sobota, 5 grudnia 2015

8. Twoja dusza cię nie rozumie

Louis wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego po dwóch dniach, gdy większość uczniów wróciła już do swoich rodzin, aby spędzić razem święta. W Hogwarcie została zaledwie garstka osób, przeważnie były to sieroty lub osoby skłócone ze swoimi rodzicami. Jak wiadomo Harry nie obchodził Bożego Narodzenia od śmierci Gemmy, która była jego najlepszą przyjaciółką, osobą, której ufał jak nikomu innemu. Louis miał podobnie. Odkąd jego mama umarła, co widział na własne oczy, nie lubił świąt w domu. Tata zamykał się u siebie w pokoju, a jego bracia i on jedli posiłki w ciszy. W końcu uznali, że każdy będzie je spędzał w swoim zakresie, wysyłając sobie tylko sowy z paczkami i życzeniami. Charles z żoną i dzieckiem, Christopher z narzeczoną, a Lucas samotnie podróżując po świecie. Louis natomiast kolejny rok zostawał z szkole, nudząc się i czasem nadrabiając lekcje.
W tym roku spędził przerwę z Harrym. Chłopak nie dość, że pilnował go przez cały pobyt w Skrzydle Szpitalnym, to potem każdy dzień przesiadywali razem. Gryfon poszedł do Hogsmeade, aby nakupować słodyczy i miodu pitnego, więc siedzieli w Pokoju Życzeń, słuchając muzyki, zajadając się słodkościami i rozmawiając. Rozmawiali bardzo dużo o różnych sprawach, czasem się nawet uczyli, pomagając sobie nawzajem. Louis cieszył się, że ma go na wyłączność i żadna z "koleżanek" Stylesa im nie przeszkadza. Siedzieli wśród poduszek, Darcy krzątała im się między nogami. Obaj mieli mugoli w swojej najbliższej rodzinie, więc czasem zaczynali temat filmów, czy tego jak mugole mogą sobie radzić bez magii. Zastanawiali się też, jaki los ich czeka w przyszłości, ale żaden z nich nie lubił wróżbiarstwa, nie zagłębiali się w to. 
W dzień Bożego Narodzenia dyrektor zwołał ucztę w Wielkiej Sali. Tym razem zamiast czterech wielkich stołów, należących do każdego z domów, znajdował się tylko jeden, zastawiony najróżniejszymi pysznościami. Wokół niego siedziało kilku nauczycieli i uczniów. Oczywiście wśród nich był Hagrid, profesor Felix, centaur, który uczył ich astronomii, profesor Ashton Brooks od starożytnych run i profesor Pamela Eagle, nauczycielka latania na miotle i sędzia w meczach Quidditcha. Harry i Louis poszli razem na świąteczny obiad, ubrani w norweskie swetry, które kupili rok wcześniej w mugolskim świecie wraz z Niallem i rozdali swoim przyjaciołom, którzy byli nimi zachwyceni. Chłopcy chcieli usiąść na końcu stołu, jednak dyrektor przywołał ich do siebie. Zdziwili się, jednak posłuchali go i zajęli miejsca obok niego. Oprócz nich było jeszcze około czterdziestu pięciu uczniów z różnych domów i roków. Jak na niedużą ilość osób panował dość spory hałas. W okresie świąt wszyscy jakby zapomnieli o ogólnej nienawiści, co bardzo ucieszyło Louisa.
Jednak zmartwił go stan dyrektora. Dość blady, zmęczony z wielkimi worami pod oczami. Jego dłonie lekko drgały, a na ustach był wymuszony uśmiech. Zaprosił on Harry'ego i Louisa do siebie na herbatę i ciastko na kolejny dzień.
Tak więc 26 grudnia spędzili u dyrektora, rozmawiając trochę o szkole, trochę o rodzinie. Profesor Doof był miły, pogodny i przyjazny - jak zwykle zresztą. Jednak Ślizgon widział  zdenerwowanie w jego oczach, Tylko nie wiedział, czemu?
- Panie dyrektorze, proszę mi wybaczyć bezpośredniość.- powiedział wtedy. Starszy mężczyzna wypił łyk swojego napoju i spojrzał na Tomlinsona.- Coś się dzieje?
