Głośny krzyk rozchodzący się po całej sypialni Ślizgonów. Lou otrząsał się w swoim łóżku, a jego głos było słychać w całym Hogwarcie. Wszyscy jego koledzy wstali z łóżek, aby przyjrzeć się zaciągniętym zasłonom. Wszyscy domownicy z sąsiednich sypialni również się obudzili, nasłuchując, co dzieje się w pokoju dla chłopaków z siódmego roku.
- Z-za...aayynn-nn.-zawył Louis, gdy Mulat w końcu dostał się obok niego, żeby nie odsłaniać zasłon. Nie chciał, aby ktokolwiek widział jego przyjaciela w niezręcznej sytuacji. Malik otworzył szerzej oczy, gdy Lou krzyczał, leżąc jak sparaliżowany, a wokół jego ciała pełzały... węże.
Łzy spływały po policzkach Lou, gdy czuł na swoich dłoniach i nogach oślizgłe ciała, które przyprawiały go o dreszcze. Co chwilę słyszał ciche posykiwania obok ucha, serce biło mu tysiąc razy szybciej niż normalnie, a medalik zawieszony na szyi palił jego skórę jak nigdy wcześniej.
Zayn po chwili namysłu zaczął mówić w języku wężu, aby stworzenia odsunęły się od chłopaka. Spełzły powoli po ramie łózka, kierując się do szpary w drzwiach i wyjścia z lochów. Ludzie będący w tym czasie w pokoju wspólnym, obudzeni przez krzyki Lou, zdziwili się na widok gadów między ich nogami. Każdy z nich obudził się zdecydowanie za wcześnie. Większość uczniów uczyła się do późnych godzin i teraz chciała spać przynajmniej do tej siódmej.
Louis nie był lepszy. We wtorki zaczynał transmutacją z Gryfonami, a profesor Mitchie chciał sprawdzić ich umiejętności, a zaraz potem zaklęcia z Krukonami, gdzie profesor Diamond również zadał im ćwiczenie wszystkiego, co przerobili do tej pory. Trzy miesiące do OWUTEMÓW to nie mało, a oni ciągle ćwiczyli dniami i nocami, śpiąc zaledwie po dwie czy trzy godziny, w między czasie planując wkradnięcie się do Ministerstwa. Usnął dopiero po trzeciej, a węże obudziły go już o piątej, a wraz z nim cały jego dom.
Tommo podniósł się, trzęsąc się. Był blady, jego źrenice były rozszerzone. Zayn usiadł obok niego, przytulając go. Doskonale wiedział, jak bardzo jego przyjaciel się bał węży, na złość trafiając do domu, gdzie na herbie widniało własnie to zwierzę. Medalion Louisa przestał palić jego skórę, a jedynie przyjemnie ogrzewać, rozprowadzając ciepło po całym jego ciele. Lou z każdą chwilą czuł się lepiej, zapominając o wcześniejszym zdarzeniu. W głowie miał tylko jedną myśl. Aby zobaczyć się z Harrym.
- Louis, te węże... One mi powiedziały...Co ty odwalasz?!-zawołał Zayn, gdy Louis podniósł się i na swoją pidżamę zarzucił czarną szatę z herbem Slyherinu. Uśmiechał się delikatnie, pod działaniem impulsu chciał zobaczyć chłopaka, w którym był zakochany. Spojrzał na swoje ciało. Wokół niego powstała zielona poświata, trochę przypominająca kolorową mgłę.
- Zayn... Spotkamy się na lekcji!- krzyknął, wybiegając z sypialni. Malik zaklął siarczyście, próbując znaleźć swoje ubrania i odnaleźć Lou, żeby przekazać mu ważną informację, którą dowiedział się od węży. Jednak gdy on poszukiwał spodni, Lou był dawno w drodze do wieży Gryfonów.
