następny xx
OdpowiedzUsuń