- Jesteś spostrzegawczy, Lou.- odpowiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy, odkładając filiżankę na spodek. Harry przyglądał się im, nie rozumiejąc, o co dokładnie chodzi, więc tylko słuchał.- Bardzo mi schlebia to, że się o mnie martwisz.- dodał, sięgając po ciastko. Lou gotował się w środku, aby dowiedzieć się, co męczy dyrektora. Myślał, że mu pomoże. Mężczyzna powoli przeżuł czekoladowego piernika z dyniowym nadzieniem i spojrzał się po dwóch chłopakach.
- Tak, coś się dzieje. Jednak nie tylko u mnie, o ile w całym Hogwarcie, Louis. Ostatnio rozmawialiśmy na ten temat, pamiętasz prawda?- zapytał, a Lou przytaknął. Rumieńce wstąpiły na jego policzki, ale udawał, że nic takiego się nie stało.- Przez tą całą... nienawiść mam niemałe kłopoty, jednak próbuję dotrzeć do jej źródła. Sam niestety nie mogę tego dokonać, więc jesteś mi potrzebny. Ty i twoi przyjaciele. Mam już pewne przypuszczenia, ale nie mogę się z wami nimi podzielić, bardzo mi przykro. Musicie sami znaleźć rozwiązanie, może kiedyś wam wyjaśnię czemu.- powiedział, a Lou z Harrym spojrzeli się po sobie, nie odzywając się ani słowem.- Na brodę Merlina! Która to jest godzina już! Zmykajcie do siebie już!- dodał, a chłopcy się podnieśli, idąc w stronę drzwi.- Panie Styles, proszę pamiętać. Do siebie!- uśmiechnął się łagodnie, a Harry zarumienił się wściekle. Pożegnali się uprzejmie i zeszli na parter, aby ruszyć w stronę swoich dormitoriów.
- Czy on zawsze musi wszystko wiedzieć?- zapytał Hazz, a Lou parsknął śmiechem. W duchu przyznał chłopakowi stuprocentową rację. 
Kolejne dni przerwy świątecznej spędzili także wspólnie, nadal pamiętając o rozmowie z dyrektorem. Uczniowie do Hogwartu mieli wrócić dopiero 4 stycznia, więc przed Harrym i Louisem było wiele dni razem. Parę razy wyszli na błonia, aby rzucać w siebie śnieżkami. Któregoś dnia poszli do lasu,  mimo protestów Lou, aby zajrzeć do testrali, które obaj widzieli. Odwiedzili Hagrida i jego wielkiego psa Kła. Opowiadał on o Harrym Potterze i jego przyjaciołach, na co Styles zareagował zbyt entuzjastycznie. Parę razy odwiedzili bibliotekę, aby nadrobić różnego rodzaju wypracowania i prace domowe. W dodatku nauczyciele ciągle ich sprawdzali przed OWUTEMAMI,  raz poszli do Hogsmeade, aby posiedzieć w pubie "pod trzema miotłami" i wypili razem piwo kremowe, przy okazji kupując kilka trunków na Sylwestra i Nowy Rok, który też mieli spędzić tylko we dwóch. Czy Ognista Whisky, rum porzeczkowy, grzany miód z korzeniami i Sherry to za dużo na ich dwóch? Możliwe, ale uznali, że zaszaleją. To przecież to miał być ostatni Nowy Rok, który spędzą w szkole. więc musieli to uczcić.
Tak jak planowali, tak zrobili. Na początku siedzieli w Dormitorium Slytherinu, dopóki reszta Ślizgonów (cała trójka uczniów) była gdzieś na terenie szkoły, jednak gdy młodsi uczniowie wrócili do siebie to Louis z Harrym popędzili do Pokoju Życzeń. Było to jedyne miejsce, gdzie nikt się nie krzątał. Nie wszyscy uczniowie o nim wiedzieli, albo po prostu nie chcieli wiedzieć. Najczęściej wykorzystywali je starsi uczniowie do robienia imprez, czasem to uczenia się lub przeprowadzania spokojnych rozmów na osobności.