○
Harry wstał przerażony słysząc czyjś krzyk. I po chwili zorientował się, że to nie był byle jaki głos, należący do przypadkowej osoby. Rozumiejąc, że jego Louis krzyczy podniósł się natychmiast z łóżka, spychając miauczącą Darcy z łóżka. Szybko odsłonił zasłony, żeby rozejrzeć się, czy inni też go usłyszeli.
Wszyscy spali jak zabici, niektórzy nawet zapomnieli zasłonić kotar (na przykład taki Niall), więc Gryfon nie rozumiał, czemu głos przyjaciela obudził tylko jego. Chyba, że...
Spojrzał na swoją kotkę, której oczy świeciły jej czerwonym blaskiem, a w głowie zrodziła się myśl, że z chęcią zobaczyłby się z Louisem. To właśnie on wybrał dla niego tego kota, który był jego wiernym kompanem. Trochę obrażalska i wymagająca, jednak miał do niej sentyment, między innymi dlatego, że była od Louisa. Podniósł ją na ręce, czując ciepło rozchodzące się po swoim ciele oraz ogromną radość. Wiedział, że ze Ślizgonem było coś nie tak, a jego krzyk usłyszał w głowie. I musiał to iść sprawdzić. Darcy cały czas go zaczepiała, wyrywając się z jego rąk, więc położył ją z powrotem na łóżko, żeby założyć szatę na swoją pidżamę. Rozejrzał się znowu, aby upewnić się, czy wszyscy śpią. Niall leżał na brzuchu, zapewne chrapiąc głośno, jednak od pierwszej klasy Ed z Harrym zmusili go do rzucania Muffliato na siebie, aby nikt go nie słyszał. Rudzielec osłonił tylko połowę łóżka, jakby usnął podczas zasłaniania zasłon. Leżał do góry nogami z poduszką w ręce zamiast pod głową. Olivier, Jai, Nathan oraz James również spali, jakby zapominając o otaczającym ich świecie.
Harry próbował wziąć swoją kotkę na ręce, aby udać się prosto w stronę lochów, jednak ta zeskoczyła z łóżka i z głośnym pomrukiwaniem poszła w stronę wyjścia z komnaty. Gryfon cicho ruszył za nią, zauważając wokół swojego ciała bordową poświatę, Uśmiechnął się szeroko. Kotka otworzyła portret Grubej Damy, przechodząc za dziurę, a Harry zaraz za nią. Szedł rozpromieniony w stronę lochów, czuł, że to spotkanie z Lou będzie z jednym z lepszych. Nie wiedział jednak czemu.
Harry zatrzymał się natychmiast, gdy w oddali usłyszał jakieś kroki. Zatrzymał się gwałtownie, sięgając dłonią do różdżki. Jego kot w czasie usiadł sobie na parapecie, przyglądając się mu uważnie. Darcy miała przymrużone oczy, które nadal świeciły czerwonym blaskiem.
Louis wspiął się już na szóste piętro, gdy dostrzegł osobę, którą pragnął ujrzeć. Ciepło rozpłynęło się po jego ciele, a medalik zawisł w miejscu, gdzie było jego serce. Podbiegł do swojego przyjaciela, który od razu rozłożył ręce do uścisku. Wtulił się w niego mocno, szepcząc:
- Harreh.- pogładził jego plecy, trzymając się go mocno, jakby bał się, że jak tylko osłabi uścisk, to jego przyjaciel zniknie lub wyrwie się z jego objęć.
- Loueh.- odpowiedział Hazz i odsunął się od niego dosłownie o kilka milimetrów. Poświaty wokół ich ciał zmieszały się ze sobą, tworząc piękną bordowo-zieloną mgłę, jednak oni tego nie zauważyli, bo Louis w tym czasie stanął na palcach, żeby pocałować Harry'ego. Pierwszy raz był tego zupełnie świadomy, a nie pod wpływem alkoholu. I w tym pocałunku było coś magicznego, bo Louis wiedział, że jego przyjaciel go nie odrzucił, tylko odwzajemnił ten gest. Co właściwie czuł? Wszystko. Uczucia przepełniały jego ciało, gdy ich usta łączyły się ze sobą, a języki plątały. Lou wplótł dłoń we włosy Gryfona, a młodszy złapał go za uda, aby go unieść. Ślizgon cicho jęcząc podskoczył, oplatając Stylesa w pasie, nie przerywając pocałunku.