Chłopcy znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu z materacami, ogromnym oknem i małymi światełkami, latającymi nad nimi. Leżeli na miękkim, dużym, puchowym i niskim łożu, tuląc się do siebie i pijąc, to co mieli pod ręką. Przez wielkie okno widzieli fajerwerki, które zaczęli puszczać mugole tuż przed północą. Uwielbiali je oglądać razem. Nie byli do końca trzeźwi, śmiali się z przypadkowych rzeczy i mówili głupoty. Słysząc, że wszyscy odliczają już do Nowego Roku, Harry zbliżył się do Louisa, uśmiechając się szeroko. Ślizgon odwzajemnił ten gest, po czym Loczek połączył ich usta w delikatnym, pełnym uczucia pocałunku. Fajerwerki za oknem nasilały się z każdą chwilą, a chłopcy nie potrafili się od siebie oderwać. Trwało to jakiś czas, zanim odsunęli się od siebie.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Harreh.- powiedział Lou, wtulając się w niego. Nie myślał o tym, że kolejnego dnia nie będą o tym pamiętać, puszczając to w niepamięć, a Harry znajdzie sobie kolejną dziewczynę, z którą zrobi tak samo. Rozkoszował się tym uczuciem tak długo, jak mu na to pozwalał.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Loueh.- odpowiedział Gryfon, obejmując go mocno swoim ramieniem. Usnęli, przytulając się do siebie. Obaj z uśmiechami na twarzy.

Uczniowie wrócili do Hogwartu 4 stycznia. Akurat tego dnia panowała przyjazna atmosfera, każdy opowiadał o tym jak spędził święta, jakie dostał prezenty i co robił w Sylwestra. Louis z Harrym słuchali swoich przyjaciół, jak zachwycali się ostatnimi dniami, a sami nie odzywali się ani słowem na ten temat. Unikali niezręcznych pytań, sami wypytywali się o różne rzeczy.
Dobry nastrój panował tylko jeden dzień, bo nazajutrz znowu panowała nienawiść. W dodatku jeszcze gorsza niż poprzednio. Uczniowie patrzyli na siebie groźnie, czasem nawet rzucając wredne zaklęcia, które wydawały się niewinne, ale po pewnym czasie robiły się nieznośne. Do tej pory tylko Niall oraz Ed byli mistrzami śmiesznych zaklęć, typu przyklejenie języka do podniebienia lub wydłużanie przednich zębów. Teraz niektórzy z tym przesadzali i dochodziło do naprawdę tragicznych sytuacji, że pani Sprause miała pełne ręce roboty.
Dwa tygodnie minęło, a szóstka przyjaciół spotkała się w Pokoju Życzeń, aby trochę się pouczyć razem. Każdy z nich był dobry w czymś innym i tłumaczyli sobie nawzajem różne rzeczy, które mogłyby im się przydać. Zostało zaledwie pięć miesięcy przed egzaminami, a nauczyciele każdego dnia wymagali od nich coraz więcej, sprawdzając ich wiadomości, które zdobyli do tej pory i je pamiętają. Mieli spędzić tam weekend, powtarzając i przy okazji szukając informacji, dotyczących różnego rodzaju uroków.
Louis, Zayn, Perrie, Taylor, Niall, Jade, Liam, Danielle, Harry oraz jego pierwsza dziewczyna w nowym roku - Kendall zebrali się tam, czekając na Eda, który miał przynieść "jakieś książki". Każdy doskonale wiedział, co to oznacza. Oprócz ich typowych podręczników, których używali na co dzień, Ed chciał zabrać podręczniki z biblioteki. Oczywiście z Działu Ksiąg Zakazanych. Zakradał się tam pod swoją peleryną-niewidką, zabierając różnego rodzaju księgi.
Pokój Życzeń przybrał formę jakby małego mieszkania. W jednej części rozłożone były łóżka dla nich, ponieważ nie chcieli wychodzić na noc stąd, bo chcieli jak najwięcej czasu spędzić razem, próbując rozwiązać ten problem. Nie wiedzieli, do której będą nad tym siedzieć, więc woleli spać tutaj. W drugiej części rozłożone było jedzenie, które przynieśli, a na środku było kilka puf, foteli, poduszek i kanapa, a obok nich małe stoliczki, na których stały książki oraz pergaminy.
Louis starał się nie patrzeć na Harry'ego. Na jego kolanach siedziała czarnowłosa Krukonka, dwa lata młodsza od nich, która przymilała się do niego jak kotka w rui. Lou stwierdził, że w tym momencie wolałby bawić się z Darcy, która podrapałaby mu całe ręce, niż patrzeć na tę dwójkę.