Louis przerwał momentalnie, patrząc w oczy swojego przyjaciela. Zamrugał kilkakrotnie, dokładnie obserwując twarz Harry'ego. Zielone, błyszczące oczy z rozszerzonymi źrenicami, pełne usta, różowe od całowania, rumieńce na twarzy oraz potargane włosy.
- Loueh...- chłopak zaczął zachrypniętym głosem, próbując znowu go pocałować, jednak ten odwrócił głowę, unikając kolejnego zbliżenia. Ślizgon wiedział, że nie tak miało wyglądać to spotkanie, nie tak miało się skończyć i nie wiedział, co było nie tak, ale nie pasowało mu to wszystko.
- Puść mnie, proszę.- powiedział, odwracając wzrok. Gryfon nie wiedział co powiedzieć, więc osunął ręce, żeby Lou mógł zeskoczyć na podłogę. Młodszy zauważył w oczach swojego przyjaciela łzy. Spuścił wzrok, dostrzegając, że czerwona poświata zmieniła się odrobinę i doszły do niej zielone plamy.
- Louis...
- Nie. Harry, nie ma żadnego Louisa. To nie powinno mieć miejsca. Wybacz.- powiedział Ślizgon, odwracając się i odbiegając. Harry stał jak sparaliżowany, nie wiedząc co robić. Patrzył jak chłopak, w którym się zakochał, odbiega od niego.
- I co mam zrobić z tobą?- powiedział sam do siebie, ścierając pojedynczą łzę.- Zakochałem się w tobie, a ty mnie odtrącasz. Czy przez moje wcześniejsze zachowanie, nie wierzysz w moje uczucie?- szepnął, podchodząc do swojej kotki, która nadal siedziała na parapecie, przyglądając mu się z uwagą. Wziął ją na ręce i wrócił do swojego dormitorium.
○
Louis siedział w ukrytym tunelu, prowadzącego do Hogsmeade. Nie wiedział, jak długo już tu siedział. Światło dawała mu tylko jego różdżka, którą trzymał przy sobie, płacząc cicho. Przeżywał to, co się wcześniej stało. Nie mógł zrozumieć, czemu to zrobił. Czemu właściwie pocałował Harry'ego? Jasne, że pragnął tego. Pragnął, aby to nie był tylko przelotny związek, tylko coś więcej. Jednak wiedział, że chłopak jest zakochany, a to co ich łączyło to tylko przyjaźń i całowanie się od czasu do czasu w dodatku po pijaku.
- Nox.- szepnął Lou, wstając i ocierając łzy.- Dissendium- szepnął, a stary posąg jednookiej wiedźmy odsunął się. Lou wysunął głowę, rozglądając się dookoła. Trzymał różdżkę w pogotowiu, jednak dookoła nie było żadnej żywej duszy, no może oprócz...
- Niall? Ed?- zawołał Louis, a jego przyjaciele odwrócili się nagle, wypuszczając wszystko co trzymali w dłoniach, a po korytarzu rozniósł się nieznośny zapach. Chłopcy zaczęli kasłać i natychmiast pobiegli w kierunku schodów, żeby oddalić się od tego smrodu. Sheeran trzymał w ręce Mapę Huncwotów, więc niepostrzeżenie weszli do jednego z bocznych tuneli, aby dostać się jak najszybciej na parter. Gdy tylko znaleźli się obok Wielkiej Sali, Lou rzucił gniewnym wzrokiem na swoich przyjaciół.
- Stary, czemu masz pidżamę?- zaczął się śmiać Niall, a Tommo zarumienił się, przypominając sobie, że swoją szatę zarzucił na to, co miał wcześniej na sobie. Takim o to sposobem dwaj Gryfoni widzieli błękitne spodnie w paseczki wystające spod czarnego materiału. Prychnął tylko gniewnie, nie patrząc im w oczy, aby nie zauważyli tego, że płakał. Założył ręce na siebie.
- Co wy właściwie tam robiliście?!- warknął. Ed z Niallem wymienili rozbawione spojrzenia, wyciągając ze swoich torb pozostałe łajnobomby, które pewnie chcieli wykorzystać. Lou wciągnął głośno powietrze, czując, że ciśnienie powoli mu rośnie.
- Chcieliśmy rozrzucić łajnobomby, żeby odwołali pierwsze lekcje. Nie chcieliśmy iść na transmutacje, sam wiesz czemu, przecież Ślizgoni mają ją z nami.- Ed wzruszył ramionami, a Tommo ogarnęła złość. Może nie do końca wściekał się na rudzielca i blondyna, ale musiał odreagować to wszystko.
- Powariowaliście?! Jesteście debilami, czy co?! Myślałem, że z tego wyrośliście, ale najwidoczniej się myliłem!- krzyczał, zapominając, że zaraz pozostali uczniowie będą się tutaj zbierali, aby zjeść śniadanie.- Zachowujecie się dziecinnie, a niechodzenie na lekcje na pewno wam się nie przyda przed OWUTEMAMI.- Tommo wycelował w łajnobomby, wypowiadając w głowie zaklęcie, a wszystkie wystrzeliły, powodując ogromny smród dookoła. Tym razem jednak chłopcy nie uciekli, zdziwieni zachowaniem swojego kolegi.
- Lou, co w ciebie wstąpiło?!- odezwał się Niall, podchodząc do przyjaciela.- Przecież od zawsze to robiliśmy i nigdy ci to nie przeszkadzało! Teraz stałeś się jakąś ciotą, która pilnuje porządku w całym zamku?! A może o to też cię poprosił dyrektor, co?! W końcu jesteś pupilkiem!
- Nie jestem niczyim pupilkiem!- krzyknął Louis. Zrobił się cały czerwony na twarzy, w głowie rodziło mu się tysiąc sarkastycznych odpowiedzi na to, jednak nie potrafił ich użyć wobec swoich przyjaciół.- Za to wy nie potraficie spiąć swoich tyłków i zacząć się uczyć, bo mnie w przeciwieństwie do was, zależy na dobrych stopniach i dobrym zawodzie!- ciągnął to dalej, będąc coraz bliżej Nialla. Ed wszedł między nich, aby nie pozabijali się nawzajem, chociaż wiedział, że ma przy Lou marne szanse, jeśli chodzi o znajomość zaklęć.- I nie dziwię się, że wszyscy odradzają Jade, żeby z tobą zerwała. Z twoim podejściem nie będziesz miał żadnej przyszłości.
Zanim zdał sobie sprawę, co dokładnie powiedział, poczuł uderzenie na swojej twarzy. Odchylił głowę, a łzy zaczęły powoli mu spływać, mieszając się z krwią, lecącą mu z nosa. Otarł strużkę rękawem i spojrzał na Nialla, który był trzymany przez Eda oraz przez niego uspokajany.
- Wiesz co, Louis? Ja przynajmniej potrafiłem spiąć swój tyłek, jak ty to ująłeś, i powiedzieć dziewczynie, na której mi zależy, co do niej czuję. A ty od lat męczysz się i wahasz z tym, czy powiedzieć o swoim uczuciu Harry'emu.- Louisowi zrzedła mina, gdy usłyszał słowa swojego przyjaciela. Sheeran zbladł natychmiast, patrząc to na jednego to na drugiego.
- Niall, uspokój się, mieliśmy się w to nie mieszać...- zaczął, jednak Irlandczyk prychnął dość głośno, patrząc na niego wymownie.