- Harryyyyyy.- zawyła, uderzając w niego delikatnie swoją małą dłonią. Wszyscy przerwali swoje rozmowy, aby na nią spojrzeć. Na twarzy Louisa wstąpiła irytacja. Według niego nie była tu potrzebna. Przy niej nie mogli swobodnie rozmawiać, nie znała ich większości sekretów, które znali pozostali. W dodatku nie mogli przy niej szukać informacji o czarnej magii, która prawdopodobnie jest powodem nienawiści.
- Co tam, mała?- zapytał i było widać, że jest trochę zniecierpliwiony lub znużony jej wywodami. Lou mógłby przysiąc, że nazwał ją "mała", bo zapomniał jej imienia, albo nie był tego pewien.
- Co my tu właściwie robimy?- wydęła dolną wargę, mając nadzieję, że Styles zabierze ją stamtąd i pójdą na jakiś romantyczny spacer czy coś. Niedoczekanie twoje, mała, pomyślał Lou, uśmiechając się sztucznie.
- Mam OWUTEMY, ty masz SUMY, nie powinnaś przypadkiem się uczyć?- zapytał retorycznie. Dziewczyna prychnęła, zakładając ręce na piersi. Lou, siedzący na pufie przed Taylor, spojrzał się na nią. Dziewczyna pochyliła się do niego, szepcząc mu do ucha:
- Trzeba ją stąd wywalić.- Ślizgon prychnął na słowa Puchonki. Doskonale o tym wiedział, że nie może jej tu być. W dodatku nie chciał, aby ktoś zabierał mu jego Harry'ego.- I ty musisz to zrobić, nasza sassy księżniczko.- dodała, a Lou otworzył szerzej oczy. Okej, od kiedy tak go nazywali? Może i był bezczelny, czy zadziorny, ale czemu księżniczko? W dodatku sassy?! Przymrużył oczy, patrząc na Tay, która uśmiechała się do niego pokrzepiająco.
- Okay, okay. Ale oberwie ci się za księżniczkę!- warknął do niej cicho, aby nikt nie usłyszał, zwłaszcza Kendall. Dziewczyna zachichotała, klepiąc go po ramieniu.
- Mówimy na ciebie tak od ponad roku, gdy nie słyszysz.- dodała, a Ślizgon jęknął cicho. Zapominając na chwilę o jej słowach, przy okazji rozmyślając, co im zrobi za nowe przezwisko, spojrzał się na czarnowłosą Krukonkę, która namawiała Stylesa na wyjście na dwór albo coś innego. Miała pewnie na myśli całowanie się, jednak Harry chyba nie miał na to ochoty.
- Hej, Kendall!- zawołał Tommo, a dziewczyna spojrzała się na niego, unosząc jedną z brwi. Zayn z Niallem przybili piątki, domyślając się, co się stanie, a Liam w tym czasie spojrzał się w górę, niemo dziękując, ze Lou podjął się zadania pozbycia się natręta z ich grona.
- Co chcesz?- warknęła. Lou podniósł się, poprawiając swoją koszulę. Podszedł do nich, mierzwiąc jej włosy, na co ona pisnęła denerwująco. Lou prychnął śmiechem.
- Jesteś mega uroooocza.- stwierdził.- Niczym troll górski.- powiedział, a dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Cała grupa zawyła śmiechem, a Harry próbował powstrzymując chichot.- Krukonka, tak? Myślałem, że Tiara przydziela odpowiednio do domów, jednak przy tobie musiała szwankować. Nie widziała twoich myśli zapewne. Albo po prostu nie znalazła mózgu.- stwierdził, a dziewczyna z każdą chwilą robiła się coraz bardziej czerwona. Lou oparł się swobodnie o podłokietnik w fotelu, na którym siedzieli. Spojrzał się po wszystkich, którzy śmiali w najlepsze.
- Ty... ty...- Kendall nie potrafiła się wysłowić. Lou przyłożył palec do jej ust, przymykając na chwilę oczy, aby potem spojrzeć się prosto na rozbawionego Harry'ego. To go motywowało.