- Za długo milczeliśmy. Przestań, Eddie. Tomlinson zachowuje się teraz jak ciota i debil, a sam nas tak wyzywał. Trzeba się w to w końcu wtrącić.
- Skoro tak ci przeszkadzam...- zaczął Lou, któremu nadal kapała krew z nosa.- To zmień sobie przyjaciela i po sprawie.- dodał, chociaż te słowa sprawiły mu wielki ból.
- Wiesz co?! Chyba tak zrobię!- krzyknął Niall, odwracając się i idąc w stronę Wielkiej Sali, aby zapewne zjeść śniadanie.
- No i świetnie!- zawołał za nim Lou, zawracając i kierując się do lochów, żeby się przebrać. Nie chciał iść dzisiaj na lekcje. Przynajmniej nie na te z Gryfonami, po tym co stało się z Niallem i Edem oraz z Harrym. Nie dzisiaj...
Louis po chwili zrozumiał, jak wielki błąd zrobił, kłócąc się ze swoim przyjacielem oraz pozwalając, aby złość zapanowała nad nim. Nie poznał samego siebie. Mijał się z innymi Ślizgonami, którzy podążali na lekcje. Nigdzie nie widział Zayna, który zapewne zaraz dowie się, co się stało na korytarzu.
- Świetnie.- powtórzył, czując ostre kłucie w sercu.
***
łajnobomby - magiczna, śmierdząca zabawka do robienia dowcipów.
Dissendium - zaklęcie, które odsuwa posąg wiedźmy
Muffliato - zaklęcie, które uniemożliwia podsłuchanie czarodzieja. Wszyscy dookoła słyszą niezidentyfikowane brzęczenie
***
a/n.: Tak ciężko pisałam ten rozdział, Mój Boże. Ale w końcu jest i nie jest wcale taki najgorszy. Kłótnia między chłopakami, co o tym sądzicie? I pierwszy Larry moment bez alkoholu! Nareszcie, co? Hahaha.
Wasza Lucy x
○
Harry wstał przerażony słysząc czyjś krzyk. I po chwili zorientował się, że to nie był byle jaki głos, należący do przypadkowej osoby. Rozumiejąc, że jego Louis krzyczy podniósł się natychmiast z łóżka, spychając miauczącą Darcy z łóżka. Szybko odsłonił zasłony, żeby rozejrzeć się, czy inni też go usłyszeli.
Wszyscy spali jak zabici, niektórzy nawet zapomnieli zasłonić kotar (na przykład taki Niall), więc Gryfon nie rozumiał, czemu głos przyjaciela obudził tylko jego. Chyba, że...
Spojrzał na swoją kotkę, której oczy świeciły jej czerwonym blaskiem, a w głowie zrodziła się myśl, że z chęcią zobaczyłby się z Louisem. To właśnie on wybrał dla niego tego kota, który był jego wiernym kompanem. Trochę obrażalska i wymagająca, jednak miał do niej sentyment, między innymi dlatego, że była od Louisa. Podniósł ją na ręce, czując ciepło rozchodzące się po swoim ciele oraz ogromną radość. Wiedział, że ze Ślizgonem było coś nie tak, a jego krzyk usłyszał w głowie. I musiał to iść sprawdzić. Darcy cały czas go zaczepiała, wyrywając się z jego rąk, więc położył ją z powrotem na łóżko, żeby założyć szatę na swoją pidżamę. Rozejrzał się znowu, aby upewnić się, czy wszyscy śpią. Niall leżał na brzuchu, zapewne chrapiąc głośno, jednak od pierwszej klasy Ed z Harrym zmusili go do rzucania Muffliato na siebie, aby nikt go nie słyszał. Rudzielec osłonił tylko połowę łóżka, jakby usnął podczas zasłaniania zasłon. Leżał do góry nogami z poduszką w ręce zamiast pod głową. Olivier, Jai, Nathan oraz James również spali, jakby zapominając o otaczającym ich świecie.
Harry próbował wziąć swoją kotkę na ręce, aby udać się prosto w stronę lochów, jednak ta zeskoczyła z łóżka i z głośnym pomrukiwaniem poszła w stronę wyjścia z komnaty. Gryfon cicho ruszył za nią, zauważając wokół swojego ciała bordową poświatę, Uśmiechnął się szeroko. Kotka otworzyła portret Grubej Damy, przechodząc za dziurę, a Harry zaraz za nią. Szedł rozpromieniony w stronę lochów, czuł, że to spotkanie z Lou będzie z jednym z lepszych. Nie wiedział jednak czemu.
Harry zatrzymał się natychmiast, gdy w oddali usłyszał jakieś kroki. Zatrzymał się gwałtownie, sięgając dłonią do różdżki. Jego kot w czasie usiadł sobie na parapecie, przyglądając się mu uważnie. Darcy miała przymrużone oczy, które nadal świeciły czerwonym blaskiem.
Louis wspiął się już na szóste piętro, gdy dostrzegł osobę, którą pragnął ujrzeć. Ciepło rozpłynęło się po jego ciele, a medalik zawisł w miejscu, gdzie było jego serce. Podbiegł do swojego przyjaciela, który od razu rozłożył ręce do uścisku. Wtulił się w niego mocno, szepcząc:
- Harreh.- pogładził jego plecy, trzymając się go mocno, jakby bał się, że jak tylko osłabi uścisk, to jego przyjaciel zniknie lub wyrwie się z jego objęć.
- Loueh.- odpowiedział Hazz i odsunął się od niego dosłownie o kilka milimetrów. Poświaty wokół ich ciał zmieszały się ze sobą, tworząc piękną bordowo-zieloną mgłę, jednak oni tego nie zauważyli, bo Louis w tym czasie stanął na palcach, żeby pocałować Harry'ego. Pierwszy raz był tego zupełnie świadomy, a nie pod wpływem alkoholu. I w tym pocałunku było coś magicznego, bo Louis wiedział, że jego przyjaciel go nie odrzucił, tylko odwzajemnił ten gest. Co właściwie czuł? Wszystko. Uczucia przepełniały jego ciało, gdy ich usta łączyły się ze sobą, a języki plątały. Lou wplótł dłoń we włosy Gryfona, a młodszy złapał go za uda, aby go unieść. Ślizgon cicho jęcząc podskoczył, oplatając Stylesa w pasie, nie przerywając pocałunku.
Louis przerwał momentalnie, patrząc w oczy swojego przyjaciela. Zamrugał kilkakrotnie, dokładnie obserwując twarz Harry'ego. Zielone, błyszczące oczy z rozszerzonymi źrenicami, pełne usta, różowe od całowania, rumieńce na twarzy oraz potargane włosy.
- Loueh...- chłopak zaczął zachrypniętym głosem, próbując znowu go pocałować, jednak ten odwrócił głowę, unikając kolejnego zbliżenia. Ślizgon wiedział, że nie tak miało wyglądać to spotkanie, nie tak miało się skończyć i nie wiedział, co było nie tak, ale nie pasowało mu to wszystko.
- Puść mnie, proszę.- powiedział, odwracając wzrok. Gryfon nie wiedział co powiedzieć, więc osunął ręce, żeby Lou mógł zeskoczyć na podłogę. Młodszy zauważył w oczach swojego przyjaciela łzy. Spuścił wzrok, dostrzegając, że czerwona poświata zmieniła się odrobinę i doszły do niej zielone plamy.
- Louis...
- Nie. Harry, nie ma żadnego Louisa. To nie powinno mieć miejsca. Wybacz.- powiedział Ślizgon, odwracając się i odbiegając. Harry stał jak sparaliżowany, nie wiedząc co robić. Patrzył jak chłopak, w którym się zakochał, odbiega od niego.