- Shh, nic nie mów. Nie rozumiem mowy trolli, mała.- podkreślił bezczelnie ostatnie słowo, na co dziewczyna wstała, mierząc go wzrokiem. Louis zrobił to samo, patrząc na nią z góry. Lubił być czasem wyższy.
Dziewczyna patrzyła na niego gniewnie, jakby chciała go zabić. Tommo natomiast uśmiechał się zadziornie. czekając, aż coś powie.
- Harry! Powiedz mu coś!- pisnęła, a Lou zaczął głośno się śmiać. Styles uniósł ręce w geście obronnym, nie mieszając się w ten spór.
- Właśnie Harreh, powiedz coś!- Tomlinson próbował naśladować jej głos. Wszyscy śmiali się wniebogłosy, nawet Hazz nie ukrywał już chichotu. Dziewczyna zdenerwowana głośno jęknęła.
- Jesteś okropnym chłopakiem!- powiedziała, patrząc na Gryfona. Ten zatkał usta ręką, gdy podczas śmiania się, z jego ust wydobyły się dziwne dźwięki.
- Zawsze możesz go sobie zmienić. Słyszałem, że trolle mają okres godowy niedługo.- odpowiedział Louis.
- Idioci!- warknęła.- Co ja w tobie widziałam?! Jedyne co robisz dobrze, to całujesz i na tym koniec!- krzyknęła oburzona. Tommo westchnął głośno, spoglądając na swoich przyjaciół.
- Może tak, może nie. Całowanie to jedyne, co chciałaś we mnie poznać. Zresztą jak każda.- odpowiedział, zdenerwowany. Podniósł się, górując nad nią swoim wzrostem.- Nie jesteś nic warta. Chcesz tu być, aby spróbować tego co wszystkie. A tak na prawdę, nikt nie chce wiedzieć, jaki jestem. Nikt oprócz moich przyjaciół.
Wszyscy zamilkli, odwracając wzrok od Harry'ego. Nie zdawali sobie sprawy, że on tak to postrzega i jest tego świadomy. Świadomy, że żadna z dziewczyn nic do niego nie czuje i tylko chce popisać się przed koleżankami, że z nim była.
Louis patrzył na niego dumny, mając nadzieję, że teraz będzie dobierał swoje partnerki właściwie. Może nie liczył na związek z nim, ale chciał aby on był szczęśliwy. To mu w zupełności starczyło.
- Idź sobie.- powiedział Louis, a dziewczyna, nie wahając się ani chwilę, wyszła z Pokoju Życzeń. W tej samej chwili wszedł Ed, spoglądając na oburzoną Kendall. Pelerynę trzymał w ręce, a na ramieniu wisiała mu torba, po brzegi wypełniona książkami, których nie powinni mieć.
- Co tu się stało?- zapytał, odkładając torbę na stolik. Wszyscy wymienili znaczące spojrzenia, uśmiechając się lekko.
- Nie chcesz wiedzieć.- powiedział Louis z Harrym jednocześnie.
Lou znowu oparł się o podłokietnik, patrząc na Loczka, który wydawał się trochę smutny. Tommo położył rękę na jego ramieniu, a ten na niego spojrzał. Wszyscy znowu czuli się swobodnie, rozmawiając ze sobą i żartując. Rozkładali książki i rozwijając pergaminy. Nikt nie zwracał na nich uwagi, więc mogli normalnie porozmawiać.
- Co jest?- zapytał, uśmiechając się do niego pogodnie. Harry westchnął, kładąc swoją rękę na jego dłoni. Pogładził ją delikatnie, a Louisa przeszedł dreszcz. Uwielbiał tę bliskość z nim.
- Do kogo ja będę się teraz przytulał, hm?- zapytał, a Tommo prychnął.- Ona sobie poszła, a mój kot został w pokoju.- dodał, a Lou usiadł mu na kolanach i zaczął miauczeć. Harry zaczął się śmiać, a Ślizgon pogłaskał swoim czołem policzek Gryfona.- Dobra, teraz mam lepszego kotka.- odpowiedział, śmiejąc się.
Atmosfera była luźna, przyjazna i zupełnie inna, niż poza ścianami tego pokoju.

W niedziele rano każdy z nich był zmęczony. W piątek położyli się po 12, ponieważ uczyli się różnych rzeczy z pierwszych lat pobytu w Hogwarcie. Harry pamiętał z tego najmniej, ponieważ to był dla niego ciężki czas.
W sobotę cały dzień również się uczyli, a dopiero koło 8 wieczorem zaczęli szukać informacji o różnych rodzajach czarnej magii. Kilka książek krzyczało, inne próbowały uciekać, wydając przy tym odgłosy różnych zwierząt, a jedna nawet ugryzła Nialla w nos, przez co Jade śmiała się przez piętnaście minut, widząc jego opuchnięty, czerwony nos. Jedyne, co znaleźli to to, że miłość jest największym przeciw zaklęciem na wszystko i jest jedną z pięciu praw wyjątków Gampa, o których uczyli się w tym roku szkolnym. Harry zaczął opowiadać, jak miłość Lily Potter uchroniła jej syna, który jako jedyny przeżył zaklęcie Avada Kedavra... Ciągnęło się to tak przez trzydzieści minut. Potem trochę przeczytali o silnych klątwach czarnomagicznych, jednak nie potrafili nic znaleźć.
- A może serio miłość jest rozwiązaniem?- rozmarzyła się Danielle, patrząc na Liama.
- I niby co? Zmusimy wszystkich, aby się kochali, albo znajdziemy im drugą połówkę?- Louis prychnął, rzucając książką na podłogę.- W dodatku ja jestem cały czas sam, a Harry nie ma stałej dziewczyny, więc jak miłość mogła niby nas obronić?- dodał, starając się uniknąć spojrzenia Payne'a, który trzymał swoją dziewczynę za dłoń.
- Może już spotkałeś drugą połówkę, ale nie jesteś tego świadomy.- powiedział Styles, a Louis zarumienił się wściekle, chowając głowę za pergaminem, który w dodatku trzymał do góry nogami.
Wszyscy śmiali się głośno, gdy nagle usłyszeli donośny huk. Przyjaciele podnieśli się na równe nogi, wyciągając różdżki przed siebie. Huk się powtórzył, a oni zbliżyli się do siebie. W głowie myśleli o różnych zaklęciach, których w razie czego musieliby użyć.
Nagle drzwi się otworzyły na oścież, a w nich zobaczyli dyrektora Doofa, a obok niego stała... Pani Minister Magii - Ashley Mai. Wszyscy opuścili różdżki, stojąc wyprostowani ze zdziwionymi minami.
- Zapraszam do gabinetu.- powiedział dyrektor trochę przygnębionym tonem, a na twarzy kobiety widniał uśmiech satysfakcji. Wszyscy jak jeden mąż ruszyli za tą dwójką. Każdy z opuszczoną głową, ze skruchą i strachem, nie wiedząc, co za moment się stanie.
***
SUMY - (Standardowe Umiejętności Magiczne) testy pisane w piątej klasie, sprawdzające wiedzę ucznia z transmutacji, zaklęć, eliksirów, astronomii, obrony przed czarną magią, zielarstwa, historii magii i dziedzin jakie on sam sobie wybrał. Odbywają się zajęcia teoretyczne (pisane) i praktyczne (z użyciem różdżki)
Pięć Praw Wyjątków Gampa - Czyli 1. Jedzenie 2. Pieniądze 3. Obrażenia zadane klątwami 4. Przywrócenie kogoś ze świata zmarłych 5. Nie jest do końca znane - jest to prawdopodobnie miłość albo różdżka. Jedyną posiadaczką tej informacji jest J.K. Rowling, a to są tylko przypuszczenia fanów na podstawie różnych fragmentów książki. Na potrzeby ff wybrałam miłość.
***
a/n.: Haha, Louis kotek <3 Musiałam to dodać, bo awh, to takie urocze, nie sądzicie? Rozdział dośc długi po prawie 2,9 k słów, brawo dla mnie. Jak myślicie, co teraz się stanie, hmmm? :D I właściwie to czemu dyrektor ich zabrał do siebie do gabinetu? 
Wasza Lucy x

2 komentarze:

  1. Nawiązanie do Lou jako kota😂😂
    Bezcenne 😂😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie następny rozdział? Już nie mogę się doczekać żeby się dowiedzieć o co chodzi!

    OdpowiedzUsuń