- I co mam zrobić z tobą?- powiedział sam do siebie, ścierając pojedynczą łzę.- Zakochałem się w tobie, a ty mnie odtrącasz. Czy przez moje wcześniejsze zachowanie, nie wierzysz w moje uczucie?- szepnął, podchodząc do swojej kotki, która nadal siedziała na parapecie, przyglądając mu się z uwagą. Wziął ją na ręce i wrócił do swojego dormitorium.
○
Louis siedział w ukrytym tunelu, prowadzącego do Hogsmeade. Nie wiedział, jak długo już tu siedział. Światło dawała mu tylko jego różdżka, którą trzymał przy sobie, płacząc cicho. Przeżywał to, co się wcześniej stało. Nie mógł zrozumieć, czemu to zrobił. Czemu właściwie pocałował Harry'ego? Jasne, że pragnął tego. Pragnął, aby to nie był tylko przelotny związek, tylko coś więcej. Jednak wiedział, że chłopak jest zakochany, a to co ich łączyło to tylko przyjaźń i całowanie się od czasu do czasu w dodatku po pijaku.
- Nox.- szepnął Lou, wstając i ocierając łzy.- Dissendium- szepnął, a stary posąg jednookiej wiedźmy odsunął się. Lou wysunął głowę, rozglądając się dookoła. Trzymał różdżkę w pogotowiu, jednak dookoła nie było żadnej żywej duszy, no może oprócz...
- Niall? Ed?- zawołał Louis, a jego przyjaciele odwrócili się nagle, wypuszczając wszystko co trzymali w dłoniach, a po korytarzu rozniósł się nieznośny zapach. Chłopcy zaczęli kasłać i natychmiast pobiegli w kierunku schodów, żeby oddalić się od tego smrodu. Sheeran trzymał w ręce Mapę Huncwotów, więc niepostrzeżenie weszli do jednego z bocznych tuneli, aby dostać się jak najszybciej na parter. Gdy tylko znaleźli się obok Wielkiej Sali, Lou rzucił gniewnym wzrokiem na swoich przyjaciół.
- Stary, czemu masz pidżamę?- zaczął się śmiać Niall, a Tommo zarumienił się, przypominając sobie, że swoją szatę zarzucił na to, co miał wcześniej na sobie. Takim o to sposobem dwaj Gryfoni widzieli błękitne spodnie w paseczki wystające spod czarnego materiału. Prychnął tylko gniewnie, nie patrząc im w oczy, aby nie zauważyli tego, że płakał. Założył ręce na siebie.
- Co wy właściwie tam robiliście?!- warknął. Ed z Niallem wymienili rozbawione spojrzenia, wyciągając ze swoich torb pozostałe łajnobomby, które pewnie chcieli wykorzystać. Lou wciągnął głośno powietrze, czując, że ciśnienie powoli mu rośnie.
- Chcieliśmy rozrzucić łajnobomby, żeby odwołali pierwsze lekcje. Nie chcieliśmy iść na transmutacje, sam wiesz czemu, przecież Ślizgoni mają ją z nami.- Ed wzruszył ramionami, a Tommo ogarnęła złość. Może nie do końca wściekał się na rudzielca i blondyna, ale musiał odreagować to wszystko.
- Powariowaliście?! Jesteście debilami, czy co?! Myślałem, że z tego wyrośliście, ale najwidoczniej się myliłem!- krzyczał, zapominając, że zaraz pozostali uczniowie będą się tutaj zbierali, aby zjeść śniadanie.- Zachowujecie się dziecinnie, a niechodzenie na lekcje na pewno wam się nie przyda przed OWUTEMAMI.- Tommo wycelował w łajnobomby, wypowiadając w głowie zaklęcie, a wszystkie wystrzeliły, powodując ogromny smród dookoła. Tym razem jednak chłopcy nie uciekli, zdziwieni zachowaniem swojego kolegi.
- Lou, co w ciebie wstąpiło?!- odezwał się Niall, podchodząc do przyjaciela.- Przecież od zawsze to robiliśmy i nigdy ci to nie przeszkadzało! Teraz stałeś się jakąś ciotą, która pilnuje porządku w całym zamku?! A może o to też cię poprosił dyrektor, co?! W końcu jesteś pupilkiem!
- Nie jestem niczyim pupilkiem!- krzyknął Louis. Zrobił się cały czerwony na twarzy, w głowie rodziło mu się tysiąc sarkastycznych odpowiedzi na to, jednak nie potrafił ich użyć wobec swoich przyjaciół.- Za to wy nie potraficie spiąć swoich tyłków i zacząć się uczyć, bo mnie w przeciwieństwie do was, zależy na dobrych stopniach i dobrym zawodzie!- ciągnął to dalej, będąc coraz bliżej Nialla. Ed wszedł między nich, aby nie pozabijali się nawzajem, chociaż wiedział, że ma przy Lou marne szanse, jeśli chodzi o znajomość zaklęć.- I nie dziwię się, że wszyscy odradzają Jade, żeby z tobą zerwała. Z twoim podejściem nie będziesz miał żadnej przyszłości.
Zanim zdał sobie sprawę, co dokładnie powiedział, poczuł uderzenie na swojej twarzy. Odchylił głowę, a łzy zaczęły powoli mu spływać, mieszając się z krwią, lecącą mu z nosa. Otarł strużkę rękawem i spojrzał na Nialla, który był trzymany przez Eda oraz przez niego uspokajany.
- Wiesz co, Louis? Ja przynajmniej potrafiłem spiąć swój tyłek, jak ty to ująłeś, i powiedzieć dziewczynie, na której mi zależy, co do niej czuję. A ty od lat męczysz się i wahasz z tym, czy powiedzieć o swoim uczuciu Harry'emu.- Louisowi zrzedła mina, gdy usłyszał słowa swojego przyjaciela. Sheeran zbladł natychmiast, patrząc to na jednego to na drugiego.
- Niall, uspokój się, mieliśmy się w to nie mieszać...- zaczął, jednak Irlandczyk prychnął dość głośno, patrząc na niego wymownie.
- Za długo milczeliśmy. Przestań, Eddie. Tomlinson zachowuje się teraz jak ciota i debil, a sam nas tak wyzywał. Trzeba się w to w końcu wtrącić.
- Skoro tak ci przeszkadzam...- zaczął Lou, któremu nadal kapała krew z nosa.- To zmień sobie przyjaciela i po sprawie.- dodał, chociaż te słowa sprawiły mu wielki ból.
- Wiesz co?! Chyba tak zrobię!- krzyknął Niall, odwracając się i idąc w stronę Wielkiej Sali, aby zapewne zjeść śniadanie.
- No i świetnie!- zawołał za nim Lou, zawracając i kierując się do lochów, żeby się przebrać. Nie chciał iść dzisiaj na lekcje. Przynajmniej nie na te z Gryfonami, po tym co stało się z Niallem i Edem oraz z Harrym. Nie dzisiaj...
Louis po chwili zrozumiał, jak wielki błąd zrobił, kłócąc się ze swoim przyjacielem oraz pozwalając, aby złość zapanowała nad nim. Nie poznał samego siebie. Mijał się z innymi Ślizgonami, którzy podążali na lekcje. Nigdzie nie widział Zayna, który zapewne zaraz dowie się, co się stało na korytarzu.
- Świetnie.- powtórzył, czując ostre kłucie w sercu.
***
łajnobomby - magiczna, śmierdząca zabawka do robienia dowcipów.
Dissendium - zaklęcie, które odsuwa posąg wiedźmy
Muffliato - zaklęcie, które uniemożliwia podsłuchanie czarodzieja. Wszyscy dookoła słyszą niezidentyfikowane brzęczenie
***
a/n.: Tak ciężko pisałam ten rozdział, Mój Boże. Ale w końcu jest i nie jest wcale taki najgorszy. Kłótnia między chłopakami, co o tym sądzicie? I pierwszy Larry moment bez alkoholu! Nareszcie, co? Hahaha.
Wasza Lucy x